Piotr Całbecki: jeżeli dostanę dziś propozycję pozostania marszałkiem - nie odmówię
Jeżeli dostanę dziś propozycję pozostania na stanowisku marszałka - nie odmówię - powiedział w rozmowie z PAP Piotr Całbecki z PO, który sprawuje tę funkcję w woj. kujawsko-pomorskim od 2006 r. Dodał, że najprawdopodobniej decyzja zapadnie na spotkaniu wojewódzkiego zarządu partii.
Polska Agencja Prasowa: Otrzymał pan w wyborach do sejmiku poparcie 68,5 tys. wyborców. Zagłosowała na pana co druga osoba przy urnie. To najlepszy wynik w Polsce. Lepsi w liczbach bezwzględnych okazali się tylko marszałek Adam Struzik (PSL) w woj. mazowieckim (blisko 77 tys. głosów) oraz Anna Pieczarka (PiS) w Małopolsce (ponad 72,5 tys. głosów), ale w większych okręgach. To duże zobowiązanie?
Piotr Całbecki: Ogromny ciężar odpowiedzialności i poczucie wielkich oczekiwań w stosunku do mojej osoby. Odbieram to poparcie także jako akceptację dla stylu dotychczasowego zarządzania województwem. Koncyliacyjność, którą zawsze wskazuję jako pierwszą metodę budowania partnerstwa, podoba się mieszkańcom naszego regionu. Oni coraz bardziej dostrzegają efekty takiego postępowania. Jesteśmy obecni z naszym programem rozwoju wszędzie - nawet w najmniejszych miejscowościach. Jesteśmy naprawdę widoczni. Wynik wyborczy jest wręcz oszałamiający. Trzeba się bardzo dobrze zastanowić, co chcieli mi mieszkańcy przez niego powiedzieć. Będziemy szukać tej odpowiedzi przez najbliższe pięć lat - pytając dalej. Chodzi bowiem o to, żeby nie zapominać o mieszkańcach po wyborach, po tym, jak oddali głos.
PAP: Jawi się pan jako osoba, która nie stawia na efektowność w działaniu politycznym. To także był sposób trafienia do wielu wyborców?
P.C.: Jestem przekonany, że efekciarstwo przechodzi do lamusa. Ludzie, i ja też jako wyborca, nie damy się nabrać na pewne triki. Oczywiście - metody prowadzenia kampanii są ważne. Trzeba być skomunikowanym w dzisiejszych czasach na różnych poziomach - zaczynając od internetu przez outdoorowe projekcje, ale one tylko pobudzają do zwrócenia uwagi na fakt wyborów. Decyzję mieszkańcy podejmują moim zdaniem jednak na podstawie konkretnych projektów, konkretnego planu oraz znajomości kandydata. Ona może skutkować poparciem, ale też oceną negatywną.
PAP: Powiedział pan już we wtorek, że gdyby pojawiła się propozycja skierowana do pana odnośnie dalszego bycia marszałkiem województwa, to by pan nie odmówił. Znamy już wyniki poszczególnych środowisk, które weszły do składu nowego sejmiku. Były już prowadzone rozmowy koalicyjne? W woj. kujawsko-pomorskim pozostanie koalicja PO-PSL?
P.C.: Dziś mamy posiedzenie zarządu wojewódzkiego Platformy Obywatelskiej. Rozstrzygnie się, czy będę uprawniony do prowadzenia rozmów w imieniu naszego ugrupowania, które wygrało te wybory w Kujawsko-Pomorskiem, z innymi środowiskami. Jeżeli tak się stanie, to rzeczywiście nie odmówię. Będę starał się tak uzgodnić kształt zarządu, ale i prezydium sejmiku, żebyśmy mogli płynnie przejść do kolejnej kadencji i zająć się ważnymi rzeczami dla regionu. A jest ich bardzo wiele. Jesteśmy na progu rozpoczynających się negocjacji odnośnie nowego programu operacyjnego dla województwa na lata 2021-2027. Trzeba określić strategiczne cele i podsumować to, co dotychczas udało się zrobić. Pracy jest co niemiara.
PAP: Pana oczkiem w głowie będzie dokończenie rozbudowy wojewódzkiego szpitala w Toruniu?
P.C.: Tak. Zbieramy właśnie środki na budowę ostatniego etapu szpitala. Chodzi o wyburzenie starego głównego budynku, co jest koniecznością. Pozostawienie go byłoby prowizorką. Chciałbym to zrobić w jednym cyklu inwestycyjnym, chociaż nie wszystkim się to podoba i uważają, że już starczy tej budowy. Nie po to budujemy tak nowoczesny szpital, a właściwie miasteczko szpitalne, żeby pozostawiać w nim budynek, któremu daleko byłoby do spełnienia współczesnych standardów.
PAP: Kiedy może zakończyć się ta inwestycja?
P.C.: W 2022 roku. Wtedy zamkniemy realizację całego kompleksu na Bielanach. Nie zapominamy jednak o innych szpitalach. Rusza modernizacja we Włocławku. Wbicie łopaty nastąpi wiosną przyszłego roku. W tej chwili trwa projektowanie i uzyskiwanie pozwoleń na budowę. Ta inwestycja pochłonie przeszło 200 mln zł. Czeka nas przeniesienie części lecznicy pulmonologicznej ze Smukały do Bydgoszczy - co jest ambitnym planem. W starym budynku ma szansę powstać Dom Pomocy Społecznej. Nadal jest co robić. Widać jednak metę związaną z inwestycjami w ochronę zdrowia, a zdrowie w moim przekonaniu jest najważniejsze. Konieczna jest również modernizacja szpitala dziecięcego w Toruniu.
PAP: Kieruje pan województwem od 2006 roku. To specyficzny region z dwoma stolicami - w Toruniu i Bydgoszczy. Nie ma pan czasami wrażenia, że dla radnych istotniejsza jest w sejmiku identyfikacja lokalna niż partyjna?
P.C.: Na szczęści istnieje zasada lojalności i przynależności do ugrupowania. Inaczej moglibyśmy się podzielić na 24 powiaty, i każdy radny reprezentowałby odrębną politykę, i nic nie dałoby się zrobić. Bydgoszcz, Toruń, Włocławek, Żnin - każdy powiat i miasto ma swoje oczekiwania. Nie może jednak w sejmiku dominować i zdominować dyskusji podział terytorialny. W tej sposób doszlibyśmy do zapaści rozwojowej województwa. Zrównoważony rozwój polega na tym, że mądrze pomaga się dając wędkę tym, którzy takiego wsparcia potrzebują. Ci, którzy dobrze sobie radzą, powinni liczyć na dalszy rozwój, ale cały czas podkreślam prezydentom Torunia i Bydgoszczy, że te miasta bardzo skorzystały na środkach unijnych. W Toruniu buduje się salę koncertową dla 900 osób za 250 mln zł. Na wsi dom kultury kosztuje 2 mln. On jest tak samo ważny dla tamtych osób i mieszkańców - jak ta sala w Toruniu. Ona dlatego jest budowana za takie pieniądze, żeby nie być tylko dla jednego miasta, ale całego województwa i jego mieszkańców. Podobnie jest z operą czy szpitalami. Trzeba zrozumieć rolę stołeczności miasta i nie odwracać się od regionu.
PAP: Kampania wyborcza - ze swoją dynamiką i retoryką - się zakończyła. Liczy pan na dobrą współpracę z rządem w kolejnym pięcioleciu?
P.C.: Myślę, że tak. Przykre było to, co robili ministrowie, którzy przyjeżdżali do nas, żeby uprawiać jednostronną politykę. Mam nadzieję, że następnym razem, gdy przyjedzie do regionu minister Jerzy Kwieciński to spotka się ze mną. Zapraszam go na kawę, bo to powinna być norma. Powinniśmy rozmawiać o wdrażaniu funduszy unijnych, a nie czynić połajanki na forum publicznym. Liczę bardzo na to, że to się zmieni, a atmosfera wyborcza nie będzie już determinować braku współpracy. Ta oczywiście jest, ale obarczona ogromnym rozżaleniem. Jeżeli spotykamy się jako marszałkowie z panem ministrem, to widać, że nie jest to to samo co kiedyś. Nie ma dobrej atmosfery. A przecież była wcześniej także na spotkaniach z tym samym ministrem. Nie chcemy słuchać tylko pouczeń, ale rozmawiać. Z mojej strony cały czas jest otwartość na dialog i współpracę.
Rozmawiał Tomasz Więcławski (PAP)