Z procesu lustracyjnego byłego prodziekana toruńskiego UMK
Na rozprawę w toruńskim Sądzie Okręgowym nie stawił się kluczowy świadek w procesie lustracyjnym byłego prodziekana na UMK, prof. Andrzeja Kowalczyka, który miał zwerbować do współpracy i prowadzić naukowca.
Marek T. poinformował telefonicznie Sąd Okręgowy, że wróci do kraju za cztery lata. Obrońca fizyka złożył wniosek, żeby do tego czasu zawiesić postępowanie. Prokurator Biura Lustracyjnego IPN w Gdańsku, Krzysztof Grodziewicz wnioskuje, żeby odczytać zeznania świadka.
Przed podjęciem decyzji toruński Sąd Okręgowy zweryfikuje, czy Marek T. faktycznie przebywa w Stanach Zjednoczonych. Przepisy przewidują przesłuchanie w konsulacie.
Obrońca lustrowanego złożył wnioski dowodowe o przesłuchanie kolejnych świadków, co do jawności kontaktów profesora z kontrwywiadem PRL i okoliczności związanych z jego pobytem w Anglii w 1983 roku, a także o powołanie biegłego grafologa. Ma on zweryfikować do kogo należą podpisy "Andrzej" znajdujące się pod raportami i notkami sporządzonymi przez Marka T , do lustrowanego czy autora dokumentu.
IPN zarzuca fizykowi, że w oświadczeniu lustracyjnym zataił współpracę z SB. Prof. Kowalczyk nie przyznaje się do winy. Wyjaśniał m.in. że sam zgłosił się do kontrwywiadu, ponieważ nie wiedział jak ma się zachować, kiedy zainteresują się nim służby brytyjskie.