Korowód kujawskich kóz - tak się żegna karnawał i zimę!
Ponad sto rozśpiewanych, tańczących, płatających figle, a przy tym przebranych za kozy, bociany, diabły, śmierci i inne maszkary postaci, przeszło ulicami centrum Włocławka.
Korowód zapustny kóz kujawskich, nazywany także włocławskim karnawałem, wyszedł na ulicę już po raz trzydziesty.
Grupy przebierańców, zgodnie z dawną kujawską tradycją, chodzą w czasie kończących karnawał zapustów, od wiejskiej zagrody do zagrody, chcąc w ten sposób odpędzić zimę i powitać wiosnę.
Idą, by uczynić zadość staremu porzekadłu: tam gdzie koza chodzi, tam się żytko rodzi. Warto podkreślić, że w wydarzeniu biorą udział autentyczne grupy zapustne, a nie zespoły folklorystyczne.
Już na kilka tygodni przed zapustami zbierają się, ćwiczą, przygotowują stroje.
- Kostiumy wymagały naprawdę dużo pracy. Tam jest mnóstwo papieru, bibuły - chwali korowodowych aktorów Beata Wąsik, kierownik Działu Edukacji i Promocji Muzeum Ziemi Kujawskiej i Dobrzyńskiej we Włocławku.
- Jestem w sanatorium w Wieńcu. Mąż mnie tu wyciągnął i jestem zachwycona. Nigdy czegoś takiego nie widziałam! - mówi kuracjuszka przyglądająca się wydarzeniu.
W jubileuszowym korowodzie kóz zapustnych wzięło udział siedem kilkudziesięcioosobowych grup wraz z kapelami z sześciu podwłocławskich wsi.