Koronawirus pokonany, ale pani Agnieszka ma innego groźnego wroga!
Pierwszego kwietnia, pani Agnieszka Radomska zmagająca się z nowotworem krwi, dowiedziała się, że zaatakował ją jeszcze jeden podstępny przeciwnik: koronawirus. O zakażeniu dowiedziała się podczas pobytu w toruńskim szpitalu.
- Najpierw było niedowierzania. Ja? Przecież ja się dobrze czuję, a nawet super! Niestety, test mówił, że jestem zakażona. Mój syn zadzwonił: Mama, powiedz, że to jest prima aprilis. Jednak nie było to żart. Przeszłam to, jak na chorobę współistniejącą, łagodnie. Miałam bóle takie jak przy przeziębieniu i grypie. Temperatura nie przekroczyła 38 stopni. Straciłam węch i smak. Mogłam jeść tylko kisiel i przyjmować płyny - relacjonuje swój stan w czasie zakażenia koronawirusem pani Agnieszka Radomska.
Dodaje, że jedynym ratunkiem w przypadku tej pierwszej choroby, czyli nowotworu krwi, jest znalezienie genetycznego bliźniaka, który podzieli się z nią szpikiem kostnym.
- Mąż bardzo się zaangażował w moją chorobę, został ambasadorem chorób współistniejących. Nawiązał współpracę z bazą DKMS, żeby poszerzyć bazę danych, aby w przyszłości więcej osób miało szansę znaleźć swojego bliźniaka genetycznego - mówi pani Agnieszka.
Link do pomocy
Więcej na naszej antenie po godzinie 15, a audycji Popołudnie z nami.