Skoczyli do wody na główkę i wylądowali na wózkach. Teraz ostrzegają innych
Nieudany skok do wody może skończyć się kalectwem. O tym, jak robić to „z głową" mówiono dziś podczas konferencji na bydgoskim Uniwersytecie Technologiczno-Przyrodniczym.
Wszystko w ramach akcji pod hasłem „Głową dna nie przebijesz”. Uczestniczyło w niej pół tysiąca dzieci z bydgoskich podstawówek. Czym może skończyć się skok do wody? - dobrze wiedzą Krzysztof Kranz i Paweł Dzik, którzy po nieudanym skoku na główkę poruszają się na wózkach inwalidzkich. Obaj byli gośćmi konferencji.
- Skoków na główkę nie należy łączyć tylko ze skokami z wysokości – opowiadał jeden z nich. - Ja na przykład wbiegłem do wody po to, żeby szybko się zanurzyć. Kiedy sięgała mi do pasa, rzuciłem się do przodu i niestety - mimo wyciągniętych rok - uderzyłem głową i uszkodziłem sobie kręgosłup. Drugi z mężczyzn miał wypadek podczas imprezy rodzinnej. - W ogrodzie był rozstawiony basen, a ja chciałem się w nim orzeźwić – mówił. - Wskoczyłem do basenu, no i się nie udało - uderzyłem głową w ścianę, bo basen okazał się zbyt krótki. Złamałem kręgosłup szyjny – wspominał.
Przed wakacjami obaj mężczyźni postanowili uzmysłowić młodym, na jakie niebezpieczeństwa mogą się narazić. Akcja pod hasłem „Głową dna nie przebijesz” została zorganizowana przez straż miejską i Urząd Miasta w Bydgoszczy.