Z rodziną najgorzej wychodzi się...na wokandzie. Matka i syn w kajdankach
Niecodzienna sprawa w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy. Na ławie oskarżonych zasiadają syn i matka. Syn za to, że bił, aż zabił, a mama za to, że rzekomo to tego strasznego kroku swoje dziecko namawiała...
28-letni Marcin S. miał śmiertelnie pobić znajomego w jego mieszkaniu, na bydgoskich Kapuściskach, a 59-letnia Violetta B. miała go do tego namawiać. Do tragedii doszło w październiku zeszłego roku. Dziś oskarżeni składali w sądzie wyjaśnienia.
Wszystko zaczęło się od spotkania w mieszkaniu pokrzywdzonego na bydgoskich Kapuściskach. Zorganizowano tam zakrapiane alkoholem spotkanie, w którym uczestniczyła 59-letnia oskarżona. Do domu miała wrócić pobita, co nie umknęło uwadze jej syna. 28 - latek chciał sprawę wyjaśnić - tak tłumaczył sądowi.
- To się stało pod wpływem emocji. Nie szedłem z zamiarem zabicia. Chciałem wyjaśnić, dlaczego on pobił moją mamę...
Mężczyzna miał wielokrotnie pukać do mieszkania, w którym wcześniej odbywała się libacja. Gdy nikt nie otwierał - wyważył drzwi i wtargnął do środka. Pomiędzy nim, a pokrzywdzonym doszło do szarpaniny. Mogła trwać około 10 minut.
- To wtedy padły śmiertelne ciosy, o których zadanie oskarżony jest Marcina S. - mówi prokurator Adrian Płachecki. - Oskarżam, że brał udział w pobiciu, w następstwie którego, człowiek zmarł...
To nie pierwsze starcie 28-latka z wymiarem sprawiedliwości. Wcześniej był karany m.in. za kradzieże z włamaniami. Według ustaleń, do tego pobicia miała go namawiać matka. Oskarżony ma jednak inne zdanie.
- Bardzo mnie boli, że moja mama jest zamieszana w tę sytuację. Mama mnie nie namawiała do tego, żebym zabił...
59-letnia Violetta B. także nie przyznaje się do winy.