Po sezonie Pieczyska są odcięte od świata. Publiczna komunikacja jest nieopłacalna
Jeśli ktoś nie ma własnego samochodu, w niedzielę, po sezonie wakacyjnym nie dostanie się do Pieczysk nad Zalewem Koronowskim ani stamtąd nie wyjedzie - skarży się jeden z naszych słuchaczy.
Rachunek ekonomiczny to podstawowe kryterium, którym kierują się przewoźnicy. Małe zainteresowanie powoduje, że przewoźnikom nie opłaca się uruchamiać połączeń w niedzielę. Z kolei gminy nie stać na dofinansowanie wszystkich nierentownych linii - tłumaczy zastępca burmistrza Koronowa - gminy, w której położone są Pieczyska. Piotr Kaźmierski przyznaje jednocześnie, że Pieczyska to nie tylko miejscowość letniskowa.
– Wzdłuż ulicy Jana Pawła jest już sporo osiedle domków jednorodzinnych, ale ta część wypoczynkowa pustoszeje poza sezonem letnim. Gmina Koronowo, tak samo jak wiele innych gmin, zmaga się z problemami komunikacyjnymi. Bardzo mocno nad tym ubolewamy, że tych połączeń jest tak mało. Sami, wykorzystując środki z budżetu państwa, za pośrednictwem wojewody realizujemy dopłaty chociażby do połączeń Wiskitno-Wierzchucin-Koronowo. Płacimy kilkaset tysięcy złotych, żeby te linie funkcjonowały więc wiemy, jak ciężko jest utrzymać takie połączenie. Podejrzewam, że przewoźnicy lokalni, czy to PKS, czy FR Bus nie chcą realizować tych połączeń, bo po prostu jest za małe zainteresowanie. Mówiąc kolokwialnie, nie chcą wozić powietrza w autobusach (...).
– Widzimy również, że na liniach dotowanych są godziny, gdy jest spore zapełnienie, np. gdy młodzież dojeżdża do szkół średnich. W pozostałych godzinach jeżdżą dwie, trzy osoby w autobusie. Stąd właśnie ta nierentowność, na która powołują się przewoźnicy - ocenia zastępca burmistrza Koronowa.
Więcej w relacji Elżbiety Rupniewskiej.