Politolog: Rosjanie ponoszą porażkę, ale to ciągle światowa potęga [rozmowa]
- Kontrofensywa podczas wojny na Ukrainie jest już faktem. Wszystko wskazuje na to, że zbliżamy się do bardzo niebezpiecznego, ale prawdopodobnie również decydującego momentu wojny – mówił dr Łukasz Reszczyński. Politolog z Wyższej Szkoły Bankowej był gościem Rozmowy Dnia w Polskim Radiu PiK.
Marcin Kupczyk: Nie tak wyobrażał sobie Władimir Putin przebieg wojny, którą wywołał. Miała trwać 72 godziny. Pierwszy sygnał, że nie będzie tak łatwo zobaczyliśmy, gdy obronił się Kijów. Teraz - po kilku miesiącach - mamy do czynienia z kontrofensywą. Jaki przebieg ma ta wojna Pana zdaniem?
Łukasz Reszczyński: Chyba dla wszystkich dość zaskakujący. Najbardziej zaskoczone wydaje się kierownictwo wojskowe Federacji Rosyjskiej, wobec którego wyciągane są - praktycznie od samego początku - konsekwencje, wprowadzane zmiany, rotacje. Niewiele to zmienia. Kontrofensywa Ukrainy przez pewien czas pełzała - były to operacje zaczepne, natomiast w tym momencie eksperci wojskowi wskazują, że faktycznie możemy mówić o kontrofensywie przez duże „K”.
Wszystko wskazuje na to, że zbliżamy się do bardzo niebezpiecznego, ale prawdopodobnie również decydującego momentu wojny. Ponowne, dość intensywne używanie argumentu związanego z potencjalną wojną nuklearną pokazuje, że wszystko poszło nie tak w planie rosyjskim. Ciesząc się z niepowodzeń rosyjskich, a jednocześnie powodzeń strony ukraińskiej należy pamiętać, że mimo wszystko mamy do czynienia z potęgą. Federacja Rosyjska liczebnie nadal jest światową potęgą, a najgroźniejszy przeciwnik to taki, który nie ma już nic do stracenia. Sytuacja w przypadku Rosji zaczyna właśnie tak wyglądać.
Wojna trwa już siedem miesięcy, nie idzie po myśli Rosji. Tymczasem pojawiają się spekulacje o ewentualnym użyciu strategicznego pocisku nuklearnego. Jest to realne?
- Niewątpliwie sama perspektywa takiego wydarzenia - jeżeli możemy to tak w ogóle nazwać - jest niewyobrażalna. Pamiętamy z lekcji historię Hiroszimy i Nagasaki. Na tę chwilę wydaje mi się, że nikt nie jest w stanie oszacować realnego ryzyka. Jedni uważają, że jest to jedynie argument-straszak, inni wskazują na realne możliwości użycia tej broni. Proszę zwrócić też uwagę na retorykę ze strony rosyjskiej – w ostatnich dniach nawet Ramzan Kadyrow, przywódca czeczeński wspominał o użyciu małego ładunku jądrowego o mniejszym zasięgu. Cokolwiek to znaczy nadal pozostaje ładunkiem jądrowym.
To jest kwestia, która nosi potężne znamiona symboliczne. Wiemy, że strona rosyjska w trakcie konfliktu na Ukrainie łamała porozumienia międzynarodowe i międzynarodowe prawo, stosując między innymi amunicję z fosforem. Mimo wszystko nie wywołuje to aż takiego zdziwienia, krytyki i przerażenia, jak broń jądrowa. Miejmy nadzieję, że faktycznie jest to tylko straszak.
Właśnie o to chciałem zapytać - czy to straszak dla Zachodu, żeby przykład przestał pomagać Ukrainie? Czy Putin faktycznie jest zdolny do użycia tej broni?
- Z jednej strony to z pewnością skuteczny straszak. Nie zapominajmy, że współczesny konflikt zbrojny – ten rosyjsko-ukraiński czy każdy inny - toczy się również w sferze informacyjnej. Informacja jest jednym z największych oręży każdej ze stron, więc z tej perspektywy jest to doskonałe narzędzie. Broń nuklearna jednoznacznie źle i strasznie się kojarzy. Z drugiej strony - Rosjanie powolutku wydają się stawać pod ścianą, mam na myśli głównie kierownictwo kremlowskie z Putinem na czele. Nie można wykluczyć takiej sytuacji, w której faktycznie tego typu atak może zostać przeprowadzony. Być może będzie to niewielki ładunek, trudno cokolwiek przewidzieć. Myślę, że wszystkie karty są na stole i miejmy nadzieję, że to faktycznie jest jedynie straszak. Kluczowa jest też kwestia odpowiedzi Zachodu. (...)
POSŁUCHAJ CAŁEJ ROZMOWY DNIA