Zawiadomienie do prokuratury i CBA ws. prezydenta Torunia
Sławomir Mentzen (Wolność) złożył w piątek zawiadomienie do prokuratury i CBA ws. podejrzenia nadużycia uprawnień przez prezydenta Michała Zaleskiego w zakresie wyboru Przemysława L. na prezesa miejskiej spółki. Sprawą trafiła wcześniej do sądu.
Mentzen był kontrkandydatem Zaleskiego w październikowych wyborach samorządowych. W piątek podał, że z jego informacji wynika, iż prezydent miasta wpływał na postępowanie konkursowe w miejskiej spółce Toruńska Infrastruktura Sportowa.
Doniesienie do prokuratury i CBA dotyczy artykułu 231 Kk, który mówi o tym, że "funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3".
Zdaniem Mentzena Zaleski miał uczestniczyć w posiedzeniu rady nadzorczej spółki 8 stycznia 2018 roku, gdy rada nadzorcza zmieniła wynik głosowania z 29 grudnia 2017 roku. W pierwszym głosowaniu jedna osoba z rady nadzorczej poparła kandydaturę Przemysława L., a dwie wstrzymały się od głosu. W drugim - z 8 stycznia - wszystkie trzy osoby były za.
"Nie chciałbym na samym początku rozszerzać katalogu osób, które podejrzewam o popełnienie przestępstwa" - podkreślił wiceprezes partii Wolność Mentzen pytany o ewentualną odpowiedzialność innych osób reprezentujących miasto w trakcie procedury wyłaniania prezesa TIS m.in. w ramach zespołu opiniującego kandydatów, którym kierował wiceprezydent Zbigniew Fiderewicz.
"Z całą pewnością jeżeli konkurs był ustawiony, to musiał był ustawiony na najwyższym szczeblu w Toruniu. Wynika to z tego, że rada nadzorcza otrzymała wytyczne odnośnie tego, jakie mają być wymagania wobec kandydata w drugim postępowaniu rekrutacyjnym i traf chciał, że one idealnie zgadzają się z prawdziwym, a nie sfabrykowanym doświadczeniem pana Przemysława L. Po pierwszym głosowaniu, w którym dwoje członków rady nadzorczej wstrzymało się od głosu - bezpośrednio naciskał na radę nadzorczą prezydent miasta" - dodał Mentzen.
Wcześniej - we wrześniu - prokuratura przedstawiła Przemysławowi L., prezesowi miejskiej spółki Toruńska Infrastruktura Sportowa (TIS), zarzut sfałszowania umowy o jego współpracy z Polską Ligą Koszykówki (PLK), zaświadczenia o zajmowanym w niej stanowisku oraz posłużenia się nimi w konkursie na to stanowisko. Sprawa ujrzała światło dzienne pod koniec listopada, gdy okazało się, że prokuratura chce złożyć wniosek do sądu o warunkowe umorzenie postępowania. To skutkowałoby - pomimo winy Przemysława L., bo ona musi być w takim przypadku udowodniona - niekaralnością oraz dalszą możliwością sprawowania przez niego funkcji. Na to nie zgodził się sąd i sprawa trafi na salę rozpraw. Prezesowi miejskiej spółki grozi do 5 lat więzienia.
"Wszystkie działania, które są podejmowane w związku z organami spółek w gminie miasta Toruń są zgodne z prawem. W tym przypadku również w taki sposób były przeprowadzane" - podkreślił w rozmowie z PAP i Polskim Radiem Pomorza i Kujaw prezydent Zaleski. Dodał, że decyzje rada nadzorcza podejmuje samodzielnie w ramach swoich umocowań statutowych. "Decyzje oczywiście podejmuje w sposób, który jest w statucie czy regulaminie rady przewidziany" - podkreślił prezydent Torunia.
Pytany, czy był na miejscu podczas obrad rady nadzorczej 8 stycznia wskazał, że ma prawo uczestniczyć w posiedzeniach organów spółek ponieważ reprezentuje zgromadzenie wspólników.
"Jest moim obowiązkiem zwracać uwagę i przyglądać się, jak pracują organy spółek" - dodał Zaleski. Dopytywany o swoją rolę na spotkaniu 8 stycznia wskazał, że zajmował się tym, co do niego należy, czyli "wysłuchaniem informacji oraz przedstawieniem tego, co jest oczekiwaniem w prowadzeniu spółki - wobec rady czy zarządu". "W ten sposób dyskutuję z radami czy zarządami spółek" - wyjaśnił Zaleski.
Jak podkreślił, nie ma w tej sprawie sobie nic do zarzucenia, gdyż postępuje zgodnie z prawem i w granicach prawa. "W żaden inny sposób w sprawach dotyczących gminnych spółek nie postępuję. Przypominam, że pan Mentzen był moim kontrkandydatem w ostatnich wyborach samorządowych i z kretesem te wybory ze mną przegrał" - dodał Zaleski.
L. został wybrany na prezesa TIS w drugim konkursie, w którym miasto obniżyło kryteria, a w którym nie musiał już on użyć dokumentów o współpracy z PLK. Jesienią został wybrany do komisji rewizyjnej PZKosz.
PLK nie odpowiedziała na pytania PAP w tej sprawie. Rzecznik prasowy instytucji Michał Pacuda wskazał, że PLK nie komentuje tej sprawy.
Kontrkandydatami Przemysława L. w pierwszym konkursie na to stanowisko, w którym miały zostać sfałszowane i użyte podrobione dokumenty, byli Jerzy Muchewicz i Alicja Włudarska.
W skład komisji wyrażającej opinię o kandydatach wchodzili szef rady nadzorczej TIS Waldemar Szczepański, wiceprezydent Torunia Fiderewicz oraz pracownik biura ekonomiki i nadzoru właścicielskiego Urzędu Miasta Torunia. Z dokumentów wydanych Włudarskiej w trybie dostępu do informacji publicznej wynika, że L. uzyskał 32 na 50 punktów podczas rozmowy kwalifikacyjnej. Włudarska 19,3 pkt., a Muchewicz 15 pkt. To punktacja związana z odpowiedziami na pytania poszczególnych kandydatów z zakresu przepisów prawa dotyczących działania instytucji sportowych podczas rozmowy kwalifikacyjnej.
"Wiemy z późniejszych postępowań, że nie wszyscy spełniali warunki konkursowe już na starcie, więc dlaczego Przemysław L. został w ogóle dopuszczony do drugiego etapu?" – pyta w rozmowie z PAP Włudarska. Dodała, że informacje o tym, że "coś jest nie tak" z aplikacją Przemysława L. docierały do niej jeszcze przed złożeniem przez nią aplikacji. "Mówiono, że pan L. nie spełnia wymogów formalnych, określonych w ogłoszeniu o naborze, związanych z doświadczeniem na stanowiskach kierowniczych. Te informacje wychodziły z kręgów pracowników TIS. Dziwię się, że nie miał ich zespół opiniujący" – dodała.
Ona sama również spełniała wszystkie kryteria formalne. Miała kilkudziesięcioletnie doświadczenie zawodowe na stanowiskach kierowniczych i w zarządzaniu zespołem pracowniczym, a przez 15 lat była dyrektorem w sądzie Okręgowym w Toruniu.
Muchewicz powiedział, że miał sygnały o ogromnej pewności siebie Przemysława L., który miał w rozmowach z innymi osobami chwalić się tym, że będzie prezesem. "Krążyły różne opowieści, bo przecież Toruń jest mały, że pan L. czuł się już zwycięzcą zanim konkurs został ogłoszony. To mnie troszeczkę zabolało" – podkreślił.
L. nie został jednak prezesem w pierwszym postępowaniu konkursowym, bo po rekomendacji go przez ciało doradcze jedną z osób w radzie nadzorczej – jak wynika z akt sprawy i informacji przekazanych przez prokuraturę – nie do końca przekonywały kserokopie dokumentów złożone przez Przemysława L. Rada poprosiła go więc o dostarczenie oryginałów. Ten ich nie dostarczył i wycofał po kilkunastu dniach swoją kandydaturę.
Po nierozstrzygnięciu pierwszego konkursu właściciel spółki, czyli miasto, zdecydowało o obniżeniu wymogów i zmniejszeniu wymaganego doświadczenia na stanowiskach kierowniczych z 5 do 3 lat, a liczby osób, którymi się zarządzało z 20 do 10. Drugi konkurs wygrał Przemysław L. pokonując w postępowaniu wieloletnią dyrektor Ośrodka Przygotowań Olimpijskich Centralnego Ośrodka Sportu w Giżycku (30 lat doświadczenia). (PAP)