W Bydgoszczy proces oskarżonego o bratobójstwo
Przed bydgoskim Sądem Okręgowym zeznawali świadkowie w procesie o bratobójstwo. Do tragedii doszło w marcu ubiegłego roku w Paterku pod Nakłem.
Proces 29-letniego Marcina Sz. z Paterka, oskarżonego o zabójstwo brata Leszka rozpoczął się w grudniu. Do zbrodni miało dojść w nocy z 5 na 6 marca 2014 roku w Paterku, w domu, w którym mieszkał oskarżony z rodziną, między innymi z bratem Leszkiem i matką.
Prokuratura utrzymuje, że kilka minut po północy Marcin Sz. zadał bratu cios nożem w okolicę obojczyka, co doprowadziło do śmierci mężczyzny w wyniku wykrwawienia. Oskarżony nie przyznaje się jednak do winy.
Świadek, policjant, który jako pierwszy przyjechał na miejsce tragedii, zeznał, że wielu szczegółów z tamtej nocy nie pamięta. Potwierdził jednak treść notatek sporządzonych wówczas, a z nich wynikało, że po wejściu do domu, na korytarzu chodził pobudzony, ranny i okrwawiony oskarżony, w kuchni była plama krwi, a w pokoju obok kobieta, reanimująca Leszka Sz.
Z zeznań złożonych tuż po zajściu wynika też, że między braćmi doszło do kłótni. Świadkowie utrzymywali, że między braćmi często dochodziło do waśni, że Marcin Sz. miał zakrwawione czoło, bowiem, jak sam utrzymuje, to Łukasz ranił go nożem. "Dostałem cios w czoło. Chwyciłem go za rękę i z całej siły odepchnąłem. Brat znalazł się w kuchni. Znowu chciał się na mnie zamachnąć, więc wyrwałem mu nóż i go odrzuciłem. Wtedy brat osunął się na podłogę. Zobaczyłem dużą plamę krwi, bo wbił sobie nóż w momencie, kiedy go pchnąłem" - zeznał na ostatniej rozprawie Marcin Sz.
Podczas rozprawy okazało się ponadto, że nieżyjący Łukasz Sz. odbywał wcześniej karę więzienia, nosił również tak zwaną elektroniczną bransoletkę. Oskarżonemu Marcinowi Sz. grozi nawet dożywocie.