Powrót dzieci do szkół. Kurator Marek Gralik: To wyczekiwany moment!
18 stycznia dzieci klas I-III powrócą do nauczania stacjonarnego w szkołach. Czy szkoły są przygotowane na przyjęcie dzieci i czy są w stanie spełnić zalecenia ministerstwa, aby nauka była bezpieczna?
Czy efektem wielu miesięcy nauki zdalnej będzie gorszy poziom wiedzy i kompetencji uczniów? - o tym w rozmowie z gościem Popołudnia z nami - kuratorem oświaty, Markiem Gralikiem.
Magda Jasińska: Nie obawia się pan powrotu dzieci z klas 1-3 do szkół?
Marek Gralik: Wręcz przeciwnie, ja wyczekuję, z wielkim osobistym zaangażowaniem, by klasy 1-3 w końcu powróciły do szkół i żeby ten powrót był stały. Jest to bardzo słuszna decyzja, wyczekiwana przez nauczycieli, rodziców i uczniów. Cieszę się, że udało się doprowadzić do sytuacji, że w niezwykle bezpiecznych warunkach uczniowie i nauczyciele rozpoczną swoją pracę.
Mówił pan o bezpiecznych warunkach, które będą musiały szkoły spełnić, a już słyszy się głosy, że to są warunki nie do spełnienia.
Jakie?
Choćby takie, żeby jedna toaleta przysługiwała jednej klasie.
Wytyczne MEN i GIS dla szkół podstawowych są tylko wytycznymi, to nie jest akt prawny, tam jest informacja: „w miarę możliwości”. Tam gdzie jest możliwość zastosowania się to należy to zrobić, tam gdzie nie ma, to działamy w ramach zdrowego rozsądku i robimy to co jest możliwe. Nikt nie oczekuje od dyrektorów szkół, od nauczycieli rzeczy niemożliwych. Jeśli jest możliwość, żeby w jednym budynku szkolnym, jeden oddział klasowy był oddalony od drugiego oddziału o jakiś dystans, jeżeli to jest możliwe to należy to zrobić. (...). Nauczyciele przedmiotów dodatkowych, katecheta, wuefista, będzie zmieniał miejsce swojej pracy, czyli będzie przechodził od klasy do klasy.
Czy szkoły zgłaszają problemy?
Wręcz przeciwnie. Robiłem sondę wśród dyrektorów i zadałem pytanie: czy pan jest gotowy przyjąć uczniów choćby jutro? Odpowiedź była: tak. Dyrektorzy są przygotowani, mają wewnętrzne regulaminy, zasady dotyczące bezpieczeństwa będą przestrzegane, ustalono plany dnia dla danej klasy, godziny przychodzenia, wychodzenia, korzystania ze stołówki. My monitorujemy ten cały proces i dyrektorzy wiedzą, że jeżeli mają problemy, czy wątpliwości związane z organizacją pracy i przygotowaniem odpowiednich warunków do przyjęcia uczniów i nauczycieli, to mają kontaktować się ze swoim wizytatorem rejonowym, by te wątpliwości rozwiać.
Te decyzje o powrotach dzieci do szkół, prędzej czy później, musiały zapaść, bo poziom nauczania zdalnego, mimo wszystko, nie chcę używać złych słów, ale był gorszy.
To prawda, ta długotrwała nauka zdalna, podkreślam długotrwała, wpływa negatywnie, nie tylko na tę sferę edukacyjną, ale również na sferę zdrowotną i społeczną. Zdajemy sobie sprawę, że mniej skuteczne jest przekazywanie wiedzy i jej przyswajanie. Tu chodzi też o coś więcej, o zdrowie, to fizyczne i psychiczne. Przez długotrwałą naukę zdalną widzimy już symptomy mówiące, że pojawiają się u uczniów problemy z nadwagą, ze wzrokiem, ujawniają się wady postawy i zaburzenia psychiczne. Można też wspomnieć o aspekcie społecznym. W domu są rożne sytuacje, nauczanie zdalne może powodować napięcia, zahamowanie budowania relacji rówieśniczych.
Pojawiły się sugestie, bo stan nauczania zdalnego trwa już prawie rok, że uczniowie powinni powtarzać dany rok.
Jeśli chodzi o efekty nauczania, to kto wie, czy to nie byłoby dobre rozwiązanie, ale, przypuszczam, to nie będzie wprowadzone w życie, bo to dotyczy nie tylko uczniów, ale też studentów. Jak studenci pracują teraz na kierunkach wymagających kontaktów osobistych? Słyszałem od studentów, że wręcz chcieli by by rok akademicki został powtórzony, bo oni nie za wiele się nauczyli. Wracając do uczniów. Spodziewamy się, że te efekty nauczania będą mniejsze, ale tu chodzi przede wszystkim o kwestie zdrowia. Jeden z dyrektorów powiedział, że on woli klasę rozrabiającą u niego na lekcji, niż oglądanie smutnych twarzy przez ekran komputera. (...).