Bydgoski motoambulans już wyjechał z garażu. Błyskawicznie dotrze do pacjenta
To już 7. sezon i wiele zaoszczędzonych – bardzo cennych – minut, godzin. Bydgoskie pogotowie ratunkowe podsumowuje pracę motoambulansu, który po zimowej przerwie już wyjechał z garażu.
- Świetnie sprawdza się w warunkach miejskich – podkreśla Krzysztof Wiśniewski, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Bydgoszczy. – W czasie dojazdu do pacjenta napotkamy często na różne przeszkody. Nie chodzi tylko o korki: donice, szlabany, słupki, jakieś trawnikiem podmokłe...
Ile w ciągu tych siedmiu sezonów zaoszczędzono czasu, dzięki użyciu motocykla ratunkowego?
– Myślę, że można to już liczyć w godzinach, jeśli chodzi o dotarcie do pacjenta. Ratownictwo medyczne to czas, więc my musimy szybko dojechać do chorego, czy poszkodowanego, szybko rozpocząć medyczne czynności ratunkowe, żeby dać temu pacjentowi szanse na przeżycie, i co najważniejsze, na powrót do zdrowia. Walczymy z tym czasem. Pamiętajmy, że cztery minuty zatrzymania krążenia to już jest śmieci dla mózgu – mówi Krzysztof Wiśniewski.
Ratownik na motocyklu najszybciej pojawia się w miejscu zdarzeń, w których jest wielu poszkodowanych. Nie tylko ratuje, ale także ocenia stan poszczególnych pacjentów. Ambulans, który przyjeżdża na miejsce – od razu może transportować najciężej rannych do szpitala.
W całej Polsce jeździ już kilkanaście motocykli ratunkowych – w regionie mamy 3 – w Bydgoszczy, Toruniu i Włocławku.
Więcej w materiale Sławy Skibińskiej-Dmitruk.