Bydgoska Bazylika wychodzi z pomocą w miasto. Streetworkerzy ruszają po zmroku
Mają ze sobą latarki, śpiwory, ciepłe posiłki i apteczkę. Streetworkerzy z bydgoskiej Bazyliki docierają do koczowisk osób bezdomnych. Najczęściej działają wieczorem, ale są czujni także w ciągu dnia. Idąc ulicą obserwują, czy nikt nie potrzebuje pomocy.
Ksiądz Sławomir Bar, proboszcz parafii świętego Wincentego à Paulo mówi, że osoby bezdomne najczęściej szufladkujemy, jako te z problemem alkoholowym i te, które odmawiają pomocy. Z kolei Mikołaj Ratajczak przypomina sobie akcję, w której bezdomnego szukał w środku lasu.
– Niedawno przyjęliśmy dziewczynę 20-letnią, z ośmiomiesięcznym dzieckiem, która była na ulicy – wspomina ks. Sławomir Bar. – Kiedyś przyjęliśmy kobietę z dzieckiem czterodniowym, która spała na dworcu. Nikt się tym nie interesował, nikt nie zwracał na to uwagi.
– Wyjeżdżamy w miasto, bierzemy apteczki, bierzemy ciepłą herbatę, jakiś śpiwór, coś do jedzenia, suchy prowiant, kanapki i po prostu jedziemy busem z młodymi ludźmi – mówi Mikołaj Ratajczak. – Dostaliśmy na przykład od kogoś wcześniej cynk: „Ok, tutaj ktoś bezdomny szuka miejsca do przekoczowania".
– Zbieramy się wieczorem, zazwyczaj wieczorem, dlatego że bezdomni, biedni, ci, którzy śpią na ulicy, w dzień nie przebywają w miejscach swojego noclegu, tylko ukrywają się gdzieś po sklepach, albo po klatkach, a dopiero na noc przychodzą w swoje miejsca. Zabieramy ze sobą jakieś ciuchy, najpotrzebniejsze rzeczy no i ruszamy. Idziemy, szukamy – mówi ks. Bar.
Więcej w relacji Sławy Skibińskiej-Dmitruk.