Afera zaproszeniowa - czy włocławski ratusz przepłacił?
Nie ma afery reklamowej we włocławskim ratuszu - twierdzi drukarnia z Warszawy, która dla włocławskiego ratusza drukowała kartonowe etui na zaproszenia, rozsyłane przez magistrat.
Kwota, jaką ratusz musiał zapłacić była czterokrotnie wyższa, od ceny samego druku, bo należało do niej doliczyć koszt opracowania projektów zaproszeń - wyjaśnia drukarnia.
Sławomir Bieńkowski - szef klubu radnych Platformy Obywatelskiej w Radzie Miejskiej Włocławka, zarzucił ratuszowi, że ten zapłacił cztery razy więcej za usługę, niż normalna cena, oferowana przez tę drukarnię innym klientom.
Za trzy i pół tysiąca zaproszeń magistrat wyłożył ponad dziewięć tysięcy złotych. Dowiedziawszy się o tym, ile zapłacił Urząd Miasta, Bieńkowski zapytał w tej samej drukarni, ile zapłaciłby za druk identycznych zaproszeń. Drukarnia usługę skalkulowała na niecałe dwa tysiące złotych.
Radny zarzucił razącą niegospodarność rzeczniczce prezydenta, która składała zamówienie. Teraz rzecz wyjaśnia wiceprezes warszawskiej drukarni, Piotr Wiśniowski. W jego ocenie miasto nie przepłaciło.
Włocławskiemu radnemu, Sławomirowi Bieńkowskiemu wyjaśnienia te nie wystarczają. W jego ocenie skandaliczne jest to, że Włocławek zapłacił osiem tysięcy za dopasowanie
gotowego zdjęcia dostarczonego przez ratusz, które trafiło do druku na zaproszeniu. Radny ponownie zapowiedział, że po weekendzie zawiadomi o wszystkim prokuraturę.
Sławomir Bieńkowski ma też zastrzeżenia do kwoty, jaką włocławski Magistrat wyłożył za plansze reklamowe, wyprodukowane przez firmę z Krakowa. Radnemu z Włocławka za identyczną usługę zaproponowano w tej firmie kwotę ponad dwa razy niższą. Z szefostwem krakowskiej wytwórni od czwartku nie można się skontaktować.