Ratownik: Zwolnili nas, bo w czasie epidemii pomagaliśmy w innym szpitalu
Dyrekcja Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Toruniu rozwiązała umowę kontraktową z pracownikami Szpitalnego Oddziału Ratunkowego, którzy - w związku z brakami kadrowi podczas drugiej fali epidemii - zostali oddelegowani do pracy przy pacjentach z COVID-19 do innej jednostki.
Ze szpitala w Toruniu zwolnieni zostali dwaj ratownicy medyczni i pielęgniarka. - Od 1 października zostaliśmy delegowani przez wojewodę na trzy miesiące do pomocy w szpitalu Grudziądzu. Otrzymaliśmy wtedy informację, że spokojnie po trzech miesiącach wracamy do pracy na normalnych warunkach, że jest to wszystko zgodnie z prawem i normalnie będziemy pracować – opowiada ratownik Łukasz Gajda. - Potem okazało się jednak, że dostaliśmy w trójkę wypowiedzenie – dodaje.
Ratownik otrzymał wypowiedzenie bez wskazania powodu - listownie do domu, jeszcze podczas trwania delegacji, co według niego jest niezgodne z ustawą o przeciwdziałaniu epidemii COVID-19. Zdaniem medyka, zwolnienie to forma zemsty za to, że zdecydował się opuścić swój szpital. - Mogliśmy się nie zgodzić, ponieważ mamy małe dzieci, natomiast warunki, które nam zaproponowano – umowę o pracę, wyższe stawki – skłoniły nas do zgody na tę delegację. Toruński szpital jest chyba jedynym w Polsce, który coś takiego zrobił – mówi ratownik.
Łukasz Gajda otrzymał obecnie umowę kontraktową w Grudziądzu, dokąd był delegowany. Wojewódzki Szpital Zespolony w Toruniu na razie nie odniósł się do sprawy. Dyrektor placówki przebywa na urlopie.