Po sekcji zwłok trzylatki z Torunia. Rodzice z zarzutem zabójstwa?
We wtorek przeprowadzono sekcję zwłok trzyletniej dziewczynki, która w nocy z piątku na sobotę zmarła w toruńskim szpitalu. Jej rodzicom zarzut usiłowania zabójstwa może zostać zmieniony na zarzut zabójstwa.
Wstępne wyniki sekcji zwłok wskazują, że przyczyną zgonu była niewydolność krążeniowo-oddechowa. - Ta przyczyna pozostaje jednak w ścisłym związku ze stanem, w jakim dziecko trafiło do szpitala. Mówiąc wprost - do niewydolności doprowadziły obrażenia dziecka - mówi rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Toruniu Andrzej Kukawski.
Pełne wyniki sekcji zwłok będą znane po przeprowadzeniu badań histopatologicznych. - Do tej pory nie zapadła jeszcze decyzja o kolejnych czynnościach z rodzicami dziecka. Prokurator prowadzący sprawę zadecyduje o tym, czy zarzuty zostaną zmienione - podkreślił Kukawski.
Rodzice trzylatki z Torunia usłyszeli 30 maja zarzuty usiłowania zabójstwa. Sylwia M. i Przemysław O. mieli znęcać się nad córką co najmniej od kwietnia. 28 maja, bijąc dziewczynkę po głowie, doprowadzili do tego, że w stanie ciężkim trafiła do szpitala. Sąd zadecydował o aresztowaniu podejrzanych. - 23-letnia Sylwia M. i 32-letni Przemysław O. są podejrzani o to, że w okresie co najmniej od kwietnia tego roku do 28 maja, działając wspólnie i w porozumieniu, znęcali się fizycznie nad małoletnią córką w wieku 2 lat i 11 miesięcy. Zadali jej uderzenia przedmiotami, otwartą dłonią po całym ciele, w tym w szyję oraz w twarz, a także nie zapewnili jej niezbędnej pomocy, koniecznej do zaopatrzenia złamania kości ramiennej prawej. Do kulminacji doszło 28 maja. Wówczas rodzice mieli spowodować u dziecka urazy głowy. Zadając ciosy, doprowadzili do licznych zmian w obrębie mózgowia i masywnego obrzęku mózgu - informował wcześniej prokurator Kukawski.
Rodzice dziewczynki mają trójkę dzieci, a dodatkowo kobieta jest w ciąży. Aresztowany ojciec wcześniej był karany za przestępstwa przeciwko mieniu i odbywał karę pozbawienia wolności. Dziecko od 2019 roku do początku 2021 przebywało w rodzinie zastępczej. Wynikało to z częściowego ubezwłasnowolnienia matki. Po powrocie dziewczynki do domu rodzinnego pojawiał się tam m.in. asystent rodziny. - Od lutego do maja 16 razy był u podopiecznych. To były tzw. wizyty skuteczne, czyli asystent wszedł do ich domu. W siedmiu kolejnych przypadkach nikogo nie zastał - mówiła „Gazecie Pomorskiej" Bożena Miler, rzecznik MOPR w Toruniu. - Kontakt telefoniczny też utrzymywali - dodała.