20-latek skazany na 11 lat więzienia za zabójstwo w Wielkanoc 2017 roku
20-latek Miłosz P. usłyszał w piątek w Sądzie Okręgowym w Toruniu wyrok 11 lat pozbawienia wolności za zabójstwo 28-latka, którego dźgnął nożem. Doszło do tego na Starówce w poniedziałek wielkanocny w 2017 r. Mężczyźnie groziło dożywocie.
O godzinie 4.20 w lany poniedziałek w 2017 r. policja została zaalarmowana o awanturze z udziałem kilkunastu osób. Po kilkudziesięciu minutach zatrzymano wówczas 19-letniego Miłosza P. i 21-letniego Roberta S.
Jeden z uczestników kwietniowej szamotaniny został dźgnięty nożem w brzuch. Mimo akcji ratunkowej i przewiezienia do szpitala 28-letni mężczyzna zmarł. Bardzo szybko w pobliskiej kamienicy policjanci zatrzymali dwóch mężczyzn. Młodszy był trzeźwy, a starszy miał 0,5 promila alkoholu w organizmie. W awanturze dźgnięty nożem został również drugi mężczyzna, który nie odniósł jednak poważniejszych obrażeń. Sekcja zwłok zabitego mężczyzny wykazała, że przyczyną zgonu było dźgnięcie nożem.
Miłoszowi P. przedstawiono wcześniej zarzut zabójstwa, usiłowania zabójstwa drugiej osoby i posiadania środków narkotycznych, które zabezpieczono w jego mieszkaniu. Śmiertelny cios nożem, wyprowadzony w kierunku 28-letniego mężczyzny, sąd zakwalifikował jako zabójstwo z zamiarem ewentualnym. Sąd uznał, że drugi zarzut nie znajduje uzasadnienia, a działanie mężczyzny w tym zakresie należy zakwalifikować jako udział w bójce z użyciem noża. Za te czyny, jak również posiadania narkotyków, wymierzona została mu kara 11 lat pozbawienia wolności.
Sąd uznał, że wnioskowana przez prokuraturę kara 25 lat pozbawienia wolności byłaby w tej sprawie zbyt surową. W uzasadnieniu podkreślił, że kara 11 lat więzienia jest adekwatna do wszystkich okoliczności zdarzenia. Okolicznościami łagodzącymi były m.in. nagły impuls powstały podczas zdarzenia, wcześniejsza niekaralność, a także branie udziału w zdarzeniu, które nie zostało przez niego bezpośrednio wywołane.
Drugi oskarżony w tej sprawie mężczyzna 21-letni Robert S., któremu przedstawiono w toku postępowania zarzut gróźb karalnych kierowanych pod adresem kobiety, która była w towarzystwie pokrzywdzonych, usłyszał wyrok roku pozbawienia wolności.
Podczas procesu obaj mężczyźni nie przyznali się do winy. W uzasadnieniu sąd podkreślił, że Miłosz P. ma osobowość dyssocjalną, która powoduje przerzucanie odpowiedzialności za swoje czyny na innych. Istotnym dowodem w sprawie okazał się zapis z monitoringu.
Prokurator Ewa Janczur przyznała po wyjściu z sali rozpraw, że wymierzona kara odbiega od tej, o którą wnioskowała prokuratura, ale nie przesądziła jednoznacznie o apelacji w tej sprawie. Bliscy Miłosza P. nie kryli wzburzenia decyzją sądu. Obrona wnosiła o jego uniewinnienie, argumentując m.in., że jego działanie miało charakter obronny.
Sąd wskazał w uzasadnieniu na działalnie drugiej grupy, która była stroną konfliktu, które przyczyniło się do eskalacji napięcia podczas nocnej awantury, ale podkreślił również, że Miłosz P. nie skorzystał z kilku możliwości danych przez los – zakończenia szybciej całej sprawy – zanim pobiegł do domu – wraz z Robertem S. po nóż.
Piątkowy wyrok jest nieprawomocny. (PAP)