W przyszłym tygodniu wymiana ofert ws. taryf celnych między UE a USA
UE i USA położą w najbliższych dniach na stół oferty ws. redukcji taryf celnych - to najważniejszy dotąd moment w toczących się od kilku miesięcy negocjacjach ws. transatlantyckiej umowy o wolnym handlu. W marcu do Brukseli przejdzie prezydent Barack Obama.
Wcześniej, bo 17 i 18 lutego do Waszyngtonu pojedzie unijny komisarz ds. handlu Karel De Gucht. Będzie rozmawiał ze swoim amerykańskim odpowiednikiem Michaelem Fromanem.
"Celem spotkania będzie ocena postępów poczynionych po pierwszych trzech runach rozmów i przedstawienie kierunków działań dla negocjatorów obu stron" - podała na swoich stronach internetowych Komisja Europejska.
Czwarta runda negocjacji odbędzie się już po tym spotkaniu i po tym, jak Bruksela i Waszyngton przedstawią swoje propozycje dotyczące zniesienia istniejących barier celnych. Obie strony mają to zrobić jednocześnie, jednak oferta nie będzie ujawniona.
Reuters pisał w tym tygodniu, że Unia zaoferuje zniesienie 96 proc. taryf importowych, zachowując ochronę taryfową tylko w przypadku niewielu "wrażliwych" produktów, takich jak wołowina, wieprzowina i drób.
Rolą De Guchta i Fromana będzie znalezienie wspólnego mianownika w tej sprawie, tak żeby żadna ze stron nie była poszkodowana. Stałoby się tak, np. gdyby UE zniosła taryfy na większą liczbę towarów niż USA.
Po tych rozmowach w marcu (od 10 do 14) zaplanowana jest kolejna runda toczących się od lipca negocjacji. Później, 26 marca w Brukseli ma gościć prezydent Stanów Zjednoczonych na unijno-amerykańskim szczycie. Ogłoszenie na nim wspólnej listy barier, które obie strony godzą się znieść, byłoby pierwszym widocznym sukcesem rozmów na temat transatlantyckiego porozumienia handlowego.
Wcześniej jednak na początku marca ma ruszyć proces konsultacji publicznych umowy, który pozwoli lepiej zrozumieć jej sens wszystkim zainteresowanym stronom.
Z przebiegu negocjacji wynika, że umowa nie umożliwi nieograniczonego handlu wszystkimi towarami. W najbardziej wrażliwych sektorach wprowadzone zostaną kwoty, w ramach których możliwa będzie wymiana towarów.
Kwoty mają objąć m.in. wołowinę, wieprzowinę, drób, być może również sery. Chodzi o to, by producenci zarówno z Europy, jak i USA nie obawiali się, że ich rynki zostaną zalane towarem z drugiej strony Atlantyku i tym samym sprawią, że rodzima produkcja stanie się nieopłacalna.
Eksport mięsa drobiowego ze Stanów Zjednoczonych do UE został wstrzymany 17 lat temu. Powodem były różnice dotyczące norm sanitarnych obowiązujących na starym kontynencie i w USA. Jednym z głównych celów umowy jest jednak zniesienie takich pozataryfowych barier w dostępie do rynku i wypracowanie (lub wzajemne respektowanie) wspólnych standardów, nie tylko zresztą sanitarnych.
Analizy rynkowe, na które powołuje się Bank Gospodarstwa Żywnościowego mówią, że USA mogłyby rocznie eksportować do UE mięso drobiowe o wartości ok. 436 mln euro. UE stałaby się zatem jednym z ważniejszych rynków zbytu dla amerykańskich farmerów. To z kolei mogłoby uderzyć m.in. w polskich producentów, którzy są jednym z czołowych eksporterów drobiu w UE. Właśnie dlatego potrzebne są kwoty, które ustalą maksymalną ilość towaru, która będzie mogła się znaleźć na rynku.
Kurczaki to tylko przykład - w związku z tym, że umowa będzie dotyczyła wszystkich sektorów, podobnych zastrzeżeń może być znacznie więcej. Jednak z założenia zdecydowana większość sektorów ma być zupełnie otwarta. Na porozumieniu skorzystać mogą m.in. polscy producenci jabłek (są naszym hitem eksportowym), bo w tej chwili sprzedaż ich do USA jest niemożliwa.
Według wyliczeń przekazywanych przez KE dzięki umowie o 40 proc. ma się np. zwiększyć eksport przemysłu samochodowego. To też szansa dla polskich producentów, którzy dostarczają wiele podzespołów m.in. do niemieckich fabryk.
W tych krajach unijnych, w których toczy się debata publiczna na temat porozumienia, podnoszone są obawy ws. mechanizmu rozstrzygania sporów na linii państwo-inwestor (ISDN). W unijno-amerykańskiej umowie mają się znaleźć zapisy, które pozwolą zagranicznym koncernom wnosić roszczenia wobec państw, jeśli te naruszają umowę z inwestorem.
Przeciwnicy takich zapisów uważają, że będą one ograniczały prawa państw do ochrony środowiska, czy swoich obywateli. W Egipcie np. jeden z koncernów kwestionował prawo rządu do podnoszenia płacy minimalnej (zapis w tej kwestii znalazł się w umowie rządu z firmą).
Negocjacje, które początkowo miały się zakończyć jeszcze w obecnej kadencji Parlamentu Europejskiego (wybory do PE odbędą się w maju) przeciągną się na 2015 rok. Nie oznacza to jednak, że już w przyszłym roku uda się podpisać porozumienie. Po osiągnięciu zgody na poziomie politycznym i eksperckim, potrzebne będzie bowiem spisanie językiem prawniczym setek stron uzgodnień. Dlatego już teraz jako realna data podpisania umowy pojawia 2016 r.
Dzięki umowie UE-USA ma powstać największa strefa wolnego handlu na świecie. Oficjalna nazwa tego przedsięwzięcia to Transatlantyckie Partnerstwo Handlowo-Inwestycyjne (ang. TTIP). Komisja Europejska przewiduje, że dzięki TTIP gospodarka Unii ma zyskać 119 mld euro rocznie (0,5 proc. PKB). (PAP)