Pani Dorota i pani Grażyna, podopieczne Fundacji „Światło", wybudzone i świadome!
Właśnie zaczynają życie od nowa. W toruńskim Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym Fundacji Światło wybudziły się dwie kolejne pacjentki. Jedna po wypadku drogowym, druga po udarze mózgu. Same jeszcze nie są w stanie opowiedzieć o swoim powrocie, więc o wypracowanym cudzie opowiadają specjaliści ze „Światła".
Ostatnio wybudzone panie to już 73 i 74 osoby, które będąc w stanie apalicznym wracają do świadomego życia.
Pani Dorota, uległa wypadkowi komunikacyjnemu w lutym 2018 roku. Trzy miesiące później trafiła do ZOL-u Fundacji „Światło”. Od początku pobytu w placówce wykazywała zainteresowanie otaczającymi ją osobami, z którymi próbowała nawiązać kontakt, najpierw niewerbalny, a od końca grudnia 2019 roku również werbalny.
Pani Grażyna, we wrześniu 2019 roku została pacjentką oddziału. Otwiera się na otaczającą rzeczywistość i nawiązuje z nią coraz lepszy kontakt – w ubiegłym miesiącu wypowiedziała nawet swoje pierwsze słowa.
- Jest to coś cudownego - mówi Janina Mirończuk, prezes Fundacji Światło. - To musimy nagłaśniać, że tym ludziom się należy właściwa opieka, właściwe bodźcowanie, bo oni wracają.
Marlena Topolska - Skowrońska jest psychologiem w fundacji. Mówi o wybudzonych podopiecznych.
- Dwie zupełnie różne kobiety. Dorota to kobieta młoda, aktywna, kochająca zumbę, fitness. Pani Grażyna jest kobietą niezwykle wrażliwą, bardzo wierzącą.
Fizjoterapeutka Marcelina Pawłowska wspomina pierwsze momenty wybudzenia.
- Na początku były jakieś pomruki, pojedyncze sylaby. Potem przeszło to w jakieś słowa. Pacjentka jeszcze nie do końca potrafi wyartykułować, tego co chcę powiedzieć, więc często jest niezrozumiana. Wymienia często imiona osób z przeszłości.
Ten stan świadomości jest sukcesem całego zespołu.
- Prowadzimy bardzo interdyscyplinarną terapię: fizjoterapia, masaż, logopeda i psycholog, także faktycznie na ten sukces składa się praca wielu osób. Nasza praca jest troszeczkę takim chodzeniem po omacku. Wielu rzeczy musimy się domyślać. Zakładamy, że pacjent nas słyszy i rozumie. I że czuję to, co chcemy z nim zrobić.
- Musimy pochylić się nad drugim człowiekiem, musimy być blisko niego. Nie ma tutaj jakiejś uniwersalnej metody, bo każdy z nas jest inny, każdy potrzebuje czegoś innego, i właśnie z tą innością uderzamy aby tą inność wydobyć na zewnątrz - mówi Marlena Topolska - Skowrońska.