Pakt Ribbentrop-Mołotow: 83 lata temu doszło do IV rozbioru Polski [rozmowa]
„Polska w optyce Stalina była przegrodą, która uniemożliwiła przeniesienie rewolucji w stronę Niemiec w 1920 r. Przy tym wielkie nadzieje dyktator wiązał z perspektywą wyniszczającej wojny na zachodzie – mówi dr Maciej Korkuć, naczelnik Oddziałowego Biura Upamiętniania Walk i Męczeństwa IPN w Krakowie. 83 lata temu, w nocy z 23 na 24 sierpnia 1939 r., podpisano w Moskwie pakt Ribbentrop-Mołotow.
Michał Szukała (PAP): Na ile pakt Hitler-Stalin był kontynuacją długotrwałych tendencji obu krajów do współpracy, czego symbolem były działania Bismarcka i układ z Rapallo, a w jakim stopniu był zjawiskiem wyjątkowym – porozumieniem dwóch zbrodniczych totalitaryzmów?
Dr Maciej Korkuć: Totalitaryzmy, komunistyczny i narodowo-socjalistyczny, w znacznym stopniu wyrastały ze wspólnego pnia, ale podtrzymywały retorykę wzajemnego konfliktu. Oba państwa były dziećmi XX wieku, ale i Hitler, i Stalin dobrze pamiętali różne przejawy wcześniejszej współpracy prusko-rosyjskiej i niemiecko-rosyjskiej. Polska była ich ofiarą. Nie bez powodu Hitler, tuż po porozumieniu handlowym z Moskwą z 19 sierpnia 1939 r., gdy w liście do Stalina umawiał wizytę Ribbentropa na Kremlu, odwoływał się do wieków współpracy pomiędzy dwoma państwami. Teraz dwa totalitaryzmy znalazły doraźną wspólnotę interesów. Było nią rozbicie Polski i likwidacja niezależności innych państw Europy między Niemcami a ZSRS. To był dla obu tyranów wstęp do realizacji długotrwałych celów: dla Hitlera - budowy przestrzeni życiowej na wschodzie. Dla Stalina - realizacji nadrzędnego celu ideologii komunistycznej: rozszerzenia rewolucji z myślą o ogarnięciu nią całego świata.
W którym momencie roku 1939 porozumienie było przesądzone, a wizyta Ribbentropa oznaczała jego przypieczętowanie?
Moskwa doskonale rozumiała, że napięcia niemiecko-polskie są w jej interesie. Kreml dostrzegał swój interes także w rozpaleniu wojny na całym kontynencie europejskim. Rozbicie Polski było dla Stalina dużym krokiem w stronę podboju Zachodu. Wszak Polska w jego optyce była przegrodą, która uniemożliwiła przeniesienie rewolucji w stronę Niemiec w 1920 r. Przy tym wielkie nadzieje wiązał dyktator z perspektywą wyniszczającej wojny na zachodzie. Osłabienie wszystkich stron konfliktu i wyczerpanie społeczeństw długotrwałą wojną miałoby umożliwić wkroczenie w pewnym momencie Armii Czerwonej i zaprowadzenie porządków. Własnych porządków. Hitler zaś potrzebował partnera, który spowoduje, że w Polsce konflikt zakończy się naprawdę szybko, uniemożliwiając jej jakąkolwiek szansę na skuteczną obronę.
W tym kontekście pojawia się pytanie typowe dla historii alternatywnej: czy gdyby nie agresja sowiecka z 17 września 1939 r., to kilka dni później nie ruszyłaby ofensywa na froncie zachodnim, która szybko doprowadziłaby do upadku Rzeszy?
Tylko wykonanie przez Francję i Wielką Brytanię zobowiązań wobec Polski mogłoby wpłynąć na Stalina, żeby nie podejmować ryzyka. Powiedzmy sobie tu jasno: Francja powinna uderzyć na Niemcy we własnym interesie (a nie z powodu miłości do Polski, w polityce sentymentów tak naprawdę nie ma). Uderzyć tym, co miała do dyspozycji aby wykorzystać potencjał milionowej armii polskiej, a z drugiej strony skorzystać z sytuacji, której Niemcy się obawiali: zmuszenia ich do walki na dwa fronty. We własnym interesie powinna działać aktywnie. Tylko niekorzystny dla Niemiec rozwój sytuacji mógł powstrzymać Stalina przed zaangażowaniem się w konflikt zbyt wcześnie. Sowieci czekali, aby uderzyć, kiedy mieli pewność, że Polska nie ma już szans, a oni od razu mogą skorzystać.
Wiemy, że mimo początkowo nawet bojowych nastrojów Anglików już na pierwszym ich spotkaniu z gen. Gamelinem – jeszcze wiele dni przed spotkaniem w Abbeville – usłyszeli oni, że w ogóle nie ma powodów do pośpiechu. A to Francja – w odróżnieniu do Anglików – dysponowała odpowiednio dużą armią lądową. Faktyczna jej bierność to był dla nas wyrok. Ale, jak pokazała historia – również dla nich. Bo to była jedyna szansa na zmianę biegu rzeczy i zapobieżenie także katastrofie Francji. Tej z wiosny 1940 r.
Stalin prowadził podwójną grę. W sierpniu 1939 r. negocjował także z Londynem i Paryżem. Jak wielkim zaskoczeniem dla tych krajów był układ niemiecko-sowiecki?
Moskwa prowadziła grę na wielu fortepianach. Jednak cały czas Stalin był nastawiony na realizację imperialnych i ideologicznych interesów bolszewickiego totalitaryzmu. Stalinowskie bajkopisarstwo po wojnie wmawiało światu, że Moskwa zabiegała o pokój. Nie zabiegała. Tak jak Hitler: on o pokoju też mówił przez cały czas - ale parł do wojny.
W jaki sposób więc współczesna historiografia rosyjska tłumaczy układ z Hitlerem?
Czy ma pan na myśli historyków, czy oficjalną propagandę Kremla? Rzetelni historycy – również ci z Rosji - doskonale rozumieją, że pakt Ribbentrop-Mołotow to było otwarcie drogi do wojny. II wojna zaczęła się od agresji niemieckiej (i słowackiej) oraz sowieckiej na Polskę. Natomiast Putin rewitalizuje na każdym kroku tylko schematy stalinowskiej propagandy – żywcem wyjęte z lat pięćdziesiątych XX wieku. W 1939 r. oficjalne uzasadnienie agresji na Polskę mówiło o wzięciu w opiekę ludności ukraińskiej i białoruskiej. Hitler był uprzedzany przez Moskwę, że takie hasła zostaną użyte, mimo że Sowieci – jak sami stwierdzali – wcześniej wcale się tymi mniejszościami nie przejmowali. Niejako przepraszali Niemców za takie uzasadnienie i prosili o zrozumienie.
Natomiast po 1941 r. trzeba było położyć akcent na coś innego. Wtedy zaczęto tłumaczyć, że Sowieci musieli poprawić sytuację strategiczną ZSRS, bo Stalin rzekomo przewidział przyszły atak Hitlera. To czysta propaganda, którą niestety niekiedy wciąż traktują poważnie nawet niektórzy historycy na Zachodzie. To siła przyzwyczajeń z dawnych lat, kiedy po 1941 r. Anglosasi również malowali cukierkowy obraz „sowieckiego alianta”. To dlatego kiedyś na międzynarodowej konferencji w Budapeszcie takie bzdury usłyszałem z ust Rosjanki (to nie dziwiło), ale także z ust Amerykanina z Harvard University.
Przed atakiem Niemiec na Sowietów Prezydent Roosevelt traktował ZSRS jako część totalitarnego bloku tworzonego również przez Niemcy, Japonię i Włochy. Po 1941 r. wielki wysiłek propagandowy włożono w przedstawianie ZSRS jako „normalnego kraju”. Jeden z amerykańskich tygodników wydrukował specjalny numer ze Stalinem na okładce, gdzie tłumaczono, że NKWD to takie „sowieckie FBI”. Putin liczył, że dzisiaj będzie też grał na takich nutach: stąd usilne ustawianie Rosji w roli tej dobrej strony wyzwalającej wszystko i wszystkich, a Ukrainy w roli „nazistów”. Na szczęście to nie zadziałało tak, jakby sobie tego życzył.
Wspomniana „rewitalizowana narracja” pojawiła się w propagandzie także w lutym 2022 r., gdy Putin mówił o potrzebie ochrony ludności Donbasu i Ługańska…
Fałszywe prezentowanie paktu Ribbentrop-Mołotow jest powiązane z tym, że Moskwa zniewolenie narodów Europy Środkowej w latach 1944-1945 także przedstawia jako „wyzwolenie”. To dwie strony tej samej taktyki. Ta narracja jest potrzebna Putinowi. Dostrzegał skuteczność rozsiewania takiej wizji stalinowskiego ZSRS przez całe dekady. Przecież Rosjanie dokładnie obserwowali obrońców stalinowskiej, propagandowej wizji historii w różnych krajach - również w Polsce. Politycy broniący propagandowych obiektów ku czci Armii Czerwonej czy patronów ulic komunistycznych w krajach niegdyś zniewolonych pod panowaniem Kremla – współtworzyli narrację, która jest dzisiaj podstawowym narzędziem propagandy Kremla. I Rosjanie z tego skwapliwie korzystali.
W jaki sposób IPN opowie historię paktu Hitler-Stalin?
Wystawa „Pakt zbrodniarzy” skupia się na pokazaniu głównych reżyserów tego paktu, czyli Hitlera i Stalina, oraz wykonawców ich decyzji, głównych aktorów – Mołotowa i Ribbentropa. Pokazujemy zbrodnicze konsekwencje tego układu Z polskiego punktu widzenia. Chcemy wzbudzić refleksję na temat niepełnej i nierównej odpowiedzialności za zbrodnie. Wiemy przecież, że polski opór w 1939 r. nie pozwolił Hitlerowi na łatwy spacerek i przekształcił jego agresję w wojnę, którą finalnie Niemcy przegrały. Nie doszło do zbudowania „Tysiącletniej Rzeszy” między Renem a Uralem. Finałem tej historii dla Ribbentropa była egzekucja po wyroku w Norymberdze. Na wystawie jego pośmiertne zdjęcie sąsiaduje z fotografią zadowolonego Mołotowa przemawiającego w ONZ. Miecz sprawiedliwości dotknął więc tylko Niemców. I też w gruncie rzeczy tylko garstkę spośród tych wszystkich, którzy czynnie wzięli udział w zbrodniach i ludobójstwie. Ale przynajmniej Hitler i Ribbentrop nie kończyli życia w luksusie i w ciepłym łóżku. Natomiast dla Stalina i Mołotowa wojna zakończyła się po 1945 r. nowym pasmem imperialistycznych sukcesów i podbojów narodów Europy, w tym Polski. Z tego, co budowało propagandową pozycję i siłę ZSRS w powojennym świecie, dzisiaj próbuje czerpać Putin.
Pakt Ribbentrop-Mołotow - więcej: TUTAJ