Polacy ruszyli do lasów po chrust. Uwaga: za zebrane gałązki się płaci
Wyraźnie wzrosła sprzedaż drewna nazywanego potocznie chrustem. W niektórych nadleśnictwach utworzyły się nawet kolejki chętnych na jego pozyskanie. Bo podstawowa zasada jest taka, że gałązki co prawda trzeba zebrać samemu, ale wcześniej o swoich planach należy zawiadomić leśniczego.
W nomenklaturze leśników chrust nazywany jest drewnem małowymiarowym. Przyczyn zwiększonego popytu na ten rodzaj opału jest kilka. To między innymi wzrost cen, na przykład węgla czy drewna opałowego w wyższej jakości. Chętnych na zakup tzw. chrustu jest ostatnio więcej, co potwierdza Łukasz Specjał, rzecznik prasowy Nadleśnictwa Żołędowo:
– Zauważyliśmy takie zjawisko w ostatnich tygodniach, jest to spowodowane właśnie zwiększonym zapotrzebowaniem na opał.
Nie można tak po prostu wejść do lasu i zacząć zbierać chrust. Obowiązują zasady: najpierw kontakt z leśnikiem, który wyznacza miejsce zbiórki opału. Leśniczy wyjaśni także, co wolno zbierać, a czego nie.
– Drewno małowymiarowe potocznie zwane w żargonie leśników gałęziówką, jest drewnem, które w grubszym końcu ma szerokość bez kory do 5 cm, natomiast w korze do 7 centymetrów. Zebrany w stosy materiał leśniczy obmierza i podaje cenę, która jest – nie ukrywajmy – atrakcyjna. W Nadleśnictwie Żołędowo ta cena wynosi 12,30 zł brutto za metr sześcienny drewna pozyskanego tzw. samowyrobem – wyjaśnia Łukasz Specjał.
Na koniec jeszcze ostrzeżenie: zbieranie drewna małowymiarowego potocznie nazywanego chrustem bez zezwolenia jest karalne.