Ardanowski: Przerabiajmy nadmiar zboża na spirytus dolewany do benzyny [Rozmowa dnia]
- Jest kilka pomysłów na rozwiązanie kryzysowej sytuacji, które powstała w wyniku zalania rynku przez ukraińskie zboże — mówił w „Rozmowie dnia” Polskiego Radia PiK Jan Krzysztof Ardanowski, przewodniczący prezydenckiej Rady ds. Rolnictwa i obszarów wiejskich.
Michał Jędryka: W Rzeszowie doszło do bardzo nieprzyjemnej sytuacji - minister rolnictwa Henryk Kowalczyk został obrzucony jajkami. Wcześniej w Kielcach doszło do sytuacji na tyle niebezpiecznej, że ministra ewakuowano z wystawy. Kilka dni temu Agrounia rozrzuciła plewy przed Ministerstwem Rolnictwa. To są akty polityczne, czy rzeczywiście rolnicy mają powody do takich niepokojów?
Jan Krzysztof Ardanowski: Na to pytanie nie ma do końca odpowiedzi. Z jednej strony to rzeczywiście gesty desperacji rolników. Byłem w Kielcach, kiedy rolnicy z Lubelskiego, z Podkarpacia – ci najbardziej dotknięci zalewem zboża ukraińskiego - próbowali wykrzyczeć swój żal i gniew. Chcieli spotkać się z ministrem, ale odmówił, więc zaczęli się awanturować. Nie pochwalam tego sposobu walki o interesy chłopskie, ale ci ludzie muszą też gdzieś wyrazić swoje niezadowolenie, uderzające w ich konkretne gospodarstwa.
Natomiast z faktu, że właściwie wszystko jest polityką, a szczególnie w roku wyborczym, bardzo łatwo znaleźć skojarzenia między protestami, różnego rodzaju aktami nakręcającymi spiralę nienawiści, a celami politycznymi. Przecież opozycja jednoznacznie mówi, że użyje wszystkich możliwych środków, włącznie z wyprowadzaniem ludzi na ulicę, żeby odsunąć Prawo i Sprawiedliwość od władzy. Agrounia, która była głosem protestu rolników, ale widzi, że samo podłączanie się do różnego rodzaju niepokojów społecznych już nie wystarcza, zarejestrowała się jako partia polityczna z bardzo określonymi celami politycznymi -wejścia do Sejmu, jakieś nawet koalicje tworzą itd.
Niepokoje więc będą wykorzystywane i wręcz nakręcane przez polityków. To wszystko ma służyć osłabieniu Prawa i Sprawiedliwości, ale - choćby na podstawie Rzeszowa czyli Jasionki pod Rzeszowem - widać, że to autentyczne problemy. To nie jest tak, że rolników można wyciągnąć na ulicę. Od wczoraj trwa „Zielone miasteczko” w Szczecinie, gdzie „Solidarność” rolników mocno protestuje. To są akty desperacji, spowodowane konkretną sytuacją ekonomiczną i brakiem nadziei na to, że się poprawi.
Kto na tym zarabia i dlaczego cały czas mamy ten problem?
- Problem jest poważny, a był przez miesiące bagatelizowany przede wszystkim przez Komisję Europejską, która go wywołała. To przecież „ciocia Unia” zniosła cła na żywność z Ukrainy i jednocześnie mechanizmy, które regulowały wielkość napływu ukraińskiego zboża, rzepaku, mięsa drobiowego i innych produktów. Kwoty dostępu – kontyngenty, które były ustalane corocznie na poziomie w miarę bezpiecznym dla rynku unijnego - zostały zniesione. Teraz każda ilość, jeżeli znajdzie nabywców unijnych, może być sprowadzana.
My jesteśmy krajem granicznym, w związku z tym nie potrzeba było wielkiej wyobraźni i wielkiej wiedzy, żeby przewidzieć, że przede wszystkim napływ zboża i innych produktów z Ukrainy dotknie kraje graniczące – Polskę, Rumunię, Węgry i Słowację, a nas w szczególności, bo jesteśmy największym z tych krajów. Tak się właśnie stało.
Komisja Europejska bagatelizowała jednak sprawę. Komisarz Wojciechowski, któremu wielokrotnie była zwracana na to uwaga, przez wiele miesięcy mówił, że nie dzieje się nic istotnego dla rynku Unii Europejskiej. Minister Kowalczyk też bagatelizował sprawę. Może to wynikało z bezradności, ale na dobrą sprawę nie możemy rozwalić swojego rynku i jeszcze bałamutnie tłumaczyć, że musimy się poświęcić, bo przecież pomagamy Ukraińcom. Struktura tego eksportu jest jednoznaczna - my nie pomagamy rolnikom ukraińskim, ani narodowi ukraińskiemu. Zarobiły na tym firmy międzynarodowe, które - mówiąc wprost - pasożytują na rolnictwie ukraińskim. To są koncerny importowe, zarobiły kilka miliardów złotych (…)
Jak teraz w Polsce zboże zagospodarować?
- Jest kilka pomysłów na rozwiązanie kryzysowej sytuacji, które powstała w wyniku zalania rynku przez ukraińskie zboże. Należy maksymalnie dużo przerobić zboża na spirytus dolewany do benzyny. To mechanizm korzystny, bo dzięki temu mamy swoje w jakiejś części paliwo, nie musimy go importować. Normy na to zezwalają, więc Orlen powinien natychmiast wykorzystywać spirytus w każdej ilości z Polski - zachęcić tych, którzy mają gorzelnie, powinni go przerabiać, a nie sprowadzać spirytus z Brazylii czy innych krajów, bo tam jest tańszy. (...)
CAŁA ROZMOWA DNIA - PONIŻEJ