Wywalczyli nam wolność - Bohaterowie!
Gdyby nie oni… Gdyby ich nie było… Jak dziś byśmy żyli i gdzie byłby nasz dom? W jakim języku byśmy się porozumiewali? A może w ogóle by nas nie było?... Nieczęsto zadajemy sobie takie pytania, jednak zawsze wtedy, kiedy poznajemy życie i dzieło tych, którzy walczyli o wolną i niepodległą Polskę. Chcemy Państwu pokazać tych ludzi, chcemy móc o nich opowiedzieć i pokazać nie tylko ich czyn i chwałę, ale także zwykłe strony ich życia. Czy się bali? Czy mieli chwile zwątpienia? Czy kogoś kochali?
O tym opowiemy w cyklu „Bohaterowie”.
W każdą sobotę poznają Państwo wyjątkową postać.
Jej sylwetkę prezentujemy w audycjach:
- „Zawsze dzień dobry z Polskim Radiem PiK”, ok. godz. 7.45
- „Wsłuchaj się w region”, ok. godz. 11.50
- „Czatuj”, ok. godz. 14.50.
Raz w miesiącu, w niedzielnej audycji „Ziarna losu" o godz. 16.00, zachęcamy do wysłuchania reportażu dokumentującego tragiczne losy wojennych bohaterów.
Hildegarda Bigocka, ps. Hilda, Maria, urodziła się 2 czerwca 1910 roku w Wilczynie w powiecie Wejherowskim. Po przeprowadzce rodziny do Gdańska uczęszczała do Gimnazjum Polskiej Macierzy Szkolnej. Tam wstąpiła do harcerstwa i zdała tzw. małą maturę. Należała do Związku Strzeleckiego, w którym pełniła funkcję instruktorki Oddziału Żeńskiego, a w 1932 roku ukończyła kurs instruktorski Przysposobienia Wojskowego Kobiet (PWK) i potem aktywnie uczestniczyła w działalności szkoleniowej tej organizacji.
Od początku wojny starała się wejść do konspiracji i w końcu Jej się to udało. W czerwcu 1941 roku przyjechała do Warszawy, gdzie została zaprzysiężona do ZWZ i rozpoczęła swoją służbę od kolportażu prasy.
W 1942 roku została kurierką Wydziału Łączności Zagranicznej Komendy Głównej Związku Walki Zbrojnej-Armii Krajowej i jako „Hilda” obsługiwała trasę północną. Odbyła co najmniej kilka wyjazdów z Warszawy na Wybrzeże, których celem było przewożenie poczty. 7 kwietnia 1943 roku „Hilda” spotkała się w Gdyni z kurierem Komendy Głównej Zdzisławem Jeziorańskim ps. Zych, przybrane nazwisko „Jan Nowak”. W tamtejszym punkcie kontaktowym „Zych” pozostawił dokumenty powrotne, potrzebne na wyjazd do Szwecji, który miał odbyć się dwa miesiące później.
Podczas nieobecności „Zycha” w kraju nastąpiła „wsypa” komórki Biura Informacji i Propagandy Komendy Głównej AK, z którą ten kurier był powiązany. Trzeba było go uprzedzić i wymienić dokumenty – te wystawione na nazwisko Jan Kwiatkowski stały się bowiem niebezpieczne. Hildegarda Bigocka miała dostarczyć nowe dokumenty do Gdyni. Niechętnie zgodziła się na wyjazd, bo czuła się obserwowana. Przeczucie Jej nie myliło. Została zatrzymana i uwięziona w Pomiechówku, a następnie w Warszawie na Pawiaku. W czasie przesłuchań była torturowana, ale nikogo nie wydała. 5 października 1943 roku wysłano ją do obozu koncentracyjnego w Auschwitz, gdzie otrzymała nr obozowy 64367. Dwa miesiące później - 11 grudnia 1943 roku - ojciec „Hildy” odebrał od gestapo w Gdańsku zawiadomienie o śmierci córki. Miała 33 lata.
Hildegarda (Halina) Bigocka została pośmiertnie odznaczona Krzyżem Srebrnym Orderu Wojennego Virtuti Militari oraz mianowana na stopień podporucznika. Odznaczono ją także Krzyżem Armii Krajowej i Medalem Wojska Polskiego. Jej imię nosi jedna z gdańskich drużyn harcerskich. W 2008 roku w Gdyni odbyła się uroczystość odsłonięcia tablicy poświęconej Honorowemu Obywatelowi tego miasta Janowi Nowakowi-Jeziorańskiemu. Odczytać można na niej także nazwiska dwóch kobiet – Marianny Pyttel i Hildegardy Bigockiej, dzięki którym wysłannik Polskiego Państwa Podziemnego mógł wykonać swoją misję i dotrzeć do rządu emigracyjnego w Londynie.
Opowieść o życiu i działalności Hildegardy Bigockiej powstała przy współpracy pani Anny Mikulskiej - dokumentalistki i autorki kwerend archiwalnych z Fundacji Generał Elżbiety Zawackiej w Toruniu. Nadzór naukowy nad projektem „Bohaterowie” sprawuje dr Katarzyna Minczykowska-Targowska. Opowieść radiową o bohaterce tego odcinka przygotowała Adriana Andrzejewska-Kuras.
Anna Żylicz urodziła się 29 XII 1925 roku w miejscowości Góra koło Wejherowa w ziemiańskiej rodzinie Ignacego i Barbary. W sierpniu 1939 roku z rodziną zamieszkała na Lubelszczyźnie. Maturę zdała eksternistycznie w 1943 roku przed Tajną Komisją Egzaminacyjną w Lublinie. Od września roku 1943 była słuchaczką kursu w Szkole Hodowli Drobiu w Chyliczkach koło Warszawy. Jedną z nauczycielek-instruktorek była należąca do AK Ewa Potemkowska ps. Anka, która wprowadziła Annę do konspiracji na przełomie lutego i marca roku 1944.
Po zaprzysiężeniu w marcu 1944 roku Anna Żylicz przyjęła ps. Katrina, przeszła szkolenie wojskowe i po zakończeniu kursu, trwającego osiem miesięcy, otrzymała rozkaz wyjazdu do Obwodu AK Krasnystaw, celem objęcia służby w komórce Pomocy Żołnierzowi. Jej zadaniem jako „peżetki” było organizowanie szeroko rozumianej pomocy żołnierzom, a więc prowadzenie gospód żołnierskich, które miały zajmować się żywieniem żołnierzy, prowadzeniem działalności informacyjnej, oświatowo-wychowawczej i kulturalnej. Był koniec lipca 1944 roku i pociągi pasażerskie do Lublina już nie kursowały, więc Anna zatrzymała się u znajomych matki na Żoliborzu. Tam dn. 31 sierpnia otrzymała rozkaz stawienia się na ul. Kruczą 1 do kwatery konspiracyjnej w mieszkaniu Lilki Borkowskiej. Dotarła na ul. Kruczą pierwszego sierpnia rano. We wspomnieniach odnotowała:
„Tego samego dnia dziewczęta [peżetki – przyp. E.S.] przeszły na ul. Świętokrzyską, by tam przenosić pakunki z żywnością i bronią do paru sąsiednich kamienic. Koło godziny 15 wszystkie dziewczęta (około 12) zgromadzono przy ul. Szpitalnej [Szpitalna 8 – przypis E.S.] w domu Wedla, w mieszkaniu prywatnym na jednym z wyższych pięter. W tej dzielnicy skoncentrował się batalion „Kiliński”. Pierwsze strzały padły i rozpoczęły się walki koło godz. 16 […]”.
O pracy „peżetek” w pierwszych dniach Powstania Anna Żylicz napisała:
„3 sierpnia zajęte byłyśmy sprzątaniem i przygotowaniem dużej sali na świetlicę i jadłodajnię dla żołnierzy Batalionu „Kiliński” […], zwijałyśmy się, żeby nasze zadanie wykonać, ozdobiłyśmy salę gustownie i patriotycznie. Pamiętam polską flagę na jednej ścianie, plakaty powstańcze na drugiej, kącik do czytania najnowszej prasy powstańczej. Przyszli oficerowie i zwykli żołnierze…”.
Anna wspomina o przygotowaniach świetlicy do odprawiania mszy św., podczas których ze szczególnym wzruszeniem śpiewano „Boże coś Polskę”. W gospodzie słuchano polskiej rozgłośni radia BBC z Londynu, ale to „Warszawianka” powstańczej „Błyskawicy”, uruchomionej 8 sierpnia przez Biuro Informacji i Propagandy Komendy Głównej Armii Krajowej, gromadziła najliczniejszą grupę słuchaczy, zainteresowanych komunikatami i reportażami z Powstania; słuchano żołnierskich piosenek i poezji.
W powstaniu Anna Żylicz gasiła pożary, wynosiła rannych, a nocą uczestniczyła w ewakuacji rannych do szpitali w Śródmieściu południowym, do których można się było dostać przez jedyne przejście – barykadę przy Alejach Jerozolimskich, będącą pod ciągłym ostrzałem Niemców.
Anna wspomina jeden z ostatnich wieczorów Powstania, gdy na podwórku „Koszty” peżetki rozpaliły w piecyku ogień, by zagotować wodę, a zgromadzeni przy nim powstańcy śpiewali akowskie piosenki. Szczególnie zapamiętała piosenkę „Deszcz jesienny deszcz, cicho sobie łka…”. We wspomnieniach napisała:
„Piosenka […] tak pasowała do naszej rzeczywistości […] i ile razy ją słyszę, przypominam sobie z łezką w oku ten wieczorek na podwórku”
Rozkaz umożliwiał jej opuszczenie Warszawy z ludnością cywilną. Wybrała jednak wyjście z Powstania nie jako cywil, ale jako żołnierz. Opuściła Warszawę dn. 9 października wraz z żołnierzami Batalionu „Kiliński.
Po kilku dniach kobiety załadowano wraz z mężczyznami do bydlęcych wagonów. W stłoczonym i pozbawionym podstawowych warunków higienicznych wagonie dn. 16 X 1944 roku transport dotarł do bocznej stacji, z której jeńców popędzono do międzynarodowego obozu w Muelberg, Stalag IV B. Odzyskała wolność 13 IV 1945 roku i 14 VI 1945 roku wyjechała do Włoch, aby prowadzić świetlice i gospody dla polskich żołnierzy II Korpusu. Od 1946 roku przebywała na emigracji.
W 1947 roku w Londynie wyszła za mąż za Stanisława Hołły, byłego oficera Brygady Karpackiej i spadochroniarza w służbie brytyjskiej na terenie Grecji. Mieszkała z rodziną w Kolumbii Brytyjskiej i w Kanadzie. Na uniwersytecie w Kelowna (Kolumbia Brytyjska) podjęła studia wieczorowe na wydziale socjologii, które ukończyła w Kanadzie na Uniwersytecie w Edmonton (prowincja Alberta).
Anna Żylicz zmarła 3 III 1996 roku w Vancouver (Kanada), gdzie do czasu przejścia na emeryturę w 1985 r. przez pięć lat była kierowniczką Polskiego Domu Opieki Społecznej im. M. Kopernika.
Radiowy biogram przygotowała Żaneta Walentyn. Autorka dziękuje pani Elżbiecie Skerskiej z Fundacji Generał Elżbiety Zawackiej za pomoc i dostarczenie materiałów źródłowych, a także pani dr Katarzynie Minczykowskiej-Targowskiej za opiekę merytoryczną nad projektem „Bohaterowie”, w ramach którego mogła opowiedzieć słuchaczom o Annie Żylicz – żołnierce AK.
Krystyna Bolesta, pseudonim „Myszka”, urodziła się 24. lipca 1927 roku w Wejherowie. Gdy wybuchła wojna miała iść do VI klasy. W połowie września 1939 roku jej ojca aresztowali Niemcy. Trafił do obozu w Nowym Porcie, wraz z innymi Polakami i Żydami z Pomorza. Dzięki pomocy znajomych udało się go wykupić i przed Bożym Narodzeniem wrócił do domu. Rodzina musiała jednak uciec z Gdyni. Cała czwórka wyjechała do Warszawy, rodzinnego miasta ojca. Ich mieszkanie było lokalem konspiracyjnym.
W 1942 roku, 15-letnia wtedy Krystyna złożyła przysięgę i stała się członkinią Szarych Szeregów Organizacji Harcerek. Gdy wybuchło Powstanie Warszawskie zgłosiła się do Szpitala Polowego przy ul. Miodowej. Ostatecznie trafiła do szpitala przy ul. Długiej, gdzie opiekowała się rannymi i asystowała przy operacjach. Gdy Niemcy zajęli starówkę, Krystyna Bolesta i kilka innych sanitariuszek przebrały rannych w cywilne ubrania, by byli lepiej traktowani przez wroga, po czym przyłączyła się wraz z nimi do kolumny cywilów idących pod eskortą Niemców. Ci wyciągnęli z kolumny kilku mężczyzn i ich rozstrzelali. Wśród nich był ojciec Krystyny Bolesty.
Po licznych perypetiach Krystyna Bolesta znalazła w końcu matkę i brata, również powstańca. Po wojnie wyszła za mąż. Jej wybrankiem został Włodzimierz Józefowicz. Zmarła 28 grudnia 2011 roku.
Opowieść o życiu i działalności Krystyny Bolesty powstała przy współpracy pani dr Ewy Gawrońskiej - dokumentalistki i autorki kwerend archiwalnych z Fundacji Generał Elżbiety Zawackiej w Toruniu. Nadzór naukowy nad cyklem „Bohaterowie” sprawuje dr Katarzyna Minczykowska-Targowska. Opowieść radiową o bohaterce tego odcinka przygotowała Adriana Andrzejewska-Kuras.
Żyła w dwóch wiekach. W chwilach próby zawsze ruszała do akcji. Doskonale wiedziała, że skuteczny opór zakłada wspólne działanie. W cyklu „Bohaterowie” przedstawiamy postać urodzonej w Kowalu na Kujawach Stefanii Gierowskiej.
W czasie wojny polsko - bolszewickiej była sanitariuszką. Mimo że jeszcze przed wojną została wdową wychowującą trójkę dzieci w czasie okupacji zaangażowała się w pracę podziemnego wywiadu. W jej domu w Kielcach powstała główna wywiadowcza baza. Ona sama werbowała nowych członków, wyszukiwała lokale kontaktowe, skrzynki i punkty łączności. W konspiracji działały Jej dzieci, nawet 11-letnia Marysia, która ochraniała centrum operacji wywiadowczych. Stefania Gierowska prowadziła wojskowe szkolenie kobiet. W jej organizacji w Kielcach działało w czasie wojny niemal 600 kobiet.
Opowieść o życiu i działalności Stefanii Gierowskiej powstała przy współpracy pani Anny Rojewskiej - dokumentalistki i autorki kwerend archiwalnych z Fundacji Generał Elżbiety Zawackiej w Toruniu. Nadzór naukowy nad projektem „Bohaterowie” sprawuje dr Katarzyna Minczykowska-Targowska. Opowieść radiową o bohaterce tego odcinka przygotował Michał Słobodzian.
„Kto ratuje jedno życie – ratuje cały świat” - tę maksymę zna każdy Sprawiedliwy wśród Narodów Świata i każdy Żyd. Taki napis znajduje się też na medalu „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”, który w 1981 r. w Jerozolimie odebrała siostra zakonna Ludwika Małkiewicz.
Jak do tego doszło? Halina Małkiewicz urodziła się niedaleko Brodnicy. Już będąc dzieckiem postanowiła, że pójdzie do zakonu. W wieku 19 lat rzeczywiście wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Św. Elżbiety w Grabiu (woj. kujawsko-pomorskie, powiat aleksandrowski) i przyjęła imię zakonne Ludwika. W Grabiu, niedaleko Torunia, siostry elżbietanki prowadziły Zakład Wychowawczy dla sierot. Od 1 września 1939 r. Ludwika miała tam rozpocząć pracę jako nauczycielka i wychowawczyni.Tego dnia jednak wybuchła wojna. W zakonie brakowało żywności i innych artykułów codziennego użytku. W obawie o dalszy byt i uchodząc przed represjami, w październiku 1940 r. siostry zakonne wraz z dziećmi musiały opuścić Grabie. Dotarły przez Warszawę do Świdra, aby później przenieść się do Otwocka. Małkiewicz występowała tu pod przybranym nazwiskiem Ludwikowska, obawiając się prześladowań niemieckich.
W tamtym czasie zapisała w swoim pamiętniku: „S. Konkordia miała zająć się zdobyciem żywności. Mnie przydzielono opiekę nad wszystkimi dziećmi i zdobycie łóżek, materacy, szaf, krzeseł, stołów no i w ogóle całkowitego wyposażenia […].Siostra Gertruda będąc przełożoną i kierowniczką Zakładu zleciła mi całkowite zorganizowanie tajnej szkoły z przedwojennym programem nauczania. Pomogła mi w tym miejscowa inteligencja zarządzając między sobą zbiórkę pieniężną na podręczniki szkolne i pomoce naukowe […]. Oczywiście było to połączone z wielkim ryzykiem. Komplety zazwyczaj składały się z kilkunastu uczniów, a tu cała szkoła – z klasami […]. Doszło do liczby 120.”
Siostry zakonne pomagały też ukrywającej się ludności żydowskiej,. Getto żydowskie w Otwocku było drugim co do wielkości w dystrykcie warszawskim. Siostra Ludwika często do getta chodziła udzielając pomocy wielu osobom tam zamkniętym. Po jego likwidacji w 1942 roku ukrywający się Żydzi szukali u zakonnic ratunku. Otrzymywali pieniądze, żywność i udawali się dalej nie chcąc narażać sierocińca na niebezpieczeństwo. Siostra Ludwika Małkiewicz i jej przełożona Gertruda Marciniak przyjęły pod swoją opiekę liczną grupę dzieci z rodzin żydowskich z Otwocka i okolic. Dzieci przyjmowane były na prośbę ukrywających się rodziców. W ich imieniu występowała często pani Adamowicz, która współpracowała z Wydziałem Opieki Społecznej m. Warszawy przy ul. Złotej. Nie istnieje lista dzieci żydowskich, które trafiły do domu elżbietanek. W swojej relacji siostra Ludwika wspominała: Alfreda, Daniela , Salome i Ruth. Ta ostatnia została przyjęta do domu w Otwocku w listopadzie 1942 r. na prośbę jej rodziców Rose i Maxa Noy. Siostra Ludwika z matką Ruth upozorowały podrzucenie dziecka. Pozostawiona na korytarzu niespełna trzyletnia dziewczynka zaczęła płakać, na co zbiegł się personel zakonny i świecki. Mała Ruth miała ma szyi woreczek a w nim fikcyjną metrykę na nazwisko Teresa Wysocka i list od matki z prośbą o zaopiekowanie się jej dzieckiem przez jakiś czas. Matka pisała, że jej mąż został wywieziony na roboty do Niemiec, a ona trudni się handlem, ale nie ma pieniędzy ani mieszkania i małą Tereską nie może się opiekować. Siostra Ludwika dbała o dziecko przez dwa lata aż do chwili, gdy po zakończeniu wojny zgłosili się po nią rodzice. Uratowali się w Warszawie na Pradze.
Wiele lat po wojnie matka dziewczynki wspominała: „[…] gdy tuż po wojnie przyszłam do zakładu podziękować za uratowanie mego dziecka i zostawić pieniądze, które nam po wojnie zostały. Kochana siostra Ludwika, nasz anioł opiekuńczy, powiedziała mi wtedy: »Niech pani zatrzyma te pieniądze, Niemcy przecież wszystko wam zabrali, ale jeśli kiedykolwiek ktoś w życiu potrzebował będzie pomocy, niech pani mu pomoże«”.
Rodzina Ruth Noy wyjechała do Stanów Zjednoczonych i po latach chcieli skontaktować się z siostrą Ludwiką, żeby odwdzięczyć się za uratowanie córki. Poszukiwania nie były łatwe, aż w końcu znaleźli siostrę w Skórczu, gdzie w 1976 r. objęła stanowisko przełożonej Domu Zakonnego. Max Noy wysłał z Nowego Jorku list z prośbą o spotkanie:
„Droga Siostro Ludwiko! Pisze do Pani Mietek, ojciec Tereski, którą Siostra Ludwika uratowała z rąk morderców hitlerowskich podczas wojny. Tereska jest już dzisiaj matką dwóch synów. Ona pragnie przyjechać do Polski żeby Panią zobaczyć i osobiście podziękować za szlachetny uczynek. My prosimy Boga, żeby dał Pani zdrowia i wszystkiego najlepszego; cokolwiek Pani Siostra sobie życzy”.
Do spotkania doszło po latach w Polsce. Rodzina starała się o odznaczenie Ludwiki medalem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”. Po pozytywnym rozpatrzeniu wniosku przez Instytut Yad Vashem, elżbietanka odebrała odznaczenie 11 grudnia 1981 r. w Jerozolimie oraz zasadziła drzewko w parku otaczającym Instytut.
Siostra Ludwika Małkiewicz zmarła 1 sierpnia 1996 r. w Gdańsku.
Opowieść radiową o bohaterce tego odcinka cyklu „Bohaterowie” przygotowała Żaneta Walentyn. Autorka dziękuje pani Annie Mikulskiej - dokumentalistce i autorce kwerend archiwalnych z Fundacji Generał Elżbiety Zawackiej za pomoc i dostarczenie wielu ważnych informacji i dokumentów dotyczących Haliny Małkiewicz, a także oraz pani dr Katarzynie Minczykowskiej-Targowskiej, również z Fundacji Generał Elżbiety Zawackiej, za opiekę merytoryczną i nadzór naukowy nad cyklem „Bohaterowie”.
Edwin Rozenkranz ps. „Kamień”, był strzelcem Armii Krajowej i powstańcem warszawskim. Urodził się 2 czerwca 1925 r. w miejscowości Czatkowy w okolicach Tczewa. Ojciec był inspektorem Izby Kontroli Skarbowej w Grudziądzu, matka zajmowała się dziećmi. Dwa lata przed wybuchem II wojny światowej rodzina przeprowadziła się do nowo zakupionej posiadłości w Miłobądzu. Po wybuchu wojny straciła majątek i została wysiedlona do Lublina.
Gdy Edwin Rozenkranz skończył 18 lat, wstąpił do szkoły podoficerskiej Armii Krajowej. Walczył w powstaniu warszawskim. Po wojnie skończył studia, zrobił doktorat, a w 1984 roku został profesorem zwyczajnym. Był aktywnym działaczem wielu organizacji m.in.: Polskiego Towarzystwa Historycznego, Towarzystwa Przyjaciół Gdańska, a także Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej i Związku Powstańców Warszawskich. Zmarł w 1992 roku.
Opowieść o życiu i działalności Edwina Rozenkranza powstała przy współpracy pani dr Ewy Gawrońskiej - dokumentalistki i autorki kwerend archiwalnych z Fundacji Generał Elżbiety Zawackiej w Toruniu. Nadzór naukowy nad cyklem „Bohaterowie” sprawuje dr Katarzyna Minczykowska-Targowska. Opowieść radiową o bohaterze tego odcinka przygotowała Adriana Andrzejewska-Kuras.
„Wysoki, szczupły blondyn o młodzieńczej twarzy. Nosił mundur zielony, ale nie wojskowy, raczej harcerski, furażerkę, a na nogach robocze buty z cholewami. Ruchy powolne, powściągliwy w mowie, ale każda jego wypowiedź była przyjmowana i słuchana z uwagą” – tak po latach bohatera kolejnej części cyklu „Bohaterowie” wspominał jego kolega z partyzanckiego oddziału.
Przedstawiamy postać urodzonego w Rypinie Bolesława Usowa, żołnierza Armii Krajowej i uczestnika największej partyzanckiej bitwy na polskich ziemiach. W czerwcu 1944 na Porytowym Wzgórzu starło się około 30 tysięcy Niemców i około 3 tysięcy partyzantów. Niemcy byli pewni szybkiego zwycięstwa, tymczasem zacięte walki trwały wiele godzin.
Opowieść o życiu i działalności Bolesława Usowa powstała przy współpracy pani Anny Mikulskiej - dokumentalistki i autorki kwerend archiwalnych z Fundacji Generał Elżbiety Zawackiej w Toruniu. Nadzór naukowy nad projektem „Bohaterowie” sprawuje dr Katarzyna Minczykowska-Targowska. Opowieść radiową o bohaterze tego odcinka przygotował Michał Słobodzian.
Płk. Leon Torliński, ps. Kret, Rybak, Kazimierz Orłowicz (1913–2007), żołnierz września 1939 roku, wywiadu Służby Zwycięstwu Polski-Związku Walki Zbrojnej–Armii Krajowej, Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, działacz Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość.
Leon Torliński urodził się 4 listopada 1913 r. w Wielkiej Wsi (od 1952 r. Władysławo).Jego Ojciec był członkiem polskiej Straży Ludowej podczas odradzania się państwa polskiego po I wojnie światowej. Patriotyczne wychowanie zaskutkowało ukończeniem przez Leona Torlińskiego Szkoły Podchorążych.
Do wybuchu wojny był on oficerem 85. Pułku Strzelców Wileńskich. W czasie kampanii wrześniowej 1939 roku, Leon Torliński walczył w 35. Rezerwowej Dywizji Piechoty; był dowódcą kompanii ciężkich karabinów maszynowych. Dostał się do niewoli niemieckiej, ale po trzech dniach udało mu się uciec. Przedostał się do Krakowa. Stamtąd przedostał się do Katowic samochodem ciężarowym.
Tak opisywał powrót w rodzinne strony: „Na peron w Katowicach dostałem się przypadkowo – pomagając nieść jakiś duży, ale nie ciężki bagaż – kobiecie z kilkorgiem małych dzieci. Gdy znalazłem się na peronie – ruszał pociąg – wskoczyłem doń. Był to pośpieszny do Wrocławia. Po kilku godzinach znalazłem się na dworcu we Wrocławiu. Wrocław znałem z okresu pobytu w Niemczech w 1937 r., jednakże postanowiłem nie opuszczać peronów i nie wchodzić nawet do hali dworca. Pojechałem przez Frankfurt nad Odrą do, chyba, Nakła, gdzie miałem trochę kłopotu z przekroczeniem granicy. Pomogła mi w tym ranna pielęgniarka o nazwisku Rydz, która wracając z wojny posiadała ważne zaświadczenia. Miała ona trudności z poruszaniem się, pomagałem jej więc w tym, nosząc również jej niewielki bagaż. Niemiec – kolejarz – pozwolił mi wprowadzić ją do pociągu na Bydgoszcz, który, po bardzo krótkim postoju, odjechał, co spowodowało, że w innym wagonie niż owa siostra przejechałem z Niemiec do Polski. W Bydgoszczy, po pożegnaniu się z siostrą Rydz, przesiadłem się do pociągu do Tczewa. Oczywiście całą tę trasę przebyłem bez biletów, ponieważ nie miałem pieniędzy na ich wykupienie”.
Rozpoczął pracę jako elektryk w Stoczni w Gdyni. Został przyjęty ponieważ podał nieprawdziwe dane, że był pracownikiem firmy w Wilnie, a nie żołnierzem i w Wilnie właśnie rozpoczął naukę zawodu elektryka.
Brat Leona, Józef, mieszkał w Grodzisku i pracował w Warszawie. Jemu Leon przesyłał wiadomości dotyczące rozbudowy stoczni w Gdyni i tego, co się w tej stoczni działo, np. informację o koncentracji statków i kutrów rybackich. Meldunki te zostały przekazane znajomemu Józefa Torlińskiego, Stanisławowi Roweckiemu, który był bratem Stefana Roweckiego, dowódcy Armii Krajowej.
Na początku marca 1941 r. Leon Torliński miał pracować w stoczni na nocną zmianę. Jednak z powodu braku materiałów zwolniono go wcześniej. Kiedy następnego dnia przyszedł do pracy, jego kolega z wejherowskiego gimnazjum, pracujący w stoczni, powiedział mu, że wcześniej byli w stoczni osobnicy wyglądający na gestapowców i dopytywali się o niego. Torliński ukrył się wtedy i w nocy wydostał ze stoczni. Udało mu się zdobyć dokument pozwalający na przekroczenie granicy z Generalnym Gubernatorstwem. Wyjechał do Warszawy i zmienił nazwisko na Kazimierz Orłowicz. Zatrzymał się u brata Władysława i zaczął pracować w jego gabinecie stomatologicznym jako pracownik techniczny, udając kuzyna własnego brata.
W maju 1941 r. w Warszawie Leon Torliński spotkał kolegę Znanieckiego z Torunia, z którym razem kończyli podchorążówkę. Znaniecki wprowadził Torlińskiego do oddziału dywersyjnego, gdzie zajął się dywersją kolejową (podpalanie transportów czy wytapianie palenisk w lokomotywach).
W lutym 1942 r. aresztowano jego ojca i brata. Ojca po trzech miesiącach zwolniono, brata osadzono w obozie koncentracyjnym Auschwitz. Przeżył, ale pozostał inwalidą.
W grudniu 1941 roku Leon Torliński został przydzielony do Okręgu ZWZ Radom-Kielce. Przeszedł przeszkolenie w zakresie prowadzenia wywiadu. Został zastępcą komendanta Obwodu Sandomierz oraz kierownikiem referatu II (wywiad i kontrwywiad) tego Obwodu.
Tak wspominał pracę w wywiadzie: „Dobrze zorganizowaną siatką wywiadu i kontrwywiadu, po oczyszczeniu terenu ze szpicli, wytępieniu gadulstwa i przechwalania się robotą, karanego zawieszeniem, a w niektórych przypadkach nawet chłostą – zapobiegłem aresztowaniom i stratom w ludziach”.
Wywiad zbierał dane o rozmieszczeniu oddziałów Wehrmachtu, żandarmerii, gestapo i władz administracyjnych okupanta, korzystając z różnych źródeł informacji. Trzeba zaznaczyć, że Leon Torliński doskonale znał język niemiecki, co ułatwiało mu kontakty z informatorami.
We wspomnieniach pisał: „W międzyczasie otrzymałem zapotrzebowanie Komendy Głównej AK na tabele strzelnicze artyleryjskie. Podobno jednostka artyleryjska w Sandomierzu była jedyną szkolącą na terenie Generalnej Guberni jednostką.
Zwróciłem się do podoficera, od którego czasami kupowałem buty, bieliznę i różne drobiazgi. Podtrzymywałem ten kontakt, bo był to „facet” zdolny do wszystkiego i mógł być użyteczny. Zgodził się. Powiedział mi, bym nie nalegał i nie przyspieszał, gdyż tabele wydaje się za pokwitowaniem i trzeba je zdać po zajęciach. »Mam na pieńku z jednym oficerem, załatwię tabele wówczas, gdy on je pokwituje, będzie większa zabawa«. Dostałem tabele po kilku tygodniach za 5 tysięcy złotych. Była to wysoka cena. Wręczając mi je z uśmiechem powiedział »Gdyby pan potrzebował jeszcze czegokolwiek, może pan na mnie liczyć«”.
Szóstego czerwca 1944 roku, na terenie wsi Mokoszyn (koło Sandomierza, dziś dzielnica miasta) spadł pocisk rakietowy, który wybuchem zniszczył zabudowania i zranił kilka osób. Wywiad AK wiedział, że Niemcy prowadzą doświadczenia z nową bronią (V1, V2), którą wystrzeliwują z poligonów. Żołnierze AK przejęli ten pocisk. Został zbadany przez prof. Arkadiusza Piekarę, pseudonim „Profesor”, i przez inżyniera mechanika Józefa Świeżyńskiego, pseudonim „Lot”, a następnie przekazany do Komendy Głównej AK w Warszawie.
Leon Torliński tak pisał o tym wydarzeniu: „Wyrzutnie V1 i V2 w Pustyni i Kochanówce [koło Dębicy – E.G.] były rozpracowane przez dostawcę – Polaka. Z pocisku V2, który eksplodował w Mokoszynie, zebrano około 500 kg części, z czego profesor Arkadiusz Piekara jako istotne zakwalifikował 3 małe serwomotorki i one z opisem zostały przekazane na Zachód »Mostem«”.
Operacja „Most III” została przeprowadzona 26 lipca 1944 r. Samolot aliancki lądował na terytorium Rzeczypospolitej i zabrał do Londynu części pocisku V2, które zdobył wywiad Armii Krajowej nie tylko pod Mokoszynem, ale również w innych miejscach. Pozwoliło to Anglikom opracować sposób obrony przed pociskami, które spadały na Londyn i inne miasta.
z dniem 27 lipca 1944 roku Leon Torliński został wyznaczony przez dowódcę 2. Dywizji Piechoty Legionów ppłk Antoniego Żółkiewskiego „Lina” na oficera operacyjnego sztabu tej dywizji. Służbę tę pełnił w lesie do 16 października, a do połowy listopada był oficerem odkomenderowanym przez dowódcę do prac w Kielcach. 2. Dywizja Piechoty w ramach Korpusu Kieleckiego AK prowadziła walki z Niemcami w ramach akcji „Burza”. Stoczyła boje pod Radoszycami, pod Miedzierzą i Trawnikami, w lasach nadleśnictwa Dyminy i w lasach włoszczowskich. Walki te odbywały się na bezpośrednich tyłach frontu, osłabiając siły niemieckie walczące na froncie. 30 września 1944 r. komendant Okręgu Radom-Kielce płk Jan Zientarski „Mieczysław” wydał rozkaz o rozczłonkowaniu 2. Dywizji na pułki i częściowym urlopowaniu żołnierzy.
Pisał w rozkazie: „Urlopowanie traktuję jako zło konieczne i polecam zastosować w ostateczności oraz tak je przeprowadzić, by móc w każdej chwili znowu zebrać całość sił do akcji. […]”.
Niestety, sytuacja militarna w Europie nie wyjaśnia się tak szybko, jakbyśmy tego chcieli, a jesień zbliża się z każdym dniem. Wydałem zarządzenia, które mają na celu zachowanie wszystkich sił do decydującej rozgrywki z wrogiem […]”.
Jak pokazała przyszłość, do tej decydującej rozgrywki z wrogiem nie doszło. Żołnierzy Armii Krajowej czekały represje ze strony wkraczających na ziemie polskie Rosjan.
W kwietniu 1945 roku aresztowany został przez Rosjan dowódca Torlińskiego z 2. Dywizji Piechoty ppłk Antoni Żółkiewski. Leon Torliński zdecydował się opuścić Polskę. Było to dla niego trudne, ponieważ zostawiał żonę i syna. W sierpniu 1945 r. w więzieniu kieleckim było około 800 żołnierzy 2. Dywizji z dowódcą i szefem sztabu na czele. Torlińskiemu, jako żołnierzowi tej jednostki, też groziło aresztowanie. We wrześniu 1945 roku Leon Torliński udał się na Zachód. W listopadzie 1945 r. zweryfikował się w II Korpusie Polskim we Włoszech. Ostatecznie osiedlił się w Wielkiej Brytanii.
W 1957 r. jednak wrócił do Polski i wtedy stał się obiektem zainteresowania Urzędu Bezpieczeństwa. Przez rok nie otrzymał żadnej pracy. Uprawnienia do wykonywania zawodu technika dentystycznego zdobył w wyniku zdanego w 1960 r. we Wrocławiu egzaminu. Pracował w Kolejowej Służbie Zdrowia w Gdańsku.
Po 1989 r. Organizował Okręg Pomorski Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej i pełnił w nim wiele odpowiedzialnych funkcji. Do swojej śmierci,., współpracował z gen. Elżbietą Zawacką i Jej Fundacją.
Leon Torliński został odznaczony Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari V klasy, dwukrotnie Krzyżem Walecznych, Medalem Zwycięstwa i Wolności, Odznaką Grunwaldzką. Przyznano mu także w 1999 r. tytuł Honorowego Obywatela Miasta Sandomierza. Zmarł 12 maja 2007 roku w Gdyni.
Opowieść o życiu i działalności Leona Torlińskiego powstała przy współpracy pani dr Ewy Gawrońskiej - dokumentalistki i autorki kwerend archiwalnych z Fundacji Generał Elżbiety Zawackiej w Toruniu. Nadzór naukowy nad cyklem „Bohaterowie” sprawuje dr Katarzyna Minczykowska-Targowska. Opowieść radiową o bohaterze tego odcinka przygotowała Żaneta Walentyn.
Był synem toruńskiego aptekarza. Miał zaledwie 20 lat, gdy zginął za ojczyznę. Nie wiadomo jak wykonano wyrok śmierci, który usłyszał za szpiegostwo. Bogusław Świętopełk Wojciechowski, pseudonim „Zenon”, miał zostać szefem wywiadu „Zachód” w Okręgu Pomorskim Związku Jaszczurczego. Organizacja stworzyła znakomitą sieć wywiadowczą na terenie Rzeszy, Pomorza i Wielkopolski. Bogusław Wojciechowski meldował o ruchach wojsk niemieckich i o fabrykach zbrojeniowych. Jego praca była doceniana. Działania przerwało niespodziewane aresztowanie podczas jednej z wielu podróży do Rzeszy. Obciążyły go znalezione przy nim szyfry i atrament do sporządzania tajnych niewidocznych informacji.
Opowieść o życiu i działalności Bogusława Wojciechowskiego powstała przy współpracy pani Anny Mikulskiej - dokumentalistki i autorki kwerend archiwalnych z Fundacji Generał Elżbiety Zawackiej w Toruniu. Nadzór naukowy: dr Katarzyna Minczykowska-Targowska. Opowieść radiową o bohaterze tego odcinka przygotowała Adriana Andrzejewska-Kuras.
Miał szczęście. I to kilka razy. Wtedy, gdy mimo ciężkiego śledztwa zdołał uciec z gestapowskiego więzienia. Także wówczas, gdy mimo roztrzaskanego uda przeżył dzięki ofiarności lekarzy i sanitariuszek, które ewakuowały go w czasie Powstania Warszawskiego ze Starówki.
W cyklu „Bohaterowie” prezentujemy postać Jana Filipskiego z Torunia - żołnierza Armii Krajowej, uczestnika Powstania Warszawskiego.
Opowieść o życiu i działalności Jana Filipskiego powstała przy współpracy pani Anny Mikulskiej - dokumentalistki i autorki kwerend archiwalnych z Fundacji Generał Elżbiety Zawackiej w Toruniu. Nadzór naukowy: dr Katarzyna Minczykowska-Targowska. Opowieść radiową o bohaterze tego odcinka przygotował Michał Słobodzian.