Skoczył do jeziora i ślad po nim zaginął. Plażowicze wezwali służby. Finał zaskoczył wszystkich
Nietypowa akcja ratunkowa nad jeziorem w Lubieniu Kujawskim. Mężczyzna poszukiwany jako topielec, sam zgłosił się do ratowników. Wcześniej szukała go m.in. grupa strażackich płetwonurków.
W niedzielę po południu, 17 – letni chłopak na strzeżonym kąpielisku skoczył do wody z trampoliny. Nie wypłynął. Ratownicy rzucili się na ratunek. Nie znaleźli chłopaka. Wezwano zatem płetwonurków z Państwowej Straży Pożarnej. Okazało się, że był to fałszywy alarm.
Relacjonuje brygadier Mariusz Bladoszewski: – Na miejscu zdarzenia pracowała grupa wodno-nurkowa. Po godzinie do ratowników podszedł mężczyzna, który stwierdził, że jest osobą poszukiwaną. Mimo, że wygląd osoby, która się zgłosiła do strażaków, była zgodny z rysopisem, który został przekazany przez służby ratownicze przez telefon alarmowy, strażacy mimo wszystko przez dwie godziny prowadzili dalsze poszukiwania dna. Nikogo nie znaleziono. Mamy sprzęt pływający, który możemy zadysponować w każdej chwili, natomiast ta grupa specjalistyczna jest tylko jedna.
Okazało się, że młody mężczyzna wypłynął pod pomostem. Potem - płynąc pod wodą - przedostał się poza kąpielisko i niewidziany przez nikogo wyszedł na ląd w trzcinach. Widział akcję poszukiwawczą, ale nie zgłosił się do ratowników. Znad jeziora poszedł do miasta. Tam odnalazła go policja.
Nie spotka go kara za wszczęcie fałszywego alarmu. Policjantom oświadczył, że nie wiedział, że swoim zachowaniem wywoła alarm służb ratunkowych. Policja nie wszczęła postępowania w tej sprawie.