Centrum Kijowa w gruzach po ataku rakietowym. „Próbują nas zniszczyć”
Spalone i porozbijane samochody, wybite szyby w oknach budynków i ślady odłamków na ścianach okolicznych domów – tak wygląda centrum Kijowa, zaatakowanego w poniedziałek rano rakietami przez wojska Federacji Rosyjskiej. W mieście panuje przeraźliwa cisza. W podobnym stanie są też inne ukraińskie miasta, które tego dnia zmasakrowali Rosjanie...
„229. dzień toczonej na pełną skalę wojny. 229. dzień próbują nas zniszczyć i zetrzeć z powierzchni ziemi. Całkowicie. Zamordować naszych ludzi, którzy śpią w domach w Zaporożu, zabić ludzi, idących do pracy w Dnieprze i Kijowie” – napisał Zełenski na Facebooku (https://tinyurl.com/3pwk9zjx).
„Alarm powietrzny nie ustaje w całej Ukrainie. Spadły pociski. Niestety, są zabici i ranni. Wielka prośba: nie opuszczajcie schronów. Zadbajcie o siebie i bliskich. Trzymajmy się i bądźmy silni” – zaapelował do rodaków ukraiński prezydent.
„Ten poranek jest ciężki, mamy do czynienia z terrorystami, którzy wystrzelili dziesiątki rakiet i irańskie drony Shahed; Rosjanie mają dwa cele: zniszczyć infrastrukturę energetyczną w całym kraju oraz wyrządzić możliwie największe straty wśród ludności cywilnej - powiedział w opublikowanym później nagraniu (https://tinyurl.com/5axtzhcd). Wyliczył, że w poniedziałek wojska rosyjskie ostrzelały obwody: kijowski, chmielnicki, lwowski, dniepropietrowski, winnicki, iwanofrankowski, zaporoski, sumski, charkowski, żytomierski, kriwohradzki oraz południe kraju.
„Jesteśmy Ukraińcami; pomagamy sobie nawzajem, wierzymy w siebie, odbudujemy wszystko, co zniszczono, teraz możemy mieć przejściowe problemy z brakiem prądu, ale nigdy nie będziemy mieli problemów z naszą pewnością w zwycięstwo" - podkreślił Zełenski.
„Wróg chce nas zastraszyć i zmusić ludzi do ucieczki, ale my poruszamy się tylko naprzód, co pokazują nasze siły zbrojne - zaznaczył. Poprosił też wszystkich o pozostanie w schronach i stosowanie się do zasad bezpieczeństwa. „I zawsze pamiętajcie: Ukraina istniała przed pojawieniem się tego wroga i Ukraina będzie istniała po nim” – zakończył prezydent.
Jednym z miejsc, w które uderzyli Rosjanie, jest skrzyżowanie dwóch ruchliwych stołecznych arterii: bulwaru Tarasa Szewczenki i ulicy Wołodymyrskiej. Na środku skrzyżowania widać ogromny lej po bombie.
Obok leży ciało człowieka z oderwanymi kończynami. Policjanci przeszukują kieszenie jego ubrań, po czym nakrywają szczątki folią. Dwa metry dalej stoją dwa całkowicie spalone wraki samochodów. Kolejne auta mają porozbijane szyby i poprzecinaną odłamkami pocisków karoserię.
- Nie wiem, co z ludźmi, którzy byli w tych samochodach, dopiero co przyjechaliśmy – mówi jeden z policjantów, rozciągających biało-czerwoną taśmę wokół miejsca zdarzenia.
Wybuch nastąpił w bezpośrednim sąsiedztwie znajdującego się tu Uniwersytetu im. Tarasa Szewczenki.
– W momencie wybuchu wychodziłyśmy z pobliskiej stacji metra Uniwersytet. Kiedy usłyszałyśmy eksplozję, wróciłyśmy do metra – powiedziały dwie studentki, uprzątające szkło przed uczelnią. Teraz pomagamy tu sprzątać – dodały.
Kolejna rakieta spadła kilkadziesiąt metrów dalej. Uderzyła w plac zabaw dla dzieci w parku im. Szewczenki, poważnie uszkadzając pobliskie Muzeum Sztuki im. Chanenków.
Na placu zabaw leżą porozrywane przez odłamki fragmenty huśtawek i zjeżdżalni. Chodnik pokryty jest pyłem i połamanymi gałęziami. Nie wiadomo, czy podczas wybuchu na placu były matki z dziećmi. Ze względu na wczesną godzinę ataku w parku najprawdopodobniej nie było wielu ludzi.
W centrum Kijowa panuje przeraźliwa cisza. Wstrzymany został ruch samochodowy, a nieliczni przechodnie ponaglani są przez policję do ukrycia się w schronach.
Około godziny 11:20 czasu polskiego w Kijowie ogłoszono koniec alarmu bombowego. Pod szkołami zbierają się zapłakani rodzice, którzy przyszli odebrać stamtąd swoje dzieci.