Światowa liga, znakomita kadra i sprzęt, a pieniędzy tyle, co kot napłakał...
Pracownicy Inspekcji Weterynaryjnej w Bydgoszczy dołączyli do ogólnopolskiego protestu. Powód? Bardzo wysokie wymagania, nieproporcjonalne do wynagrodzeń, które, jak mówią protestujący, uwłaczają ich godności. Podkreślają, że od ich pracy zależy bezpieczeństwo żywności w kraju...
Na razie bydgoscy protestujący okazują niezadowolenie wywieszając plakaty z postulatami, nosząc czarne koszulki i żółte, odblaskowe kamizelki. Jeśli to nie odniesie skutku, pójdą śladem kolegów z kraju. Zapowiadają blokady dróg, głodówki i wypowiedzenia z pracy.
- Nasza praca jest bardzo ważna, ale niedoceniana - mówi Radosław Zbytniewski z Inspekcji Weterynaryjnej w Bydgoszczy. - To jest w zasadzie liga światowa, to co my tu robimy, to jakie mamy kompetencje. My się naprawdę nie mamy czego wstydzić na arenie europejskiej i międzynarodowej. Oczywiście, poza zarobkami. To powoduje frustracje...
Większość wypowiedzi pracowników inspekcji, z którymi rozmawiała nasza reporterka, jest w podobnym, dramatycznym tonie.
Henryka Żychlińska: - Badamy pasze dla zwierząt, zarówno gospodarskich, jaki i zwierząt domowych. Jeżeli będzie zdrowa pasza, będą zdrowe zwierzęta, będzie zdrowa żywność. Prawie cały czas szkolimy się, jesteśmy sprawdzani, pracujemy pod presją...
Zofia Klimczak, lekarz weterynarii, pracuje już 48 lat: - Ja muszę pracować, mimo że jestem już w wieku emerytalnym. Po tych ostatnich podwyżkach mam teraz 3 tys. złotych...
Piotrek Drozd: - Ludzie pracujący tutaj od 1980 roku, w tej chwili mają pensję na poziomie niecałych 1700 zł. Owszem, mamy pieniądze za wysługę lat, ale wysługa to nie jest pensja...
Agnieszka Jędrzejewska, starszy asystent: - Personel średni to są ludzie z ogromnym doświadczeniem, z gigantyczną wiedzą, a ich pensja jest dużo niższa, od naszych. Osoba świeża, nowa, która przychodzi do pracy, dostaje 1600 zł na rękę...