Będąc szczerym, trzeba przewidzieć konsekwencje. Rozmowy w Polskim Radiu PiK
- Warto pamiętać, że szczerość dotyczy nie tylko zgodności naszych myśli, z tym co mówimy, ale również tego co mówimy, z tym co robimy – mówił prof. Roman Leppert w audycji „Regionalny Punkt Widzenia”. O szczerości rozmawiała ze swoimi gośćmi Ewa Dąbska.
Ewa Dąbska: Szczerość to dobra cecha na dzisiejsze czasy? Lepiej być szczerym, czy szczerym z dystansem?
Dr Joanna Rajang, psycholog: Jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie nie ma. Z psychologicznego punktu widzenia każdy musi rozstrzygnąć w sobie, na ile ma gotowość...
Trzeba mieć gotowość do szczerości?
Dr Joanna Rajang: Tak, ponieważ nie o sam fakt bycia szczerym chodzi, tylko o wyobrażenie sobie konsekwencji naszej szczerości w kontakcie z kimś. Nie bierzemy na siebie odpowiedzialności za kogoś, dlatego ludzie muszą zdecydować sami. Bardziej można mówić o opłacalności szczerości z tej perspektywy, że my np. nie decydujemy się na nią w obawie przed negatywnymi konsekwencjami. Wyobrażamy sobie co będzie złego, gdy będziemy szczerzy, a nie zadajemy sobie pytania, co stanie się, jeśli nie będziemy. W tej sytuacji będziemy tworzyć pewien wizerunek, maskę, fikcję rzeczywistości.
Bardzo trudno jest rozstrzygnąć w sobie coś takiego.
Prof. Roman Leppert, pedagog: Wracając do pytania, które zostało postawione - myślę, że to jest cecha dobra na każde czasy. Niezależnie od tego, w jakich okolicznościach przychodzi nam funkcjonować. Okoliczności bywają różne, natomiast problem - jak rozumiem - dotyczy tego, czy będąc szczerym - czyli mówiąc to, co myślimy czy czujemy – warto pamiętać, że szczerość dotyczy nie tylko zgodności naszych myśli z tym co mówimy, ale również tego co mówimy, z tym co robimy. Myślę, że jest to cecha pożądana na każde czasy, natomiast problemem z mojego punktu widzenia pozostaje sposób wyrażania szczerości – to, w jaki sposób ją komunikujemy nie tylko sobie, ale i innym. Tu jestem skłonny zgodzić się z moją przedmówczynią, że będąc szczerym warto jednocześnie przewidywać konsekwencje. Jeżeli np. powiem pani redaktor z samego rana „ale kiepsko pani dziś wygląda” to co ja osiągnę? Będę szczery, bo tak panią spostrzegam w tym momencie, ale jakie będą z tego korzyści? Dla mnie, dla pani, dla sytuacji, dla naszej relacji.
Odpowiem panu profesorowi, jakie będą konsekwencje. Najpierw zrobi mi się smutno, ale potem zdam sobie sprawę, że to prawda. Następnie pognam do redakcji, wyciągnę z szufladki wszystkie przybory do malowania twarzy i wykonam makijaż, a wtedy moje koleżanki będą usatysfakcjonowane, że wreszcie się umalowałam. Będą i dobre i złe konsekwencje.
Dr Joanna Rajang: Ja jednak bym dyskutowała w tym znaczeniu samej formy, ponieważ możemy powiedzieć „będę szczery, wyglądasz źle”, ale zastanawiam się, ile to ma wspólnego z pojęciem prawdy, czy racji. W rzeczywistości czym innym jest powiedzieć „nie podobasz mi się w tej sukience”, czyli reszta tego świata może uważać, że wyglądasz dobrze i to jest OK, a mi się nie podobasz, bo każdy postrzega to inaczej.
Albo powiedzieć „świetnie dziś wyglądasz” i wtedy odpowiedzieć „a wczoraj wyglądałam źle?”
Dr Joanna Rajang: Bardziej bym powiedziała „dzisiaj mi się podobasz w tej sukience” czyli mówię o sobie w tej szczerości. Mam mówić o sobie, a nie o kimś, bo jakie ja mam prawo do decydowania czy stwierdzania faktów?
Poza tym moje odczucie może być mylne, bo może się komuś podobać.
Prof. Roman Leppert: Odwołam się do w miarę zobiektywizowanej sytuacji. Jestem kierownikiem studiów doktoranckich, każdego roku organizujemy sesje doktorantów, na których dzielą się efektami swojej pracy. Przypominam sobie sytuację, która mocno zapadła mi w pamięć ze względu na własne zachowanie i jego konsekwencje. Dotyczyło ono właśnie szczerości. Zbulwersowała mnie wypowiedź jednej z doktorantek na sesji. Oceniłem ją jako bezsensowną i postanowiłem autorce wypowiedzi to zakomunikować. Powiedziałem: „Proszę pani, z dwóch sposobów postępowania, mówienia tego, co się myśli i myślenia tego, co się mówi zdecydowanie preferuję ten drugi”.
Konsekwencje mojej oceny były dla doktorantki bardzo trudne do tego stopnia, że po kilku dniach złożyła rezygnację ze studiów doktoranckich, komunikując mi wprost, że to jest efekt komunikatu, który ode mnie usłyszała na sesji. Nie było mi z tym wcale fajnie. Kiedy uczyniłem przedmiotem refleksji własne zachowanie, zrozumiałem, że sposób zakomunikowania tego, jak odebrałem wystąpienie doktorantki, nie był szczęśliwy. Wręcz przeciwnie - powiedziałbym, że nie przyniósł niczego pozytywnego, bo np. nie poprawił jej sposobu myślenia o problemie, którym się zajmuje. Nie zmienił jej perspektywy poznawczej, natomiast spowodował silną reakcję emocjonalną, która sprawiła, że doktorantka - próbując sobie poradzić z tym problemem, który stworzyłem - podjęła z jej punktu widzenia jedyną sensowną decyzję o zrezygnowaniu ze studiów.
Posłuchaj całej audycji