Bydgoscy działacze PO o wyborze władz województwa
Bydgoscy działacze Platformy Obywatelskiej krytykują nowego wicemarszałka województwa. Twierdzą, że były wicewojewoda Zbigniew Ostrowski nie będzie dobrze reprezentował interesów Bydgoszczy.
Mają też zastrzeżenia do działań marszałka. Zdaniem sejmikowej radnej Doroty Jakuty Piotr Całbecki poprzez swoje decyzje pogłębił istniejące już podziały w regionie.
- Nastąpiło zawłaszczenie województwa zarówno w wymiarze decyzyjnym, jak i uchwałodawczym. Bydgoszcz została absolutnie wykluczona z tego obszaru, Bydgoszcz nie ma swoich reprezentantów. Marszałek przedstawił się nam jako pan i władca województwa, który wie lepiej od bydgoszczan. kto będzie Bydgoszcz dobrze reprezentował. A filozofia przydzielania tych stanowisk polega na tym, że proponuje je osobom posłusznym - powiedziała przewodnicząca sejmiku w poprzedniej kadencji, obecnie radna Dorota Jakuta.
Chodzi o wybór jednego z wicemarszałków. Piotr Całbecki rekomendował na tę funkcję Zbigniewa Ostrowskiego. Bydgoscy działacze widzieli na tym stanowisku byłego dyrektora Centrum Onkologii Zbigniewa Pawłowicza oraz Elżbietę Rusielewicz.
Ich zdaniem Zbigniew Ostrowski nie ma mandatu, by reprezentować bydgoszczan.
- Z niepokojem patrzę na nominację Zbigniewa Ostrowskiego. Jako wicewojewoda dał się poznać jako otwarty i życzliwy człowiek, ale totalnie nieskuteczny - powiedział prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski.
Tymczasem Zbigniew Ostrowski nie rozumie dlaczego jego koledzy z PO krytykują go jeszcze przed rozpoczęciem współpracy.
- Potrafię rozmawiać o najtrudniejszych sprawiać, zaangażować się w rozwiązywanie najtrudniejszych problemów i przede wszystkim szukam porozumienia. Nie dam się wmanewrować w obraz polityka nieprzychylnego sprawie Bydgoszczy. - podkreśla Ostrowski.
Pojawiły się też głosy, że wybór Zbigniewa Ostrowskiego na wicemarszałka regionu odbył się nielegalnie, że przed złożeniem dymisji i przyjęciem jej przez premiera wicewojewoda nie mógł być wybrany do organów samorządowych.
Zbigniew Ostrowski mówi, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Dymisję złożył przed podpisaniem umowy z nowym pracodawcą.
Niezależnie od tego poniedziałkową uchwałą sejmiku, tak jak każdą inną, zajmie się w trybie nadzorczym wojewoda.
Zbigniew Pawłowicz dotychczas dyrektor Centrum Onkologii w Bydgoszczy, rekomendowany przez bydgoską Platformę na marszałka lub wicemarszałka sejmiku, ostatecznie szeregowy radny, zapowiedział, że wbrew całej sytuacji nie złoży mandatu.
Przyznaje, że już na etapie tworzenia list wyborczych miał sugestie, aby zrezygnował ze startu w wyborach w zamian za spokojny byt na stanowisku dyrektora CO. Taką propozycję miał mu złożyć marszałek Piotr Całbecki. Kolejną osobą z Torunia, która rozmawiała z Pawłowiczem był senator Michał Wojtczak.
Marszałek Całbecki nie wie dlaczego Zbigniew Pawłowicz przypomina dziś coś, co nie miało miejsca, choć nie zaprzecza, że toczyły się różne rozmowy przy tworzeniu list , ale nie pamięta szczegółów. Przyznaje, że tworzenie list było "obszarem sporu".
Bydgoscy działacze PO mówią, że warto zastanowić się nad zmianą prawa. Chodzi o kadencyjność marszałka i wybieranie go w wyborach bezpośrednich.