Nieznany wątek czwartkowej tragedii we Włocławku
Nie milkną echa wczorajszej zbrodni we Włocławku. Życie straciły cztery osoby. Sprawca użył myśliwskiej strzelby. mężczyzna zastrzelił swoją żonę, teściową, szwagra, a następnie popełnił samobójstwo. Sprawca użył legalnie posiadanej broni myśliwskiej.
Okazuje się, że mężczyzna już kilkanaście lat temu został skreślony z listy członków Polskiego Związku Łowieckiego i nie był myśliwym. Związek łowiecki poinformował o tym Komendę Wojewódzką Policji w Bydgoszczy, która jest jedynym organem, uprawnionym do wydawania i cofania pozwoleń na broń. Minęło kilkanaście lat, ale komenda nie cofnęła pozwolenia, choć jego posiadacz nie był już myśliwym.
Rzeczniczka bydgoskiej policji, Monika Chlebicz, przyznaje, że ten wątek sprawy będzie dopiero wyjaśniany.
Ustawową przesłanką, decydującą o wydaniu mężczyźnie pozwolenia na broń, było posiadanie przez niego uprawnień do wykonywania polowania. Uprawnienia te utracił, zatem zniknęła przyczyna wydania pozwolenia. Jednak nawet w takiej sytuacji policja pozwolenia na broń cofać nie musi, choć ma takie uprawnienia. Jest to uznaniowa decyzja komendanta wojewódzkiego. Wiele za tym przemawia, że w tej sprawie bydgoska komenda w ogóle nie rozpatrywała przypadku mężczyzny, który miał legalnie broń myśliwską, choć nie był już myśliwym. Stan ten trwał kilkanaście lat. Sprawa wyszła na jaw dopiero po tym, jak włocławianin użył tej broni do potrójnego zabójstwa.