Po śmierci pacjentów w ośrodku uzależnień „Borowik”. Czy terapeuci mieli uprawnienia?
– Gdybym stamtąd nie wyszła, to bym umarła – mówi pani Alina. Kobieta od lat jest uzależniona od leków nasennych i z tego powodu postanowiła skorzystać z oferty prywatnego Ośrodka Terapii Uzależnień „Borowik” w Jerzmionkach koło Kamienia Krajeńskiego.
O placówce zrobiło się głośno po serii artykułów w „Gazecie Pomorskiej”, opisujących śmierć trzech pacjentów podczas pobytu w ośrodku. Pani Alina, niezadowolona z terapii, opuściła ośrodek na własne żądanie i udała się po pomoc do szpitala. Jej mąż natomiast postanowił sprawdzić, jakie uprawnienia i kompetencje do wykonywania zawodu miał zatrudniony w Jerzmionkach zespół terapeutów.
– Było tak, że personel mówił: „proszę nie brać, proszę zachować wstrzemięźliwość”, a godzinę przynosił leki. W tej samej ilości. To tak, jakby mówił: „nie pij, nie pij", a potem: „dobra, wiesz, mam tutaj akurat, to ci naleję" – opowiada mąż pani Aliny. – Sprawdziłem: odnośnie terapeutów, powinni mieć certyfikaty w Polskim Towarzystwie Psychologicznym. Była pani, porozmawiałem z nią – żadna z osób nie ma takiego certyfikatu. Prosili mnie o zwrócenie się do firmy też państwowej, oni też wydają certyfikaty. Pani, z którą rozmawiałem, powiedziała mi, że mi takiej informacji nie udzieli, bo jest RODO – dodaje.
Informacji o certyfikatach nie udziela Krajowe Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom. Nasza słuchaczka dostała odmowną odpowiedź w tej sprawie na piśmie. Udało nam się porozmawiać także z lekarzem, który przez jakiś czas współpracował z „Borowikiem”. - Odszedłem stamtąd, bo nie podobało mi się to, co się dzieje z pacjentami - mówi dr Mariusz Kozak, ordynator oddziału psychiatrii szpitala w Człuchowie. - Nie podobała mi się organizacja pracy, a w zasadzie jej brak. To dla mnie było nie do przyjęcia, bo jeżeli przyjmuję pacjenta to musi być on „po lekarsku” zaopatrzony. Nie wszyscy pacjenci powinni w ogóle tam trafić, nie było żadnej klasyfikacji. Nie podobało mi się to, nie chciałem mieć z tym nic wspólnego.
Dodajmy, że o „Borowiku" zrobiło się głośno po serii artykułów w „Gazecie Pomorskiej”, opisujących śmierć trzech pacjentów podczas pobytu w ośrodku. Obecnie organa kontrolne zabroniły prowadzenia dalszej działalności terapeutycznej w „Borowiku”.