Dwie demonstracje w jednym miejscu, doszło do przepychanek
Organizatorzy "Manify Toruńskiej" uważają, że miasto i policja nie zadbały odpowiednio o bezpieczeństwo jej uczestników.
W sobotę, 11 marca pod pomnikiem Józefa Piłsudskiego oprócz feministek i środowisk lewicowych manifestowali w tym samym czasie obrońcy życia. Doszło do szarpaniny.
Anna Lamers, współorganizatorka "Manify" w Toruniu pyta, dlaczego miasto nie wysłało na miejsce swojego obserwatora, który mógłby interweniować.
Anna Kulbicka-Tondel - rzecznik prasowy prezydenta Torunia odpowiada że Urząd
wysłał obserwatora, ale nie stwierdził on, by zagrożone było życie i zdrowie uczestników oraz mienie większej wartości.
Kulbicka-Tondel przekazała też, że urząd nie może zakazać manifestacji w tym samym miejscu dwóm różnym organizacjom. Może natomiast zwrócić się do organizatorów, którzy jako drudzy zgłosili manifestację, aby zmienili jej miejsce. Do organizatorów antyaborcyjnego protestu miasto zwracało się o to dwa razy. Dlaczego nie zmienili miejsca?
Wioletta Dąbrowska, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Toruniu przekazała Polskiemu Radiu PiK, że w czasie manifestacji policja wylegitymowała kilka osób. Na komisariat nie zgłosiła się jednak żadna pokrzywdzona osoba.