Obama spotkał się z Dalajlamą XIV
Prezydent USA Barack Obama w piątek spotkał się z Dalajlamą XIV w Białym Domu - mimo protestów ze strony Chin, które uważają duchowego przywódcę Tybetańczyków za separatystę podżegającego do aktów przemocy.
Spotkanie odbyło się w cztery oczy, bez udziału mediów. Trwało prawdopodobnie około godziny - pewności nie ma, ponieważ fotografowie nie widzieli tybetańskiego przywódcy, gdy wchodził do Białego Domu i go opuszczał.
Było to już trzecie spotkanie Obamy z dalajlamą. Poprzednie odbyły się w lutym 2010 r. i w lipcu 2011 r.
Prezydent Obama ponownie wyraził poparcie dla przestrzegania praw człowieka i wolności wyznania dla Tybetańczyków w Chinach oraz poparł wszczęcie bezpośredniego dialogu między dalajlamą a chińskimi władzami w celu wyjaśnienia wieloletnich różnic - podał Biały Dom w oświadczeniu.
Obaj przywódcy rozmawiali nie w Gabinecie Owalnym, lecz w tzw. Pokoju Map, który prezydent zazwyczaj wykorzystuje do mniej oficjalnych celów.
Agencja dpa interpretuje wybór pomieszczenia jako gest wynikający z chęci złagodzenia sztywnego, oficjalnego charakteru spotkania. Reuters ocenia jednak, że mogło to być "niewielkie ustępstwo" na rzecz Państwa Środka, które na wieść o planowanym spotkaniu kategorycznie zażądało od USA jego odwołania.
Chińskie MSZ oznajmiło wcześniej w piątek, że zaszkodzi ono relacjom USA-Chiny i będzie "poważną ingerencją" w sprawy wewnętrzne Pekinu. Dalajlama jest przez Chiny uważany za separatystę, który dąży do ustanowienia niepodległego Tybetu na drodze przemocy.
Według organizacji praw człowieka Chiny, które zajęły Tybet w 1950 r., niszczą tybetańską kulturę, język i religię, sprawując brutalne rządy.
USA uznają Tybet za część Chin i nie popierają jego niepodległościowych aspiracji, jednak opowiadają się za głoszonym przez dalajlamą postulatem większej autonomii dla tego regionu i apelują do władz w Pekinie o dialog z nim - powiedziała rzeczniczka Rady Bezpieczeństwa Narodowego przy Białym Domu Caitlin Hayden.
"Jesteśmy zaniepokojeni utrzymującymi się napięciami oraz pogarszającą się sytuacją w zakresie praw człowieka na tybetańskich obszarach Chin" - zaznaczyła.
Od 2009 roku w proteście przeciw chińskim rządom podpaliło się ponad 120 Tybetańczyków. Większość z nich zmarła.
Lobsang Sangay, szef tybetańskiego rządu na wychodźstwie z siedzibą w indyjskiej Dharamśali, ocenił, że spotkanie obu przywódców jest bardzo ważne dla Tybetańczyków, ponieważ "daje im nadzieję na to, że ich głos jest słyszany także przez najpotężniejszą osobę na świecie". (PAP)