Bp Krzysztof Włodarczyk: idziemy w procesji Bożego Ciała, żeby przeżyć dwie rzeczy [Rozmowa dnia]
Wyjście z procesją w Boże Ciało ma sens zarówno religijny, jak i społeczny — mówił w „Rozmowie dnia” Polskiego Radia PiK, ordynariusz bydgoski biskup Krzysztof Włodarczyk.
Michał Jędryka: Boże Ciało to takie święto, kiedy katolicy, świeccy i duchowni wychodzą na ulicę w procesjach. Dlaczego to robią?
Biskup Krzysztof Włodarczyk: Taka jest konsekwencja Eucharystii, gdy w niej uczestniczymy, dochodzi do rozesłania. Idźcie w pokoju Chrystusa, czyli idźcie i czyńcie sobie uczniów, dawajcie świadectwo wiary. Mówcie o tym, co tutaj przeżyliście i oczywiście każdy będzie to czynił tak, jak odczuwa to w sercu. Jednak jest posłany, raz w roku jest ta Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Pańskiej i wtedy rzeczywiście mówimy na nią Boże Ciało. Idziemy do czterech ołtarzy do, aby posłuchać Ewangelii, która mówi o ustanowieniu Eucharystii. Wynosimy Najświętszy Sakrament poza przestrzeń kościelną, żeby przeżyć dwie rzeczy: świadectwo wiary, czyli wypełniamy misyjny nakaz Pana Jezusa, który nas posyła. Wierzymy w Jego prawdziwą i rzeczywistą obecność pod postacią chleba i wina, on dla jest pokarmem. Wyznajemy wiarę nie tylko w przestrzeni kościoła, idziemy w świat. Drugą rzeczą, wymiarem jest fakt, że idziemy po to, żeby pan Jezus był obecny w tej rzeczywistości świata i błogosławił tym wszystkim, którzy nie przybywają na Eucharystii i nie świętują. Równocześnie też wszystkim, którzy w codzienności trudzą się, przeżywają swoje życie w przestrzeni mieszkalnej, w różnych dziedzinach życia, w których się angażują. Mijamy te przestrzenie i tam jest to błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem. Można powiedzieć, że prowadzimy Pana Jezusa do tych, którzy są w codzienności poza świątynią.
Powiedział ksiądz biskup coś, co wydaje się trudne. O tej realnej obecności Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie. My żyjemy w takiej epoce, gdzie jesteśmy dumni z osiągnięć fizyki czy biologii. Badamy materię do jej najgłębszych warstw, a tutaj mówimy o tym, że Pan Jezus jest obecny w chlebie i idziemy z tą monstrancją. Czy to nie jest trudne dla dzisiejszego człowieka?
Przypuszczam, że trudno. Myślę, że dla każdego, bo dla zmysłów ludzkich, w tym wypadku wzroku i smaku, nic się nie zmienia. Nadal to będzie chleb przaśny, niekwaszony. Jeśli ktoś przyjmuje komunię świętą pod dwiema postaciami, to będzie wyczuwał smak wina, jako materii, które jest użyta do Eucharystii. Dla zmysłów nic się nie zmieniło, ale zmieniła się istota. To, co się pod tym kryje, czyli tak jak uczy nas święty Tomasz z Akwinu, nawet dał nam taką modlitwę: wiarą ukorzyć trzeba zmysły i rozum swój, bo tu już nie ma chleba, to Bóg, to Jezus mój. Wiarą ukorzyć zmysły. Przez nią to rozpoznajemy. Wierzę, przychodzę do Komunii świętej i mówię Amen. Ciało Chrystusa – Amen, czyli potwierdzam: tak, wierzę, że to nie jest zwykły opłatek, jak ktoś próbuje powiedzieć. Tak samo z winem, niektórzy mówią: ksiądz nie jest abstynentem, bo pije wino na Mszy świętej. No właśnie nie wino, choć ta materia zostaje. Dla mnie to jest pokarm eucharystyczny. Rzeczywiście, to jest bardzo trudne.
Przypomina mi się scena z Ewangelii, w której Jezus mówił o tym i większość tłumu odeszła. Zapytał apostołów, czy Wy chcecie odejść?
Oczywiście, bo to nie mieści się w ludzkiej głowie, niektórzy zastanawiali się, czy Jezus nie mówił nawet o jakimś kanibalizmie. O tym, że kto spożywa moje ciało i pije moją krew, ma życie wieczne. Apostołowie też musieli zmierzyć się z tym. Jednak w pewnym momencie Piotr mówi za siebie i za innych. Mimo że nie ogarniamy tego umysłem, Panie do kogo pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. Oczywiście, rozum ludzki gdzieś się może tutaj buntować, nie ogarnia i Próbuję to sobie jakoś uzmysłowić. Nie mieści się w to w głowie, więc teraz, albo rezygnuję i odchodzę, albo rzeczywiście przekraczam umysł, czyli włączam tutaj wiarę, że rzeczywiście tak się dzieje pod wpływem działania Ducha Świętego. (...)
POZOSTAŁE ROZMOWY DNIA