Z padaczką za kierownicą ciężarówki. I z wyłudzonym zaświadczeniem lekarskim
8 lat więzienia grozi Robertowi C, zawodowemu kierowcy, który, według prokuratury, zataił przed lekarzem medycyny pracy, że jest chory. Prawda wyszła na jaw, gdy mężczyzna dostał ataku padaczki w czasie jazdy i spowodował wypadek. Zginęła 45 - letnia kobieta.
Mężczyzna zasiadł w środę (16.10.) na ławie oskarżonych Sądu Rejonowego w Toruniu. Akt oskarżenia odczytał Maciej Rybszleger z Prokuratury Okręgowej w Toruniu.
- Mając świadomość możliwości wystąpienia u niego napadu padaczkowego, z uwagi na fakt, że na schorzenie to leczył się, co najmniej od 2004 roku, jadąc z prędkością 87,5 km na godzinę - przy prędkości administracyjnie dopuszczalnej wynoszącej w tym miejscu 70 km na godzinę - nie zachował należytej ostrożności. Zjechał z jezdni na pobocze po prawej stronie drogi. Po przejechaniu, bez hamowania, kilkudziesięciu metrów, nieumyślnie spowodował wypadek, uderzając w lewy bok samochodu osobowego marki Renault Laguna - to fragment aktu oskarżenia.
- Chciałem tylko przeprosić rodzinę. Naprawdę nie wiem, co się wtedy wydarzyło, tego dnia...Wiem, że tego, co się stało, nie cofnę. Przykro mi z tego powodu. Modlę się co wieczór za zmarłą. Przeszedłem załamanie nerwowe... - mówił w sądzie Robert C.
- Depresję to my też możemy mieć - odpowiada rodzina zmarłej tragicznie kobiety. - To jest pytanie: kto może mieć większą depresję, czy poszkodowani, czyli my i syn. Czy moja żona, która jest po drugiej stronie, też ma depresję, czy ten kierowca, który jechał, właściwie można tak powiedzieć, jak islamski terrorysta...
- Oskarżam go również o to, iż w dniu 14 stycznia 2014 roku, w Golubiu-Dobrzyniu, podstępnie wprowadził w błąd upoważnionego do wystawienia zaświadczenia lekarza poradni medycyny pracy. Zataił rozpoznanie u niego padaczki uogólnionej, wyłudził poświadczenie nieprawdy w postaci zaświadczenia o braku przeciwwskazań zdrowotnych do wykonywania pracy kierowcy - to dalszy ciąg aktu oskarżenia.
Więcej w materiale Katarzyny Prętkowskiej.
Przypomnijmy, że do wypadku doszło w styczniu 2017 roku, w Górsku pod Toruniem. Proces miał rozpocząć się w sierpniu 2019 roku, ale oskarżony nie stawił się w sądzie. Podczas środowej rozprawy wyznał, że bardzo źle się czuje, bo jest pod wpływem leków nasennych. Sąd sprawdził, że nie zaburzają one jego percepcji i proces mógł się rozpocząć.