Ks. Sławomir Bar: Bazylika to małe Betlejem, święta przeżywamy z 30 bezdomnymi [Rozmowa dnia]
- Zwróćmy w Boże Narodzenie uwagę na bezdomnych, nie tylko tych, którzy fizycznie nie mają gdzie mieszkać, ale którzy utracili dom w swoim sercu - apeluje ks. Sławomir Bar, proboszcz bydgoskiej Bazyliki, który był dziś gościem „Rozmowy dnia” Polskiego Radia PiK.
Michał Jędryka: Czy Boże Narodzenie to nie jest dzień, w którym szczególnie powinniśmy pamiętać o bezdomnych? Przecież Matka Boża, gdy szła do Betlejem nie mogła znaleźć miejsca, musieli wraz z Józefem skryć się w jakiejś grocie.
Ks. Sławomir Bar: Święta Bożego Narodzenia to jest czas pamiętania o sobie nawzajem. Wspomnieniami, pamięcią sięgamy do lat, gdy byliśmy dziećmi, to nas napełnia pokojem, radością, ale też puste miejsce przy stole symbolizuje, że jesteśmy gotowi na przyjęcie strudzonego gościa, przechodnia. Nasza Bazylika to jest trochę małe Betlejem. Jest u nas akurat 30 mężczyzn – ludzi biednych, bezdomnych, którzy z nami przeżywali Wigilię, święta, którzy z nami są. Traktujemy siebie jak braci, trochę jak rodzinę. To symboliczne, puste miejsce, który zawsze mamy otwarte, jest i czeka na tych, którzy potrzebują wsparcia, którzy pragną przez ten moment poczuć się do kogoś należący.
Bezdomność to nie jest brak jedzenia, bezdomność to samotność. Takich bezdomnych, którzy nie mają domu, czyli poczucia bezpieczeństwa, radości, pokoju - mimo że mają gdzie mieszkać – jest bardzo wielu. A ci, którzy trafiają do nas, to już są skrajne przypadki, bo nie dość, że bezdomność i samotność serca, to też bezdomność fizyczna, gdzie nie mają gdzie się skryć.
Co można robić na co dzień, żeby ci, którzy są obok nas nie czuli się samotni, żebyśmy my sami tak się nie czuli?
- Raport „Szlachetnej Paczki” udowodnił, że jedna trzecia z nas w ogóle nie zauważa biednych i bezdomnych na ulicy. Myślą, że ich nie ma. To zauważenie biedny, czy samotności drugiego człowieka polega na tym, by sięgnąć dalej, niż czubek własnego nosa. Trochę wychylić się poza drzwi własnego mieszkania. Wiem, że żyjemy w trudnych, okrutnych czasach, gdzie każdy zajął się sobą i może poczucie, że kiedyś mieliśmy mało, a teraz część ludzi ma coraz więcej, a więc zagarniając dla siebie przestają zauważać biednych. Chociaż patrząc na moje miasto i moją parafię widzę, że w ludziach zaczyna się budzić poczucie solidarności, piękna, dobrego serca - tego, że może być ktoś obok mnie, kto potrzebuje wsparcia, dobrego słowa. Wcale nie talerza zupy, ale obecności drugiego człowieka (...)
Cała „Rozmowa dnia" - poniżej
INNE ROZMOWY DNIA