Pamiętają o ukochanych zwierzętach. Opiekunowie na grobach pupili w Toruniu [zdjęcia]
Łatek, Max, Teo, Tysiulek. Psy, koty, świnki morskie i chomiki. Na cmentarz dla zwierząt „Tęczowy Las" w Toruniu przyszli w sobotę, 2 listopada ich wieloletni opiekunowie. Zgodnie mówili, że cmentarz jest wyjątkowy - kolorowy i niezwykle zadbany przez cały rok.
Cmentarz dla zwierząt „Tęczowy Las" mieści się przy ulicy Kociewskiej. Groby swoich zwierzaków odwiedzają torunianie, ale i mieszkańcy odległych miejscowości z województwa kujawsko-pomorskiego.
„Mało jest takich miejsc"
- Mamy tutaj trzy świnki morskie. Nazywam wszystkie zwierzęta naszymi braćmi mniejszymi - mówi Jakub Krakowski. - Nasz stosunek do nich świadczy o naszym człowieczeństwie. Tak mi się zdaje. Zawsze tutaj przyjeżdżam z córkami, z żoną, przyprowadzam ludzi z innych miast, bo cały czas nie jest to zbyt popularne miejsc. Jeszcze - taką mam nadzieję. Mało jest takich miejsc. Powinno się tutaj być - jest kolorowo, wesoło, ale i nastrojowo.
Zdaniem Krakowskiego, wszystkie zwierzęta, nawet te najmniejsze, są ważnym elementem życia ludzi, życia rodzin. - Uważam, że można by tu przychodzić z przedszkolem, młodszymi klasami szkoły podstawowej, żeby nabywać wrażliwości, uczyć wrażliwości. Tak, aby później jak najmniej zwierząt trafiało do schronisk. Zawsze wracają tutaj wspomnienia, przypominamy sobie interakcje, jakie pojawiały się między świnkami. Wracają scenki ich zabaw z psem. To bezcenne - ocenił Krakowski.
Natalia i Patryk przyznali, że toruński cmentarz zwierzęcy jest kolorowy i zadbany cały rok. - Pełno jest kolorowych ozdób. Nie jest tak, jak na wielu klasycznych cmentarzach, które raz w roku są rozświetlone zniczami i ozdobione kwiatami - powiedział Patryk. Natalia dodała, że od 2011 roku odwiedzają w tym miejscu grób swojego pieska. - Jesteśmy tu kilka raz do roku i zawsze tu ktoś jest. Nigdy nie byliśmy tu sami - dodała Natalia. Ich piesek nazywał się Maks i był mieszańcem z dominującymi genami boksera. - Na słowo spacer dostawał kręciołków i nie mógł z radości wytrzymać - wspomniał mężczyzna.
Puszczają muzykę, przynoszą pluszaki
Ewa i Marek Żukowscy nie mogli ukryć wzruszenia wspominając swoją suczkę Perełkę.
- Miała tylko osiem lat. Odeszła przedwcześnie. Nie obudziła się po operacji - powiedziała Ewa. Marek dodał, że minęło już dwanaście lat, a dla niego cały czas wydaje się jakby to było wczoraj. Pani Ewa nadal bardzo często ogląda zdjęcia Perełki. - To był nasz członek rodziny - podkreślił Marek. - Dała się ukochać. Spała z nami. Na rękach ją nosiliśmy. Taka była piękna - dodała Ewa i się rozpłakała. - Jak pan widzi minęło 12 lat, a żona nadal nie może o tym spokojnie mówić - skwitował jej mąż.
Mirek z Bydgoszczy z żoną Aleksandrą przyjechali na grób psa. - Przyjeżdżamy tutaj systematycznie. Przynajmniej raz na kwartał odwiedzany naszą Akitę. Byliśmy z nią bardzo zżyci. To był bardzo wdzięczny pies. Mieliśmy dzięki niemu masę zadowolenia, a także ruchu. Z powodu wieku nie mamy już następnego psa, żeby nie daj Boże go nie zostawić. Wracają wspomnienia ze spacerów - zawiesił głos Mirek. - Do tego pamiętam jak dziś, jak pilnowała naszego domu. Mieszkamy na pierwszy piętrze. Okno zawsze było otwarte, gdy szliśmy do pracy i nie mieliśmy żadnych z tego powodu nieprzyjemności, włamań. Akita robiła wrażenie stając na dwóch łapach na barierce - powiedział.
Dodał, że był to bardzo mądry pies, który nie szczekał na sąsiadów, bardzo dobrze ich rozpoznawał. - Cmentarz jest kolorowy. Ludzie dbają o niego - ocenił.
Część osób puszczała przy grobach muzykę, jeszcze inni przynosili zabawki dla zwierzaków. Tak, żeby Efulek, Carmen czy Parys nadal żyli w pamięci ich rodzin, żeby nie byli sami.
Więcej na ten temat w relacji Michała Zaręby.