Nie tylko pisanki i palmy, ale też „pucheroki” czy „śmiergust”. Nietypowe tradycje wielkanocne [wideo]
Oprócz powszechnie znanych tradycji wielkanocnych, takich jak malowanie jajek, wykonywanie i święcenie palm czy wielkanocnego śniadania, w Polsce występują i takie, które bardziej przypominają bożonarodzeniowe kolędowanie.
„Pucheroki”, „turki”, „dziady śmiguśne” czy „śmiergust” to wielkanocne tradycje, które występują tylko w niektórych regionach Polski. – Obserwując je, na pierwszy rzut oka trudno się zorientować, że to jest Wielkanoc. Mamy do czynienia z kolędowaniem, które kojarzy się przecież raczej z Bożym Narodzeniem i z czasem zimowym – powiedziała entografka Amudena Rutkowska z Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie. Wytłumaczyła, że polega ono, podobnie jak to bożonarodzeniowe, na odwiedzaniu domów przez przebierańców. W zależności od regionu dzieje się to w różnych dniach wielkanocnego tygodnia.
„Turki” pełnią straż przy Grobie Pańskim
Zaczyna się od Niedzieli Palmowej. Na południu Polski mamy do czynienia z „pucherowkami”. Kolędnicy w przebraniach odwiedzają domy i w zamian za życzenia i oracje dostają upominek, najczęściej w postaci jajek.
Na Podkarpaciu istnieje tradycja „turków”. „Turki” w strojach nawiązujących do orientalnego munduru, pełnią straż przy Grobie Pańskim. Z kolei w Niedzielę Wielkanocną chodzą od domu do domu z życzeniami. – Są też postaci tzw. doktorów mających szpiczaste czapy, okulary słoneczne i brody. Podczas pochodu skaczą, zaczepiają dzieci i kobiety. Są postaciami komicznymi – powiedziała etnografka.
Według teorii często powtarzanej głównie w Radomyślu nad Sanem, zwyczaj zaciągania przez „turków” straży przy grobie Chrystusa powstał, gdy do domów wrócili żołnierze polscy po odsieczy wiedeńskiej.
Od lania można wykupić się datkiem
Najbardziej obfitym w tego rodzaju obrzędy jest drugi dzień Wielkanocy.
W okolicach Limanowej, np. w miejscowości Dobra, możemy wówczas spotkać „dziadów smigustnych” inaczej zwanych „smiguśniokami”. Mają słomiane czapy, maski ze skóry i są obwiązani powrósłami ze słomy. Zatrzymują samochody i pieszych, prosząc o datki. – Kiedy się takiego datku nie da, można zostać oblanym lub czymś obitym. Można powiedzieć, że są nawet niebezpieczni, oczywiście w rytualnym znaczeniu – wytłumaczyła Amudena Rutkowska.
W Wilamowicach w woj. śląskim zamiast nazwy „śmigus” używa się określenia „śmiergust”. Śmiergustnicy w nocy z niedzieli na poniedziałek chodzą od domu do domu, prosząc o datki i wygłaszając oracje oraz pieśni. Zaczepiają dziewczyny, które są w domach i polewają je wodą. Następnego dnia, w niedzielę czekają na ludzi wychodzących z kościoła. Nieostrożne osoby często lądują wtedy w wannie postawionej na środku wilamowickiego rynku.