Czy doszło do fałszowania podpisów?
Prokuratura Rejonowa we Włocławku prowadzi śledztwo, dotyczące fałszowania podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie odwołania prezydenta Włocławka.
Postępowanie wszczęto na wniosek członków partii "Polska Lewica", którzy dostarczyli śledczym kopie podejrzanych list, oraz po sygnale od samego komisarza wyborczego.
Sędzia komisarz, analizując listy, uznał, że przynajmniej około 60 podpisów złożono tą samą ręką.
Tymczasem niemal wszyscy parlamentarzyści z naszego województwa - prócz Jerzego Wenderlicha z SLD - podpisali się pod wnioskiem do prokuratora generalnego o odebranie włocławskiej prokuraturze tego postępowania i przekazania śledztwa poza obszar apelacji gdańskiej, obejmujący województwa pomorskie i kujawsko-pomorskie.
Parlamentarzyści zarzucają włocławskiej prokuraturze, jakoby ta chciała przesłuchać wszystkich ludzi, którzy poparli wniosek o referendum. Na tej liście jest ponad 15 tysięcy osób. Posłowie boją się również tego, że nazwiska osób chcących referendum, mogą wyciec poza prokuraturę i dotrzeć do prezydenta.
Rzecznik prasowy włocławskiej prokuratury, Wojciech Fabisiak, zapewnia, że oba zarzuty są absurdalne.
Śledztwo w sprawie fałszowania podpisów nie zakończy się przed włocławskim referendum. Wynik postępowania, jak dowodzą analizy prawników, nie będzie miał znaczenia dla ważności głosowania.
Referendum w sprawie odwołania prezydenta Włocławka odbędzie się października.