Jan Krzysztof Ardanowski: Zadaniem służb jest ochrona państwa, a nie walka polityczna [Rozmowa dnia]
Sprawę użycia Pegasusa rzeczywiście trzeba wyjaśnić — mówi Jan Krzysztof Ardanowski, poseł Prawa i Sprawiedliwości, były minister rolnictwa, dzisiejszy gość Rozmowy dnia Polskiego Radia PiK.
Michał Jędryka: W Sejmie coraz ostrzejszy kryzys, ale Lewicy nie udało się odwołać wicemarszałka Sejmu Krzysztofa Bosaka. Jak Pan sądzi, czy ten kryzys będzie się pogłębiał?
Jan Krzysztof Ardanowski: W tym przypadku dla mnie sprawa jest jasna. Każdy klub parlamentarny, również Konfederacja, ma prawo mieć swojego przedstawiciela w prezydium Sejmu. Ubolewam i to jest łajdactwo ze strony rządzących, w tej chwili mających większość parlamencie, że nie akceptują przedstawiciela PiS-u, pani marszałek Witek. Całkowitym skandalem jest przekonanie, że jedna partia może decydować o tym, kogo deleguje inna partia. To jest coś absolutnie dziwnego. Dlatego ja, wbrew stanowisku klubu, całkowicie i świadomie głosowałem za tym, żeby nie odwoływać Bosaka. Zresztą przypadek posła Brauna, którego zachowania są skandaliczne, których ja nie akceptuję, nie może obciążać przewodniczącego klubu. Właściwie w każdym klubie są różnego rodzaju indywidua, których zachowań nie rozumiemy. Czy przewodniczący klubu za to odpowiada? Zresztą tutaj była zastawiona pewnego rodzaju pułapka na Prawo i Sprawiedliwość. Wcześniejsza decyzja klubu mówiła o tym, że mamy głosować za odwołaniem. Ja się z nią nie zgadzam. Zresztą nie byłem odosobniony w klubie. Wielu było takich. Natomiast to miało wyglądać w ten sposób, że Lewica chce odwołać. Trzecia droga i PSL są zatrzymać. Platforma się wstrzyma i Bosak zostanie odwołany głosami Prawa i Sprawiedliwości. Dodatkowo nakręci się podział i jakieś tam konflikty na prawicy. Nie wolno dawać wprowadzać się w takie pułapki. Natomiast uważam, że w systemie demokratycznym, parlamentarno-gabinetowym nie ma co kontestować wyników wyborów. Zmiana władzy następuje w demokracji. Natomiast na poziomie parlamentu wszystkie siły polityczne, te liczące, które są w stanie zgodnie z regulaminem utworzyć klub parlamentarny, powinny mieć swoich przedstawicieli. Takich, jakich wskażą. Tych, którzy są dla nich istotni i ważni, mających kompetencje i zaufanie klubu.
Sejm powołał również komisję do spraw Pegasusa, tak nazywa się hasłowo. Jak Pan sądzi, czy ta komisja rzeczywiście będzie w stanie obiektywnie ocenić, co tam się stało?
– Nie wiem, czy będzie w stanie, ale taką próbę trzeba podjąć. Już wiele miesięcy temu o tym mówiłem. Tym bardziej że były jakieś informacje, że bardzo możliwe jest, że mnie również podsłuchiwano, przy okazji rozmów innych podsłuchiwanych polityków. Nie wiem, nie jestem w stanie tego zweryfikować. Natomiast trzeba wyjaśnić sprawę, ale trzeba też rozdzielić dwie rzeczy. W każdym państwie służby specjalne mają prawo podejmować działania operacyjne. Jeżeli jest zagrożony byt państwa, racja stanu. Jeżeli są podejrzenia, że ci, którzy podejmują decyzje, w szczególności mogą z niewiedzy, albo z działań negatywnych szkodzić państwu, wtedy również można wprowadzać podsłuchy. Tak jest na całym świecie, tak robi CIA, Mosad i inne najbardziej znane służby. Zawsze dzieje się to poprzez decyzje sądu, który określa, czy stan zagrożenia i podejrzenia to uzasadnia. Ja chcę mieć absolutną pewność, czy tu nie doszło do nadużyć, czy wszyscy podsłuchiwani, w szczególności, jeżeli byli to politycy, czy to były decyzje sądu. Na razie mamy słowo przeciwko słowu. Ci, którzy obsługiwali Pegasusa, mówię o kierownictwie MSWiA i służb specjalnych, twierdzą, że wszystko było lege artis, ale mamy również zdania inne, że nie było zgód Sejmu. Oprócz tego sprawą, którą absolutnie musi się zająć i ta komisja, to fakt, z jakich środków został zakupiony ten system podsłuchu. Przecież to nie jest tanie. To wszystko musi być wyjaśnione. Również po to, żeby nie było pokusy u przyszłych różnych ekip rządzących, żeby przy pomocy służb specjalnych prowadzić walkę polityczną. Jednocześnie, czy zostały zachowane wszelkie niezbędne procedury przy zakupie i obsłudze tego systemu. Powtórzę jeszcze raz, służby specjalne są potrzebne, ale ich zadaniem na całym świecie jest obrona państwa, a nie udział w walce politycznej.
Panie ministrze, porozmawiajmy o Ukrainie. Jej sytuacja wojenna robi się coraz trudniejsza, tak samo jak pomiędzy Polską a Ukrainą i pomiędzy Unią Europejską a Ukrainą, jeśli chodzi o przepływ produktów rolnych. Pan sygnalizował również, że oprócz zboża i owoców miękkich, w tej chwili cukier zaczyna być problemem.
– Ukraińcy konsekwentnie domagają się pełnego otwarcia rynku unijnego na ich produkty, wytwarzane często niezgodnie z normami, które obowiązują w Unii Europejskiej, do których są zmuszani rolnicy w Europie. Dotyczy to między innymi różnych technologii i stosowania pestycydów. Twardo domagają się już nie pomocy w tym, żeby tę żywność dostarczyć. Całkowicie byłoby to zrozumiałe i chcielibyśmy w tym partycypować, pomagać Ukrainie, a żeby ta żywność dotarła do Afryki, na Bliski Wschód, czy do Azji. Tam, gdzie żywności brakuje, gdzie Ukraińcy wcześniej sprzedawali tę żywność. Tylko twardo domagają się wejścia do Unii Europejskiej. Niestety, mówię to z wielkim smutkiem, a rolnicy w Europie z przerażeniem, władze Unii Europejskiej, wraz z Komisją Europejską i ekipą rządzącą, godzą się na to. Mają być zniesione jakiekolwiek ograniczenia w dostępnie na rynek unijny, wprowadzone na wniosek Polski. Rok temu popełniono wielki błąd, godząc się przez długi czas na import ogromnych ilości, przede wszystkim zboża z Ukrainy. To tak zdestabilizowało rynek, że będziemy to odczuwać nie tylko jeszcze przez miesiąc, ale może jeszcze i w przyszłym roku. Ceny spadły, nie ma gdzie sprzedać. Jest katastrofa, jej przyczyną jest właśnie ten ogromny napływ żywności z Ukrainy. W kwietniu był wprowadzony jednostronny zakaz przez Polskę. Sygnalizowałem, że to wszystko było za późno, ale wprowadziliśmy. Później Prawo i Sprawiedliwość jednoznacznie podtrzymało ten zakaz we wrześniu, pomimo nacisków z Brukseli. Teraz Komisja Europejska absolutnie domaga się zniesienia jakichkolwiek ograniczeń, strasząc Polskę, że my mamy to zaakceptować. Jeżeli powtórzy się sytuacja, która prawie zniszczyła polskie rolnictwo i rozregulowała rynek, to będzie katastrofa zarówno dla rolnictwa w Polsce, jak i również w innych krajach Unii Europejskiej. Dostrzegają to i rozumieją to rolnicy. Przecież masywne protesty, pewnie rok 2024 będzie rokiem wielkich protestów w Europie, ze strony rolników. Protestują rolnicy w Niemczech, w Holandii, w Luksemburgu, w Belgii. Nas stygmatyzowano i mówiono, że nie mamy dostosowanego rolnictwa, że to nasze rolnictwo jest jakieś mało konkurencyjne w stosunku do Ukrainy, mamy się dostosowywać. Nie, w tej chwili już ci, którzy leżą nawet daleko od Ukrainy, przecież pierwsze uderzenie było w kraje granicząca z Ukrainą, ale nawet Hiszpania, Francja i Niemcy zaczynają mówić o tym, że ta żywność z Ukrainy niszczy ich rolnictwo. To dotyczy nie tylko zboża. Słusznie Pan wspomniał, w tej chwili to jest zboże, rzepak, mięso drobiowe w ogromnych ilościach. Przypomnę, że nasz sektor drobiarski bardzo się rozwinął. Jesteśmy największym w Europie producentem mięsa drobiowego. Teraz ogromny eksport cukru z Ukrainy do Unii. Nasze województwo jest jednym z głównych województw produkujących buraki. To jest znakomita roślina, nie tylko ze względu na dochody, ale również dla płodozmianu i dla gleby. Ten import z Ukrainy również zniszczy opłacalność produkcji buraków w Polsce. To odbędzie się jeszcze w tym roku. Dlatego nie możemy na to pozwolić. Minister rolnictwa, którego ja cenię, to nie jest głupi człowiek. Znam Czesława Siekierskiego od dawna. Uważam, że ma dużą wiedzę. Jednak nie wiadomo, czy będzie w stanie o czymkolwiek decydować. Zarówno ze względu na układ koalicyjny obecnego rządu, jak i na to, czy będzie miał wsparcie premiera w rozmowach z Brukselą. To jest test dla rządu, być może jeden z najpoważniejszych. Wszyscy interesują się przepychankami w radiu, telewizji. Na forum międzynarodowym w obronie polskich interesów to jest jeden z najważniejszych testów dla tego rządu, czy będzie w stanie skutecznie ochronić polski rynek rolny. Tusk chwalił się wielokrotnie, jakie ma „chody” i znajomości. Zna wszystkich, załatwi wszystko w Brukseli. Proszę bardzo panie premierze, to proszę ochronić polski rynek rolny, bo w przeciwnym wypadku nikt wam tego nie wybaczy. PiS może i nieudolnie, ale próbował bronić ten rynek, więc niech nowa władza również pokaże, że jest w stanie skutecznie bronić polski rynek rolny, bo to jest ważne nie tylko dla rolników. To jest polska racja stanu, to jest polskie bezpieczeństwo żywnościowe.
Pozostałe Rozmowy dnia są dostępne TUTAJ.