Toruński Dom Dziecka „Młody Las” przyjął 17 kobiet i dzieci z Ukrainy
Po tygodniu wspólnego mieszkania wszyscy nazywają siebie przyjaciółmi i czekają na wspólne święta – jedne już w najbliższą niedzielę, a grekokatolickie tydzień później.
Ania z miejscowości Czerkasy przyjechała do Torunia z siostrą i dwojgiem dzieci w wieku sześć i trzy lata.
– Ja, gdybym nie miała dzieci, zostałabym w Ukrainie. Mając jednak dziecko, musiałam myśleć o nim. W naszym mieście nie strzelano, ale w wielu miejscach wokół wybuchały bomby. Do tego cały czas wyły syreny. Dzieci zakrywały uszy, chowały się. Moje starsze dziecko jest trochę chore. Musiałam mu znaleźć bezpieczną przystań" – powiedziała Ania.
Przyznała, że w Toruniu czuje się bardzo dobrze. – Jestem bardzo wdzięczna za tak komfortowe warunki, w których nas tutaj przyjęto. Teraz tylko potrzebujemy pracy. Tutaj wszystko jest – włącznie z pralnią czy wanną. To dużo dla nas znaczy – podkreśliła.
Powiedziała, że 3,5 roku temu pracowała w magazynie dużej firmy, ale może pracować wszędzie.
– Czekamy już na święta Wielkiejnocy. Będziemy świętować wtedy, kiedy wy oraz tydzień później, bo u nas jest wtedy Pascha. Wszystko przygotujemy, ugotujemy, zrobimy tak jak trzeba – mówiła.
Jeden z nastolatków, którzy wprowadzili się do „Młodego Lasu”, przyznał, że bardzo mu się w Toruniu podoba.
– Tu są bardzo mili ludzie. Jestem bardzo wdzięczny. Mam nowych znajomych, przyjaciół. Czujemy się tu bezpiecznie, komfortowo – wskazał.
Zastępca dyrektora Centrum Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych „Młody Las” Jacek Lewandowski powiedział, że dla niego największą nagrodą za trud włożony w przyjęcie uchodźców z Ukrainy jest uśmiech na twarzach dzieci, które w tym miejscu znalazły spokój i namiastkę domu.
– Gościmy u siebie 17 osób — dziewięcioro dzieci i osiem kobiet. Są to cztery rodziny. Pochodzą z różnych regionów: z Charkowa, z Zaporoża, z Doniecka – głównie z północy i wschodu Ukrainy. Będą mogli zostać u nas tak długo, jak będzie to potrzebne. Ostatnio to trzecie piętro służyło nam jako pomieszczenia magazynowe, ale po 24 lutego zaczęliśmy od razu działać. Zrobiliśmy szybki remont. Tak, aby warunki nie były prymitywne, ale żeby ludziom się dobrze mieszkało, żeby czuli się tutaj ważni – podkreślił Lewandowski.
Przyznał, że pierwotnie pomysł był taki, aby przyjąć dzieci z ukraińskiego domu dziecka. To okazało się formalnie niezwykle skomplikowane, a wręcz niemal niemożliwe. Dlatego po kilku tygodniach oczekiwania na przyjęcie osób uciekających przed wojną zdecydowano o zmianie planów i przyjęciu kobiet z dziećmi.