Kary dla restauratorów. Indyk zamiast kaczki, sos z datą ważności sprzed pięciu lat
Gastronomia w regionie pod lupą inspektorów handlowych. Skontrolowali kilkadziesiąt punktów, w których żywią się turyści. Posypały się kary.
W 36 przypadkach stwierdzono zafałszowanie żywności. - Klient nie dostawał tego, co zamawiał - mówi Luiza Chmielewska - rzeczniczka Inspekcji Handlowej w Bydgoszczy.
Inspektorom nie spodobał się na przykład lokal, w którym właściciel „kreatywnie” podszedł do masy towarów i mięso ważył przed usmażeniem. - Jest wiele lokali, w których konsumenci zamawiają pizzę czy sałatkę z fetą, a dostają ser biały solankowy polskiej produkcji, nie mający nic wspólnego z prawdziwą fetą z Grecji – opowiada Chmielewska.
W pewnej restauracji z kolei oferowane były pierogi, które miały mieć w środku wołowinę, natomiast restaurator przyznał, że klientom bardziej smakowała wieprzowina, więc podaje takie mięso, choć w karcie zostało to pierwsze.
- W jednym przypadku klienci mogli myśleć, że zamawiają danie z kaczką, a dostali indyka – mówi rzeczniczka.
Były też inne nieprawidłowości - w jednym przypadku inspektorzy trafili na sos smakowy, którego termin trwałości upłynął 5 lat temu.