Poseł Król: polskie firmy na Ukrainie będą miały taki status, jak firmy ukraińskie [Rozmowa dnia]
Poseł Piotr Król, wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Infrastruktury, jest przekonany, że jednym z rezultatów wizyty prezydenta Ukrainy w Polsce będzie możliwość prowadzenia odbudowy tego kraju przez polskie przedsiębiorstwa po zakończeniu wojny.
Michał Jędryka: Święta to taka trochę przerwa w działalności politycznej. Jak Pan sądzi, sprzyjają jakiemuś resetowi? Bo temperatura tej prekampanii wyborczej zrobiła się tak wysoka, że właściwie reset by się przydał...
Piotr Król: Szczerze mówiąc ja wyłączyłem się na te dwa dni z mediów społecznościowych. Chciałem, żeby głowa troszeczkę odpoczęła, chciałem skupić się na rodzinie, na świętach. Natomiast specjalnym optymistą nie jestem: jeżeli ze strony opozycji mamy do czynienia głównie z atakami natury personalno-agresywnej, a cały czas nie ma racjonalnych propozycji programowych, o których można by dyskutować… Myślę, że jednak rozmowa o faktach, o programie, o pomysłach znacząco wpływa na osłabienie złych emocji, no a tutaj im mniej programu, tym więcej złych emocji. Raczej patrzę na to z pesymizmem.
To porozmawiajmy o faktach, bo przed świętami miała miejsce ta bardzo ważna wizyta prezydenta Ukrainy w Polsce. Były ważne przemówienia, były ważne rozmowy – ale jak Pan sądzi, czy to doprowadzi do sytuacji, w której będzie możliwa odbudowa Ukrainy, będzie możliwy polski udział w tej odbudowie?
Taki jest nasz plan. W pierwszym rzędzie zależało nam bardzo na tym, żeby Ukrainę wesprzeć realnie: i militarnie, i na każdym innym polu, i to robiliśmy, i mówi się o Polsce, że jest najlepszym ambasadorem Ukrainy na świecie.
Natomiast drugi wątek: [co będzie – przy. red.] po tym, jak Ukraina się obroni – mam nadzieję, że tę wojnę wygra, zachowa integralność terytorialną – to między innymi temu służyła ta wizyta. Są wstępne ustalenia dotyczące tego, że polskie firmy po wojnie, po wejściu na Ukrainę i po tym, jak zaczną jej odbudowę, będą miały tak status, jak firmy ukraińskie, więc staramy się i na tym polu militarnym, i na tym polu gospodarczym z jednej strony Ukrainie pomagać, a z drugiej pamiętać o polskiej gospodarce, o polskich przedsiębiorcach, żeby była szansa, żeby się rozwijać, żeby ten wielki gest polskiego społeczeństwa, jakim było otwarcie swoich domów i przyjęcie uciekających matek i dzieci z Ukrainy – w dobrym tego słowa znaczeniu – budować i spożytkować, żeby to za parę lat nie było tylko wspomnienie, ale żeby ta współpraca przeniosła się m.in. na wymiar gospodarczy, i to chcemy konsekwentnie robić.
A skoro mówimy o wymiarze gospodarczym, to w Polsce mamy dosyć dużą inflację. Był taki sondaż, że Polacy są tą inflacją dosyć mocno zmęczeni – na tyle zmęczeni, że nie dostrzegają, że sytuacja gospodarcza się poprawia. Jak Pan sądzi, czy najbliższe miesiące, miesiące letnie przyniosą jakiś odczuwalny oddech od tych wszystkich problemów, m.in. protestów rolniczych?
Oczywiście ta wojna ma ciemne strony dla naszego rolnictwa. Znacząca część Polaków otworzyła swoje serca, otworzyła swoje domy, ale niektórzy starają się na tej wojnie, brutalnie mówiąc, zarobić. Przykładowo Egipt 70 procent zboża importował z Ukrainy – myśmy starali się pomóc w tym wywozie zboża z Ukrainy, żeby w tych częściach świata po prostu nie wybuchł głód. Natomiast niektórzy jedno deklarowali w dokumentach, a drugie robili i część tego zboża trafiła na polski rynek; to jest niekorzystne dla naszego rolnictwa. Toczą się sprawy, bo część firm zostało oszukanych, wprowadzono jakąś nową kategorię zboża, która wcześniej w obrocie prawnym nie funkcjonowała – jest więc trochę ciemnej strony tej całej sytuacji. I z tym trzeba sobie dać radę, nie można pozwolić na to, żeby coś odbywało się kosztem naszego rolnictwa.
Znam Roberta Telusa (nowego ministra rolnictwa – przyp. red.): rolnik, niezwykle zaangażowany człowiek, który nie udaje, że nie ma problemów, tylko jest nastawiony na to, żeby je rozwiązywać. Głęboko wierzę, że pod tym nowym przewodem resort rolnictwa tę sprawę rozwiąże. Co do inflacji, mam wrażenie, że w ciągu najbliższych tygodni będziemy mieli najgorsze za sobą (...) Widać, że wszystkie kraje wschodniej flanki NATO, bez względu na to, czy maja euro, czy nie, mają ten kłopot. Więc jeżeli udałoby się, żeby przestała rosnąć, to powinna rozpocząć się tendencja, że zacznie spadać. Patrzę na to z ostrożnym optymizmem.
Całej „Rozmowy dnia” można wysłuchać poniżej.