Zbigniew Girzyński: Jawność życia publicznego przed wszystkim. O powodach upublicznienia listy Milczanowskiego
Tzw. lista Milczanowskiego powinna być jawna - uważa Zbigniew Girzyński. Poseł minionej kadencji, który w niedzielnych wyborach nie uzyskał mandatu senatora, upublicznił w internecie dokumenty, na których znajdują się nazwiska posłów I kadencji Sejmu i II kadencji Senatu oraz informacje, kto z nich współpracował z tajnymi służbami PRL.
Sam Andrzej Milczanowski skrytykował upublicznienie przez ABW i toruńskiego polityka dokumentu, który według niego był stworzony dla wewnętrznych potrzeb.
Gość Rozmowy Dnia Zbigniew Girzyński stwierdził, że utajnienie tych akt mogło służyć do gier politycznych.
- Ja się boję takich osób, które zbierają na kogoś materiały, po to, by one wewnętrznie gdzieś funkcjonowały i ich nie ujawniają. To może może służyć wtedy do różnego rodzaju szantażu, wpływania na te osoby. Te dokumenty powinny być jawne, od 2002 r. one jawne pozostawały, niestety ABW skrupulatnie omijało pewne zapisy - mówił Zbigniew Girzyński.
Jak twierdzi Girzyński, to za jego sprawą dziś "lista Milczanowskiego" została przesłana do IPN.
- Znalazłem z moimi współpracownikami pewne możliwości prawne, aby skłonić ABW, żeby jednak zrealizowała to, co jest w prawie zapisane. Udało się to zrobić. Ja na te zapisy wskazałem. Przyznano mi rację i dokumenty mogłem otrzymać i ja i Instytut Pamięci Narodowej - mówi Girzyński
Dodaje, że teraz te akta powinny być dostępne dla każdego. Zbigniew Girzyński stwierdził, że dobrze się stało, że dokumenty otrzymał już po wyborach. Inaczej mógłby zostać posądzony, że wykorzystuje je w kampanii wyborczej.
Posłuchaj Rozmowy Dnia ze Zbigniewem Girzyńskim