Małgorzata Jarocka-Krzemkowska
2024-09-10
W piwnicy poznańskiej kamienicy znajdowały się materiały łatwopalne, które podsyciły ogień. Jarocka-Krzemkowska wyjaśniła, czy należy spodziewać się kontroli w najbliższym czasie. – Rzeczywiście był taki pomysł, żeby strażacy kontrolowali piwnice prywatne i strychy. Taki pomysł obił się wszystkim o uszy. Zastanawialiśmy się, jak to będzie, gdzie faktycznie przyjdzie nam wykonać te zadania, czy to w ogóle jest możliwe.
– Proszę sobie wyobrazić, gdybyśmy zabrali się za kontrole. Ogrom pracy i ograniczone zasoby kadrowe. Ten fakt trochę uniemożliwiłby wykonywanie. My się pracy nie boimy, ale rzeczywiście, patrząc na kadrę, byłoby to może, albo z pewnością niemożliwe. Po drugie, nie ma takiego przepisu, delegacji w prawie, która pozwala strażakom na wchodzenie do prywatnych mieszkań.
Jednak nic nie stoi na przeszkodzie, żeby sami lokatorzy dbali o porządek w piwnicach. – Chciałam zasugerować taką inicjatywę, bo one pojawia się w naszym regionie. Mogę powiedzieć o tym na przykładzie Torunia. Prezydent miasta od lat każe sprawdzać piwnice na Starówce. Kontrole są prowadzone w piwnicach, strychach i wszelkich zakamarkach na terenie Starego Miasta. Władze miasta robią to za sprawą strażników miejskich i zaprasza do zespołu strażaka Państwowej Straży Pożarnej. To doskonale się sprawdza, pożarów jest mniej i nie są tak tragiczne. Ten obyczaj wpływa na świadomość społeczną.
Za moment rozpoczyna się sezon grzewczy, dlatego straż zachęca do zakupienia czujników dymu i czadu. To nie jest wielki wydatek. Podczas pożaru w Poznaniu właśnie to urządzenie zaalarmowało mieszkańców. – Na trzecim piętrze tej kamienicy, krótko przed wybuchem lokator usłyszał dźwięk czujnika pożarowego i zorientował się, o co chodzi. Z przejęciem udał się do pozostałych mieszkań i zaalarmował, że grozi tu niebezpieczeństwo. Wszyscy jeszcze przed wybuchem opuścili kamienicę. To jest namacalny przykład tego, że warto mieć czujnik pożarowy u siebie w domu. Będziemy do tego zachęcać.
– Nie dalej, jak wczoraj nasz Komendant Wojewódzki uczestniczył w odprawie, w której wziął udział minister spraw wewnętrznych i administracji, podsekretarz stanu i cała kadra kierownicza Państwowej Straży Pożarnej. Rozmawiali o bezpieczeństwie i na pewno pojawił się komunikat, że Komendant Główny stara się o wprowadzenie nowelizacji do przepisów o ochronie przeciwpożarowej – dodała Jarocka-Krzemkowska.
Włodzisław Giziński
2024-09-09
Na czwartkowe posiedzenie Parlamentarnego Zespołu Ziemi Bydgoskiej została zaproszona minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz:
- Powiemy to, co wiemy o pozycji Bydgoszczy, i o tym jakie, naszym zdaniem, były przyczyny degradacji Bydgoszcz, jako metropolii z lat 90. i początku 2000, kiedyśmy rzeczywiście byli 6 - 7 ośrodkiem metropolitalnym - mówi poseł Giziński.
- Pierwsza przyczyna: wykluczenie komunikacyjne. Proszę zwrócić uwagę: Warszawa - Włocławek, Toruń, Grudziądz i do Gdańska. Mamy tę nitkę w województwie kujawsko-pomorskim, ale pora na nadganianie pozycji Bydgoszczy i również pozycji Inowrocławia. Uzyskaliśmy wsparcie w tym projekcie, żeby kolej dużych prędkości biegła przez Bydgoszcz, Piłę Szczecin. Mamy poparcie parlamentarzystów ze Szczecina i z Piły, a z Włocławka usłyszałem od jednej z parlamentarzystek: „No nie, my Grudziądza nie zostawimy" (...).
Maciej Glamowski
2024-09-06
- Dzięki tym pieniądzom poprawi się jakość leczenia w naszym szpitalu – mówił Maciej Glamowski. - Za te pieniądze m.in. kupiony zostanie robot chirurgiczny oraz zmodernizowany będzie Centralny Blok Operacyjny.
Dofinansowanie nie zmniejszy jednak ogromnego długu grudziądzkiej lecznicy. Maciej Glamowski mówił, że w tej kwestii liczy na rządowy program. - To poziom zbliżony do pół miliarda, przeogromne obciążenie dla szpitala – mówił prezydent. - Ale trzeba też pamiętać, że minister Leszczyna zapowiedziała reformę szpitalnictwa, połączoną z oddłużeniem szpitali. Mówię tu o warunkowym oddłużaniu przez kolejne 10 lat. W tej chwili czekamy na szczegóły założeń tej reformy. Były zapowiedzi, myślę, że są aktualne, że jeszcze w tym roku będą wdrożone doraźne działania, które pozwolą na zamianę zobowiązań wymagalnych na pożyczkę w Banku Gospodarstwa Krajowego i nasz szpital z pewnością z tego programu będzie korzystał. (...)
W „Rozmowie Dnia” prezydent Maciej Glamowski odniósł się także do planów przeniesienia do Grudziądza większej części Centrum Szkolenia WOT, które aktualnie zlokalizowane jest w Toruniu.
Iwona Kozłowska
2024-09-05
- „Koncepcja Rozwoju Kraju 2050" jest dokumentem źle przygotowanym - mówiła bydgoska posłanka Koalicji Obywatelskiej, Iwona Kozłowska.
Dlaczego? Parlamentarzysta podkreśla, że rok 2050 to zbyt odległa perspektywa czasowa, w obecnej rzeczywistości dynamicznych zmian wewnątrz kraju, w Europie i na świecie. Posłanka Kozłowska wskazuje, że zła jest również metodologia opracowania tej koncepcji, poza tym źle dobrano kryteria. W opracowaniu brakuje spojrzenia przez pryzmat dotychczasowych osiągnięć np. w dziedzinie obronności, opieki medycznej czy kultury, a Bydgoszcz bardzo się w tych dziedzinach wyróżnia.
Łukasz Schreiber
2024-09-04
Agnieszka Marszał: Panie pośle, wpłacił już pan darowiznę na Prawo i Sprawiedliwość?
Łukasz Schreiber: Jako posłowie do tego się zobowiązaliśmy, wcześniej także wpłacaliśmy jakieś środki, teraz także wszyscy będziemy to robić. Sytuacja jest jednak nadzwyczajna. Mamy do czynienia z czymś poważniejszym, niż jednostkowa decyzja Państwowej Komisji Wyborczej. Mamy do czynienia z sytuacją, w której władza zaprzęgła do walki z opozycją już nie tylko służby specjalne i prokuraturę, tylko cały instrument i aparat władzy, na czele z kancelarią premiera. Widzimy, że władza sięgnęła po środki, by odebrać partii pieniądze na funkcjonowanie.
To samo mówili o rządach Prawo i Sprawiedliwość ludzie z Koalicji Obywatelskiej, jeszcze całkiem niedawno, kiedy to wy byliście u władzy.
Jest różnica między mówieniem, a podejmowanymi wówczas działaniami. Jestem gotowy tamtych naszych działań bronić i jestem gotowy do dyskusji. To jest skala zupełnie nieporównywalna.
A kiedy Prawo i Sprawiedliwość złoży od Sądu Najwyższego odwołanie od decyzji Państwowej Komisji Wyborczej?
Decyzja jest, będziemy składali odwołanie. To jest kwestia napisania przez prawników odpowiedniego pisma, więc nie chciałbym deklarować, czy to będzie dzisiaj, w środę, czy w czwartek. Na pewno w terminie (14 dni - przyp. red.) się zmieścimy (...).
Paweł Rajewski
2024-09-03
Aktualnie mamy szczyt zakażeń koronawirusem. W sierpniu w naszym regionie potwierdzono ponad 2 tysiące zakażeń, ale może być ich nawet 10, czy 15 razy więcej. Fala koronawirusa może się niebawem pokryć z falą zachorowań na grypę.
Czy lekarze są w stanie określić, jaki wariant grypy będzie w tym roku dominującym? - Niestety, tego nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Generalnie wirus grypy przebiega też stosunkowo łagodnie, ale boimy się powikłań – mówi dr Rajewski. - Boimy się konsekwencji te powikłania. Mogą spotkać każdego, nie tylko osoby starsze, ale również młode. Powikłania są groźne – to na przykład zapalenie mięśnia sercowego, ciężkie zapalenie płuc, czy zapalenie opon mózgowych i mózgu. Widziałem już osoby młode, 20, 30-letnie, które musiały mieć – w konsekwencji zakażenia grypą - wykonany przeszczep serca.
Światowa Organizacja Zdrowia informowała ostatnio o wzroście zachorowań na małpią ospę. - Zdecydowanie trudniej się nią zarazić niż na przykład grypą - mówił dr Rajewski.
Grażyna Dziedzic
2024-09-02
– Mam dużo nadziei i dobrej woli. To wszystko wynika z tego, że po spotkaniach z i naradach z dyrektorami szkół naszego województwa, doszłam do wniosku, że ludzie mają dużo pasji, zaangażowania i chcą zmian, żeby działo się to w dobrym kierunku. Dlatego moja nadzieja jest tak wielka – mówiła Dziedzic.
W ostatnim czasie blisko 700 nauczycieli otrzymało awans na wyższy stopień zawodowy. – Bardzo się z tego cieszę. Dlatego, że nie zawsze nauczyciele, którzy podchodzą do dyplomowania, uzyskują ten tytuł. To jest wyjątkowy rok. Wszyscy, którzy podeszli, otrzymali 100 procent. Jedna osoba się wycofała, ale to nie znaczy, że poniosła porażkę, tylko po prostu wycofała się z podejścia do rozmowy. Wszyscy, którzy podeszli, uzyskali stopień nauczyciela dyplomowanego. To dowód na to, że jako województwo zostaliśmy zasileni przez dużą liczbę nauczycieli, którzy mają pewną wiedzę, mogą być autorytetem i wspierać młodszych. Pokazywać im właściwą drogę. Mają szansę, bo rozwijają się.
Kolejnym „gorącym” tematem w środowisku oświatowym są lekcje religii w szkołach. Rozporządzenie szefowej resortu edukacji pozwala na łączenie uczniów różnych klas w większe grupy, ale zostało ono zaskarżone przez I Prezes Sądu Najwyższego. – Ja nie mogę orzekać zamiast trybunału, natomiast rozporządzenie weszło w życie i będzie stosowane w tym roku szkolnym. Chciałam przypomnieć, że nic się nie zmienia, jeśli chodzi o wymiar godzin z religii i etyki, bo są nadal dwie godziny i wciąż każdy, kto chce, może zadeklarować udział w tych lekcjach. Zmieniają się tylko zasady organizacyjne. Wiem, że zarówno rodzice, jak i nauczyciele religii wybiegają w przyszłość, ale o niej będziemy dyskutować przez cały rok. Jeśli coś się zmieni od roku 2025/26, to na pewno będziemy mieć możliwość zabrania głosu.
– Uważam, że to rozporządzenie by nie wyszło, gdyby miało godzić w dobro ucznia i co za tym idzie rodzica. Przez 26 lat byłam dyrektorem szkoły ponadpodstawowej i doskonale wiem, że frekwencja na lekcjach religii nie była duża. Nie twierdzę, że to wynika z tego, że spada religijność w naszym kraju. Po prostu młodzież nie chce chodzić z jakichś przyczyn na te zajęcia. Uważam, że zmiana organizacyjna, która wchodzi w tym roku, że łączy się klasy międzyoddziałowo, pomoże lepiej zorganizować czas pobytu dziecka i młodzieży w szkole. To chyba jest bardzo istotne i bardzo dobre dla wszystkich. Wydaje mi się, że zamiast siedzieć osiem godzin, to będą w szkole przez siedem, lub sześć. Organizowanie zajęć z religii dla dwóch trzech osób w klasie raczej nie jest dobre, bo przecież te same dzieciaki mogą chodzić międzywydziałowo na tę samą religię i mieć dostęp do tych samych treści programowych. Nikomu nie robimy krzywdy.
Kurator oświaty podkreśliła, co może być źródłem tak zagorzałej dyskusji na ten temat. – Myślę, że my jesteśmy narodem, który zawsze trudno przyjmuje zmiany. Lubimy się trochę sprzeczać i droczyć. Każda zmiana, dopóki nie zostanie jakoś skonsumowana, jest dla nas trudna. Wydaje mi się, że w tej chwili jest takie podejście, że zmiany, które wchodzą, będą monitorowane po roku, czy po dwóch latach. Wtedy będzie można wprowadzić poprawki. Nie mówię o religii, tylko w ogóle o wszystkich zmianach, bo na tym polega życie, żeby sprawdzać to, co się wprowadza nowego i ewentualnie wyciągać mądre wnioski.
– Wiem, żeby były konsultacje ze stroną kościelną i one nadal trwają, choć w nich nie uczestniczyłam. Wiadomo, że myśli się o dodatkowych zmianach. Sądzę, że kościół również bardzo realnie podchodzi do tej sytuacji i wiele osób w kościele zdaje sobie sprawę z tego, że no musi nastąpić właśnie reorganizacja i może byłoby warto wzmocnić siły merytoryczne, które pracują z dziećmi i młodzieżą, żeby przyciągnąć w ten sposób dzieciaki na lekcje religii. To jakość, a nie ilość powinna być tu istotna – wskazała kurator oświaty.
Grażyna Dziedzic wspominała lata 80. i 90., gdy religia wróciła do szkół. Z tego powodu w społeczeństwie panował wielki entuzjazm. – Jednak to była inna sytuacja polityczna i chodzenie do kościoła było nie tylko wyrażeniem swojej wiary, ale też manifestacją wolności, że mogę robić to, co chcę. To była taka namiastka, a w tej chwili mamy tę wolność i chodzi o to, żeby jej nie utracić i móc wybrać, czy chcę chodzić na religię, czy nie. Czy z tego powodu, że chodzę albo nie chodzę, nie jestem oceniany, to jest bardzo istotne, żeby utrzymać to poczucie wolności i demokracji. Chodziłam na lekcje religii do salki katechetycznej. Myślę, że to miało dużo plusów. To też był wybór, nie pojawił się żaden przymus. Jednocześnie przychodząc do salki katechetycznej, która była przy kościele, wymuszało się w ten sposób pewną postawę młodego człowieka. Nie zachowywał się tak, jak się w szkole.
– Wiem, że w całej Unii Europejskiej większość krajów ma religię w szkole w wymiarze jednej godziny, nie dwóch, jak u nas. Jeszcze raz podkreślam, że się nic nie zmieniło. Zaczynamy ten rok szkolny z dwiema godzinami, więc mamy więcej niż inni. Chyba warto się zastanowić, że tak, jak reformujemy różne przedmioty, to może zajęcia z religii też dobrze byłoby zreformować – podkreśliła Dziedzic.
W „Rozmowie Dnia” poruszyliśmy również kwestię pięcioprocentowej podwyżki dla nauczycieli. – Oni wykonują tak trudną pracę, że to zawsze będzie za mała podwyżka. Nawet gdyby była 10-procentowa. Zdaję sobie sprawę i myślę, że nauczyciele, którzy są ludźmi wykształconymi również to wiedzą, ale nauczycielom skończyła się cierpliwość. Zawsze mówiono, że oni, jako ta wykształcona grupa, mają poczekać, że jeszcze trochę, a oni później. Tego już nie ma i cieszę się, że Ministerstwo Edukacji docenia pracę nauczycieli i widzi potrzebę podnoszenia wynagrodzeń. Wiem, że trwają negocjacje i mam nadzieję, że zostaną zakończone z jak najlepszym wynikiem.
Kurator oświaty zabrała głos w sprawie braków kadrowych w szkołach w naszym regionie. – To się zmienia. Myślę, że inna liczba była w ubiegłym tygodniu, a inna jest teraz w dniu rozpoczęciu rozpoczęcia roku szkolnego. Wiem, że brakuje psychologów i pedagogów specjalnych. Mam nadzieję, że jeszcze w tym pierwszym tygodniu dyrektorzy pozyskają właściwe osoby. Brakuje powyżej 200 nauczycieli w całym województwie. To są wakaty z wszystkich przedmiotów. Najwięcej jest w tym psychologów, ale są braki prawie z każdego przedmiotu, brakuje pojedynczych osób. Myślę, że dyrektorzy sobie poradzą. Jestem po naradach z dyrektorami i wiem, że będą zatrudniać z nadgodzinami i nadal poszukiwać.
– Życzę zdrowia i cierpliwości, bo to jest podstawa. Do sukcesu nie ma żadnej windy, trzeba iść po schodach. Życzę, żebyśmy szli razem po tych schodach i nie dostali zadyszki. Jak się weźmiemy razem do pracy i mamy ochotę, którą widziałam w oczach dyrektorów na naradach, a co za tym idzie, przekażą swoją aktywność nauczycielom, to damy radę bez zadyszki wejść na te schody – zakończyła Dziedzic.
Piotr Całbecki
2024-08-30
- Chcemy kumulować potencjały, ograniczać koszty i poprawić jakość życia – tłumaczył marszałek Całbecki. - Metropolia jest niczym innym, jak sposobem zorganizowania przestrzeni wokół dużych miast i w samych miastach - po to, aby nie było korków, by ludzie mogli dojechać na czas do pracy, aby była praca, by były wyższe uczelnie, opery, filharmonie, teatry - wszystkie usługi wyższego rzędu, które są koncentrowane w metropoliach. I to nie tylko dla mieszkańców dużych miast, ale dla całych regionów. I w tej kwestii mamy mały spór, ale myślę, że sobie z nim poradzimy. Nie my wywołaliśmy temat, to projekt ministerstwa. Podejrzenia, że to szarża zwolenników Torunia jest nieporozumieniem - jeśli już mówimy o jakiejś szarży i ataku – dodaje.
Projekt Koncepcji Rozwoju Kraju 2050 przyjmuje trójstopniową klasyfikację aglomeracji miejskich. Najważniejsza jest stołeczna, drugi stopień to metropolie krajowe i tu wskazanych jest siedem - między innymi trójmiejska i szczecińska. Dyskusja rozgorzała po tym, jak w Koncepcji Rozwoju Kraju 2050 dwie stolice kujawsko-pomorskiego uznano za miasta kategorii „C" i nazwano „aglomeracjami regionalnymi". Radni sejmiku apelują do rządu o zmianę zapisu i zakwalifikowanie obydwu miast jako „dwubiegunowej metropolii krajowej".
Stanowisko sejmiku województwa w sprawie Koncepcji Rozwoju Kraju 2050 wywołało wiele skrajnych komentarzy. Czy można budować metropolię na siłę? O to m.in. pytała Iwona Muszytowska-Rzeszotek gościa „Rozmowy Dnia”.
Mirosław Bartulewicz
2024-08-29
– W Straży Miejskiej pracuję 31 lat. Zaczynałem jako przysłowiowy „krawężnik”, a doszedłem do rangi komendanta. To prawie od samego początku powstania tej formacji. W Toruniu straż rozpoczęła w 1991 roku, ale niektóre już w 1990. Byliśmy jednym artykułem ustawy o Policji, powołanej właśnie w tym okresie – przedstawił Bartulewicz.
Przyznał również, że zdarzały się pojedyncze chwile, gdy praca strażnika była męcząca. – Myślę, że tylko wtedy, kiedy miałem do czynienia z bardzo mocno zdenerwowanym przeciwnikiem, może tak to określę Natomiast zawsze są to mieszkańcy i trzeba podchodzić do nich w taki sam sposób, po prostu dobrze.
– Zaczynaliśmy jako 23 osoby, teraz już 125 etatów, ale są też większe straże w Polsce. Kiedyś było nas 525 jednostek, teraz koło 400. Są straże, które mają 1800 osób, jak w Warszawie. 350-400 w Gdańsku, czy czy Wrocławiu. Nasza, czy bydgoska straż to około 250 osób. Jesteśmy wszędzie, bo na to pozwala nam nasza ustawa. Pojawiamy się, gdzie spalane są śmieci. Jesteśmy tam, gdzie są nieprawidłowo parkowane pojazdy, ale i w tych miejscach, gdzie potrzebują nam mieszkańcy i zwierzęta. Również działamy w tym obszarze. Jesteśmy także profilaktykami. Rozmawiamy z młodzieżą i z dziećmi, pokazujemy w szkołach, jak zachować się w obecności dzika, a z drugiej strony, jak bezpiecznie poruszać się po Internecie. Szerokie działania, na które pozwala nam nasze prawo. Każda straż chce funkcjonować w jak najszerszym zakresie – wymieniał komendant.
Jak bardzo zmieniła się praca strażnika przez 31 lat? – W latach 90. to brak komunikacji z dyżurnym. Później nastąpił rozwój i pojawiła się ustawa w 1997 roku, czyli przez sześć lat byliśmy bez własnej regulacji prawnej. Następnie zmiany i coraz większe obowiązki i możliwości dla Straży Miejskich. Doszliśmy do tego, że mieszkańcy oczekują od nas, choćby interwencji wobec zwierząt, bo tych jest coraz więcej. Jeśli chodzi o pozostałe, to oczywiście obszary komunikacji. Cały czas mamy z tym do czynienia i sami mieszkańcy wiedzą, że działamy w tym obszarze.
– Jednak w zależności od pory roku, to choćby kwestia dotycząca bezpieczeństwa na wodach, czy profilaktyka w szkołach, związana z tym okresem. Początek roku szkolnego, to kolejne działania profilaktyczne, ale także okres grzewczy, czyli zgłoszenia dotyczące spalania nieczystości – dodał Bartulewicz.
Rafał Bruski
2024-08-28
Prezydent miasta odniósł się do komentarza w Internecie, według którego „trwa toruński zamach na Metropolię Bydgoską”. – Ten zamach trwa od kilkunastu lat, co najmniej. Także jestem spokojny. W tym dokumencie, który był opiniowany, to jest tak naprawdę pierwszy dokument, który tak wyraziście powiedział o prawdzie. Komunikuję ją od kilkunastu lat. Toruń i Bydgoszcz to są dwa różne miasta, oddalone od siebie, które niewiele wiąże. Z tym należy się pogodzić, choć głównie musi to zrobić strona toruńska.
– Taktyka zawsze polegała na tym, żeby między Bydgoszczą i Toruniem zawsze stawiać znak równości, na który ja oczywiście się nie godzę. Mamy swoją tożsamość i swój potencjał, tak naprawdę zdecydowanie większy od Torunia, praktycznie we wszystkich ważniejszych obszarach życia społeczno-gospodarczego. Staramy się skupiać na tym, co jest prawdziwe, faktyczne i funkcjonalne. Współpracujemy z 20 samorządami, łącznie to jest 600 tysięcy osób i to jest moje główne zadanie, a nie dyskutowanie, czy z Bydgoszcz z Toruniem, czy nie. To jest po prostu droga donikąd. – mówił prezydent Bruski.
Jednak innego zdania jest sejmik województwa, który w przyjętym stanowisku wzywa rząd do zmian w Koncepcji Rozwoju Kraju 2050. Chodzi o zakwalifikowanie Bydgoszczy i Torunia jako dwubiegunowej metropolii do kategorii metropolii krajowych. Maciej Wilkowski przytoczył wypowiedzi Piotra Całbeckiego – marszałka województwa, Marka Gralika – szefa klubu radnych Prawa i Sprawiedliwości, oraz Krzysztofa Kukuckiego, prezydenta Włocławka.
– O dziwo, najbliższa jest mi wypowiedź pana Marka Gralika. Bydgoszcz jest pierwszym miastem z tzw. nieco niższą rangą, niż te osiem, które jest przed nami. Wyprzedza nas Szczecin i gdyby to stanowisko dotyczyło naszego miasta, to oczywiście bym się pod nim podpisał. Tylko nie rozumiem, dlaczego Toruń ma być podpięty pod nasz potencjał i na zasadach równości, na które się kompletnie nie godzę. Mieliśmy już ten eksperyment. W poprzedniej perspektywie unijnej funkcjonował tzw. ZIT bydgosko-toruński. To było siedem lat współpracy, takiej bezbolesnej i obojętnej, o ile każdy skupiał się na swoich zadaniach i nie zostało wygenerowane żadne, które by nas połączyło. Jednak podpisuję się pod każdą inicjatywą, która łączy Bydgoszcz i Toruń po względem komunikacyjnym – wskazał Bruski.
Za przyjęciem stanowiska sejmiku głosowali m.in. Jacek Woźny, były rektor Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego i Zbigniew Ostrowski, wicemarszałek województwa. – Nie używałbym słowa „zdrajcy”. Akurat pan Woźny dość krótko jest radnym, więc może jeszcze nie wchodził w te niuanse. Może argumentacja pana marszałka go przekonała. Nie rozmawiałem na ten temat z panem rektorem, więc mam nadzieję, że po rozmowie ze mną zmieni zdanie. Osoby związane z Bydgoszczą po prostu popierają stanowisko marszałka, z którym otwarcie, od wielu lat się nie zgadzam.
Prezydent Bydgoszczy odpowiedział na pytanie słuchacza, dotyczące przebudowy stadionu Polonii. – Gdyby to pytanie zadano mi w 2019 roku, odpowiedziałbym, że w ciągu najbliższych dwóch, trzech, może czterech lat. Wówczas zaczął się kryzys w samorządach, poprzedni rząd zaczął ograniczać nasze dochody. Stąd należało ciąć inwestycje i wydatki. To jest pierwszy rok. W tej chwili jest nowa ustawa o finansach samorządów. Ona przewiduje coroczne zwiększanie budżetu, więc chcę, może trochę odważnie zadeklarować, że do końca kadencji to się wydarzy, aczkolwiek już w najbliższym czasie, może jeszcze w tym roku, albo na przełomie tego roku, na pewno przed sezonem musimy zmodernizować oświetlenie i musimy odwodnić tor. Zrobimy to bez względu na to, czy Polonia awansuje, czy nie, a wierzę, że to zrobi. Prace rozpoczniemy jeszcze w tym roku.
Rafał Bruski odniósł się również do sytuacji w Miejskich Zakładach Komunikacyjnych. – Miasto występuje w MZK w dwóch rolach: jako właściciela i kupującego usługi, co zrobiliśmy na dziewięć lat za określone środki finansowe. Płacimy o 100 milionów więcej przez ten okres, niż to, co mogliśmy kupić na rynku. Od tego, żeby spółka funkcjonowała, jest zarząd spółki. Najdalej co kwartał mam sprawozdania z sytuacji finansowej w spółce i słowa o tym, że zabraknie pieniędzy, nie znajdują potwierdzenia.
Jak zapowiadał Andrzej Arndt ze Związku Zawodowego Pracowników Komunikacji Miejskiej w Bydgoszczy, od września będą wypadać kursy z rozkładu jazdy. Jego zdaniem porozumienie nic nie dało, a miasto dąży do sprywatyzowania komunikacji miejskiej. – To oczywiście bzdura, tylko tak mogę to skomentować. To, że wypadają kursy i nie ma kierowców, za to odpowiada zarząd spółki. To jego zadanie, żeby wyjeżdżały wszystkie autobusy. Jednak czuję za to odpowiedzialny, żeby nasza spółka świadczyła usługi na najwyższym poziomie – skwitował Bruski.
O ważnych sprawach z ważnymi gośćmi...
„Rozmowa Dnia” – od poniedziałku do piątkupo wiadomościach o godzinie 8:30.
Prowadzą: Agnieszka Marszał,
Iwona Muszytowska-Rzeszotek
i Maciej Wilkowski.
Na Wasze pytania i uwagi czekamy
pod adresem mailowym:
rozmowadnia@radiopik.pl