Spowodował karambol na A1. Trafił przed sąd
- Za to co zrobiłem, to powinienem siedzieć dożywotnio - mówił podczas jednego z przesłuchań Tomasz B., oskarżony o spowodowanie karambolu na autostradzie A1. Zginął 28-latek, a w zdarzeniu brało udział 5 samochodów.
Do tragedii doszło 13 lutego tego roku tuż po północy w Kopaninie. Mężczyzna jechał pod prąd i zderzył się z samochodem dostawczym. Porzucił auto i uciekł. Uderzył w nie osobowy renault. Dziś w toruńskim Sądzie Rejonowym rozpoczął się proces w tej sprawie. Akt oskarżenia odczytał prokurator Tomasz Grzyb z prokuratury rejonowej Toruń-Wschód.
- Kierujący renault najechał na pojazd oskarżonego po czym stracił panowanie nad samochodem, otarł się o auto stojące na poboczu, a następnie najechał na tył stojącego na poboczu samochodu ciężarowego. Na skutek czego pasażer samochodu reanult poniósł śmierć na miejscu zdarzenia - powiedział prokurator Tomasz Grzyb.
Mężczyzna nigdy nie miał prawa jazdy, jak tłumaczył jechał w stronę Warszawy bez celu. Gdy zobaczył bramki postanowił zawrócić. Zapomniał, że jest na autostradzie. Po zderzeniu z wyciągnął kluczyki ze swojego auta i uciekł w pole.
- Wystraszyłem się tego wszystkiego, tego wypadku. Zobaczyłem samochody potrzaskane. Chciałem wszystkich przeprosić, naprawdę, nie chciałem - mówił w sądzie oskarżony.
- Nasz syn nie żyje. Chciałbym by ten człowiek poniósł karę. To jest normalna zbrodnia, to nie to, że nie chciał, pomylił się, nie ma czegoś takiego. Jeździć bez uprawnień po całej Polsce? Jak tak można? - powiedział ojciec ofiary.
W moczu oskarżonego wykryto amfetaminę. Mężczyzna twierdzi, że nie był pod wpływem substancji odurzających, że ślad po narkotykach utrzymuje się długo w organizmie.