Przeżyli mróz, głód, śmierć bliskich. W Toruniu uczczono rocznicę masowych zsyłek na Sybir
Podróż w bydlęcych wagonach i ciężkie życie na miejscu wspominają osoby deportowane w latach 1940–41 w głąb Związku Radzieckiego. W 83. rocznicę pierwszej masowej zsyłki przedstawiciele Związku Sybiraków, wojska i toruńskiego samorządu złożyli kwiaty przed pomnikiem upamiętniającym tamte wydarzenia.
– To była piąta rano i kazali nam się ubierać. Wsadzono nas na sanie, przyjechaliśmy na stację, tam wsadzono nas do bydlęcych wagonów. Wieziono nas ponad trzy tygodnie – opowiada jedna z sybiraczek.
– Raz był minus 49 [stopni], brak żywności. Mama zmarła. Miałem wtedy niecałe pięć lat. Ojciec pracował sam, czworo dzieciaków. Opiekowała się nami ciotka, siostra mojego ojca, która też miała swoich pięcioro. Ciotce zmarły dwie dziewczynki i mąż. To są te straty… – mówi inny deportowany.
Każda rocznica to dla zesłańców duże przeżycie. – Oni tym żyją. Ja nie jestem sybirakiem, a już mi głos drży – mówi prezes Oddziału ZS w Toruniu Jan Myrcha. – Była męczarnia, ale jeszcze jesteśmy, po to, żeby o tym całym systemie umartwień utrapień, opowiedzieć młodemu pokoleniu.
Uroczystość odbyła się na terenie VI Liceum Ogólnokształcącego im. Zesłańców Sybiru.
Pierwsza masowa deportacja Polaków na Sybir została przeprowadzona przez NKWD w nocy z 9 na 10 lutego 1940 roku. Wywieziono wtedy około 140 tys. obywateli polskich. Trafiali oni w okolice Archangielska, do Irkucka, Kraju Krasnojarskiego i Komi. Historycy szacują, że w sumie w czterech wywózkach na Syberię przetransportowano od 300 tys. do ponad miliona osób.