Kilka dni temu planowali z Januszem Dzięciołem co zrobić, by przejazd był bezpieczny
W miejscu, gdzie w piątek zginął Janusz Dzięcioł płoną znicze. Czy musiało dojść do tej tragedii?
Jak mówi Jerzy Czapla - sołtys Białego Boru - było dużo czynników, które mogły doprowadzić do tego wypadku. - Przejazd jest uniesiony do góry. Nadjeżdżające samochody wywierają presję na kierowcę, bo tam jest mało miejsca - mieści się tylko jeden samochód. Poza tym słońce w tej chwili jest nisko i równolegle, i może oślepić kierowcę, który nie będzie widział oświetlenia. Może być jeszcze hałas jezdni – ja też nie zawsze słyszę sygnał dźwiękowy pociągu – wymienia.
- Trzeba zamknąć przejazd, gdzie wydarzyła się tragedia - uważa radny gminy Grudziądz Edward Sadurski. Kilka dni przed tragedią spotkał się z Januszem Dzięciołem i wspólnie zastanawiali się, co zrobić, aby zwiększyć bezpieczeństwo w tym miejscu. - Nawet rozmawialiśmy, że jest taka propozycja, żeby zacząć działać w kierunku zamknięcia tych dwóch przejazdów, a w zamian uzyskać dofinansowanie do budowy drogi asfaltowej – opowiada.
Janusz Dzięcioł zginął w piątek rano w wypadku na niestrzeżonym przejeździe kolejowym w Białym Borze koło Grudziądza. Był zwycięzcą pierwszej edycji programu Big Brother, szefem straży miejskiej w Świeciu oraz posłem na Sejm VI i VII kadencji.