W upalny weekend utonęło 21 osób. Jedna w Kujawsko-Pomorskiem
Dziesięć razy interweniowali kujawsko-pomorscy strażacy na akwenach regionu w czasie długiego weekendu. Jednej osoby nie udało się uratować...
- Cztery interwencję wymagały pomocy osobom poszkodowanym - mówi mł. bryg. Arkadiusz Piętak z PSP w Toruniu. - Te osoby zostały zabrane do szpitala. Niestety, w powiecie włocławskim mężczyzna zginął na na wodzie, na jeziorze Lutobórz w gminie Choceń. Korzystajmy z akwenów sposób odpowiedzialny. Nie pływajmy pod wpływem alkoholu, ani tam gdzie nie ma ratowników wodnych. Pilnujmy swojej pociechy. Jeżeli pływamy na jakichś jednostkach typu rowery wodne, kajaki to zawsze miejmy założony kapok, bo nigdy nie wiemy, co może się wydarzyć.
Od 1 kwietnia Komenda Główna Policji odnotowała już 84 utonięcia.
„Pamiętaj! Nigdy nie wchodź do wody po wypiciu alkoholu, pływaj tylko w wyznaczonych miejscach, stosuj się do poleceń ratownika” – apeluje RCB na Twitterze.
Przypomina też inne zasady bezpieczeństwa nad wodą. „Nie wbiegaj rozgrzany do wody, nie wypływaj na materacu daleko do brzegu, nie wchodź do wody po posiłku, nie skacz do wody w nieznanych miejscach, załóż kapok na łódce, kajaku i rowerze wodnym” – podkreśla RCB.
A ratownicy każdego roku powtarzają to samo. Przestrzegają m.in. przed kąpielami w rzekach.
– Stanowczo odradzam np. kąpiel w Wiśle. To bardzo niebezpieczna rzeka, dzika, nieuregulowana, zdarzają się w niej wiry i tzw. przykosy, czyli długie fragmenty płycizny zakończone ostrym, kilkumetrowym spadkiem – tłumaczy Paweł Panfilewicz, ratownik z piaseczyńskiego WOPR.
W jego opinii najbardziej narażona na utonięcia grupą Polaków są mężczyźni około czterdziestki, których pływacka brawura nakręcana jest alkoholem, a umiejętności pływackie nie dorównują wyobrażeniom o ich poziomie (...).
– Czasami obserwuje, że rodzice dają dzieciom dmuchane zabawki do pływania i nie obserwują, co się z nimi dalej dzieje. Koło czy rękawki zwiększają ryzyko utonięcia, dając złudne poczucie bezpieczeństwa – podkreśla.
Ratownik zauważa, że w wodzie w jednej chwili czujemy się bezpiecznie, a już za moment walczymy o życie. Podpowiada, by w takiej sytuacji – w miarę możliwości – nie wpadać w panikę.
– Jeśli porwał nas prąd nie należy na siłę z nim walczyć, czy próbować wrócić w to miejsce. Najlepiej położyć się na płasko, pozwolić, by prąd nas niósł i w miarę możliwości odbić w bok, w kierunku brzegu – tłumaczy Panfilewicz.
W przypadku wiru doradza, by próbować przybrać kształt meduzy, jak najszerzej rozkładając kończyny. Wtedy jest szansa, że wir obróci nas kilka razy i puści. – Jeśli tak się nie stanie, powinniśmy dać się wciągnąć do dna, tam wir jest najwęższy i najłatwiej się z niego wydostać – wyjaśnia.
– Gdy pływamy w otwartych akwenach, powinniśmy mieć ze sobą bojkę ratowniczą. Powinniśmy też zawsze jechać nad wodę w towarzystwie, by była jakaś osoba, która z brzegu, czy z wody będzie mogła udzielić nam pomocy – podkreśla.
Gdy widzimy osobę tonącą, zanim zaczniemy działać, powinniśmy najpierw zastanowić się, czy mamy odpowiednie możliwości – zarówno fizyczne, jak i sprzętowe. W przypadku rzek takich jak Wisła absolutnie nie możemy rzucać się na pomoc bez sprzętu, który nas zabezpieczy. W przeciwnym razie sami możemy ucierpieć. Dlatego widząc tonącego najpierw dzwonimy pod nr tel. 112 i wzywamy odpowiednie służby. Natomiast, jeśli jest większa grupa osób i możemy się w jakiś sposób zabezpieczyć, np. mamy jakąś linę, możemy próbować ratować tonącego. Najpierw odpowiednio zabezpieczamy się liną i przy asekuracji innych osób stojących na brzegu wchodzimy do wody. Mamy wtedy pewność, że jesteśmy w stanie bezpiecznie powrócić, bo wiemy, że ktoś nas ściągnie do brzegu.
– Pamiętajmy, żeby nigdy nie podawać ręki tonącemu. Lepiej do pomocy użyć kijka, ubrania, butelki – czegoś, co możemy puścić. W przeciwnym razie sami możemy zostać wciągnięci do wody i w rezultacie nie tylko nie uratujemy tej osoby, ale sami znajdziemy w sytuacji zagrożenia życia i będziemy potrzebować pomocy – zaznacza Paweł Panfilewicz.