Będzie ponowny proces w sprawie b. senatora Henryka Stokłosy
Sąd Okręgowy w Poznaniu ponownie zajmie się sprawą Henryka Stokłosy - zdecydował w czwartek poznański sąd apelacyjny. Rozpatrywał on apelację od wyroku skazującego b. senatora na osiem lat więzienia i 600 tys. zł grzywny.
Stokłosa został skazany w lutym 2013 r. m.in. za korumpowanie urzędników resortu finansów i wyłudzenia pieniędzy z funduszy unijnych. Wraz z nim skazane zostały też dwie inne osoby.
Sąd apelacyjny utrzymał w czwartek w mocy wyrok sądu okręgowego wyłącznie w jednym wątku, w którym Henryk Stokłosa został uniewinniony. W pozostałej, zaskarżonej części, wyrok uchylił i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania.
Sąd apelacyjny stwierdził, że sąd niższej instancji dopuścił się uchybień procesowych, wskazał na niespójności w zeznaniach głównego świadka oskarżenia, skrytykował zachowanie prokuratora w trakcie procesu, przyznał też, że sąd nie zachował odpowiedniego dystansu do badanej sprawy.
"Wokół tej sprawy było dużo niezdrowych emocji, które, niestety, udzieliły się też w jakimś stopniu sądowi. Zabrakło chłodnej głowy. Oskarżyciel publiczny zatracił zupełnie dystans do sprawy i jego działania, które polegały m.in. na kontaktowaniu się ze świadkami, są niesmaczne i wręcz kompromitują urząd prokuratorski" - mówił, uzasadniając wyrok, sędzia Janusz Szrama.
Jego zdaniem w trakcie procesu zakończonego wyrokiem skazującym, zostało ograniczone prawo oskarżonych do obrony. "Oskarżeni mają prawo składać wyjaśnienia, mogą ustosunkowywać się do wszystkich dowodów. Tego w tym procesie zostali pozbawieni, to mogło rzutować na treść wyroku" - powiedział. Jak wyjaśnił, sąd niższej instancji nie rozpoznał wniosku obrony ws. złożenia dodatkowych wyjaśnień przez jednego z oskarżonych, po czym zamknął przewód sądowy.
"Zarządzenie zamknięcia przewodu sądowego nie było poprzedzone zwróceniem się do stron, czy składają inne wnioski dowodowe. Obrońcy złożyli wniosek o wznowienie przewodu sądowego, wniosku tego sąd nie uwzględnił" - powiedział sędzia Szrama.
W apelacji obrońcy podnosili fakt, że główny świadek oskarżenia, były doradca podatkowy Henryka Stokłosy - Marian J., został w innym procesie karnym prawomocnie skazany m.in. za fałszywe zeznania. Wątpliwości te podtrzymał sąd apelacyjny. Skrytykował też działania prokuratora.
"Prokurator, który był autorem aktu oskarżenia i uczestniczył w rozprawie w większej jej części, prowadził stałe rozmowy telefoniczne ze świadkami. Była również wymiana korespondencji elektronicznej. Z tych rozmów wynikało, że świadek, w oparciu o którego był skonstruowany cały akt oskarżenia w części korupcyjnej, był (...) instruowany, jak ma się ustosunkować do sytuacji, gdy jego zeznania składane w toku śledztwa będą odbiegały od zeznań składanych w toku rozprawy" - powiedział sędzia Szrama.
"Akt oskarżenia był w zasadzie oparty o pomówienia jednej osoby. Żeby dać im wiarę, należy mieć na uwadze to, czy ta osoba ma interes procesowy w składaniu takiej treści wyjaśnień i czy to jest osoba +krystaliczna+" - dodał.
Sąd podkreślił, że zeznania Mariana J. nie były konsekwentne, ponadto pewne jego wypowiedzi wskazywały, że należy go przesłuchać w obecności biegłego psychologa i psychiatry, czego sąd niższej instancji nie zrobił.
Henryka Stokłosy nie było na ogłoszeniu wyroku. Jego rzecznik prasowy Marek Barabasz powiedział w czwartek dziennikarzom, że Stokłosa spodziewał się takiego rozstrzygnięcia. "Jest pewien niedosyt. Spodziewaliśmy się, że w jakiejś części zapadnie wyrok uniewinniający, przynajmniej jeśli chodzi o sprawę wyłudzenia z funduszu SAPARD. To była sprawa spreparowana przez prokuraturę" - mówił. Zdaniem rzecznika cała sprawa, którą zajmował się sąd, była "w dużej części inspirowana politycznie".
Jeden z obrońców, mec. Edward Turczynowicz uznał, że decyzja sądu to sukces "wielki, ale spodziewany". "Spodziewaliśmy się uchylenia tego wyroku. Sąd w poprzednim składzie nie sprostał, nie trzymał dystansu" - powiedział.
Wyroku nie chciał komentować prokurator Marek Traczyk. "Wyrok jest uchylony do ponownego rozpoznania, wszystko przed nami. Potrwa to na pewno parę lat" - powiedział.
Po ogłoszeniu wyroku w lutym 2013 roku Stokłosa trafił do aresztu. Wyszedł z niego po wpłaceniu kaucji. Od wyroku odwołały się wszystkie strony. Prokuratura chciała m.in. ukarania Stokłosy za nielegalne składowanie odpadów - od tego zarzutu został uniewinniony w pierwszej instancji. Obrońcy domagali się uniewinnienia bądź przekazania sprawy do ponownego rozpatrzenia przez sąd pierwszej instancji.
Proces byłego senatora zaczął się w 2009 r. Na ławie oskarżonych zasiadła też księgowa Stokłosy Elżbieta N., która miała pomagać mu w korupcji i w wyłudzeniu funduszy europejskich, oraz sędzia sądu administracyjnego, który miał wziąć od Stokłosy 40 tys. zł łapówki.
Sąd podczas pierwszego procesu uznał, że Stokłosa w latach 1989-2005 miał dawać urzędnikom Ministerstwa Finansów łapówki w postaci alkoholu i wędlin oraz gotówkę w wysokości do 100 tys. zł - w zależności od kwoty umorzeń podatkowych, które otrzymywał. W zamian urzędnicy podejmowali korzystne dla Stokłosy decyzje podatkowe; Skarb Państwa miał stracić na tych decyzjach 14,6 mln zł.
Stokłosa został także skazany za bezprawne więzienie i bicie swoich pracowników z zakładu utylizacji odpadów poubojowych Farmutil, którzy mieli go okradać, za wyłudzenia pieniędzy z funduszy Unii Europejskiej oraz utrudnianie pracy policji w sprawie postępowania dotyczącego zatrucia środowiska naturalnego.
Była księgowa Stokłosy, Elżbieta N., została skazana na 2 lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat i 12 tys. zł grzywny, a sędzia sądu administracyjnego - na 1,5 roku więzienia i grzywnę w wysokości 50 tys. zł.(PAP)