Niemiecki obóz przesiedleńczy w Smukale. Wspominamy tych, którzy tam zginęli
Uroczystości upamiętniające ofiary niemieckiego obozu przesiedleńczego odbyły się w sobotę (28 maja) na cmentarzu w bydgoskiej Smukale. Z wycieńczenia ciężką pracą, głodem, zimnem i chorobami zmarło tam kilkaset osób. Połowa z nich to dzieci.
Podczas uroczystego apelu przedstawiciele m.in. wojska, władz miasta złożyli kwiaty przy grobach. Odprawiona została także msza polowa.
- Osobami, które trafiły do tego obozu byli głównie rolnicy, często deportowani razem z całymi, wielopokoleniowymi rodzinami. Stłoczono ich w trzech budynkach. Przez dziury w suficie i w ścianie wpadał do środka deszcz i śnieg. Ludzie musieli spać na podłodze, w barłogu, albo niekiedy na gołej ziemi. W usta gryzł ich żrący i trujący pył karbidowy. Porcje chleba z trocinami, czy wody, szumnie nazywanej zupą, były mocno niewystarczające. Więźniowie byli zmuszani pod groźbą kar cielesnych do ciężkiej pracy. Nawet dzieci musiały zbierać grzyby, czy owoce w lesie. Wielkie żniwo śmierci zebrała epidemia tyfusu na początku 1942 roku. Trudno oszacować, ile osób zginęło w tym obozie. Padają liczy: 700 - 800. Zachowana dokumentacja wspomina o 200 - mówił Mateusz Maleszka z Instytutu Pamięci Narodowej w Bydgoszczy. IPN czeka na sygnały od osób, które mogłyby przekazać informacje na temat ofiar z tego niemieckiego obozu.